"ETNO" REFLEKSJE (93) "LP" - niekoniecznie (4) alkohol (4) ARMENIA (1) AUTOSTOP (29) AUTOSTOPEM DO CHIN (8) bajka (1) BANGLADESZ (9) BORNEO (2) BRUNEI DARUSSALAM (1) CHINY (25) depresja (1) DZIWADŁA AZJATYCKIE CZY DZIWNY TURYSTA (6) festiwal (2) FILIPINY (6) FILMY (3) FINANSE (4) FOTORELACJE (50) FRYZJER (3) fura (8) FURĄ PO KIRGISTANIE (6) gazeta (1) giełda samochodowa (5) gołębie (1) GRUZJA (3) herbata (1) HONG KONG (3) hotel (3) INDONEZJA (22) jedzenie (5) języki (1) KAMBODŻA (5) kapurung (1) karaluchy (1) KARTA PLANETA MŁODYCH (3) karty i bierki (1) kawa (4) KAZACHSTAN (7) kible (1) Kielce (1) KIRGISTAN (24) kocury (2) kolej (9) KOSZTY (37) kowalski w podróży (19) LAOS (12) ludzie (80) LULI (5) MAKAO (1) MALEZJA (13) mandaty (1) marszrutka (1) mądralowanie (4) miejsca (64) MJANMA (BIRMA) (12) MOŁDOWA (1) MONGOLIA (9) monk sandals (1) my turysty (26) nieśmiertelny pułk (1) nikiel (2) nóż (1) ODDAWANIE KRWI (3) pieregońszczyki (3) płow (1) policja (3) POLSKA (4) PRAKTYCZNIE (85) projekt badawczy (2) przygotowania przed wyjazdem (7) ROSJA (20) ryż (1) selfie (1) SINGAPUR (3) slow travel (40) slow turystyka (11) słonecznik (1) small talk (7) sprzedaż samochodu (3) sprzedaż samochu (1) straty w drodze (2) street art (2) styl życia (34) Sulawesi (1) sytuacje (50) szok (5) ślub (5) TADŻYKISTAN (2) TAJLANDIA (27) talizmany (2) targ zwierząt (1) telefon (1) tolerancja w drodze (20) tradycja (8) transport (31) transsib (3) trekking (4) UBEZPIECZENIE (2) walki kogutów (2) wielki brat patrzy (2) WIETNAM (9) WIZY (7) wskazówki (22) wydarzenia (7) Z INNEJ BECZKI (58) zakup samochodu (4) zestawienia (4) życie (32)

sobota, 26 grudnia 2015

Z chłopakami z Azji Centralnej rozmowy bez zbędnych komentarzy

Rozmowa 1.

Pierwszy raz obuchem w łeb dostałam od pewnego, skądinąd całkiem sympatycznego, Tadżyka, w pociągu z Xining do Urumczi. Był to dość inteligentny, sensowny facet, który kilka lat temu uznał, że większe pieniądze można zrobić w Chinach niż w Tadżykistanie, więc przeniósł się na studia do Szanghaju. Pochodzący z dość konserwatywnej rodziny przykładny Muzułmanin, pierwszy raz napił się alkoholu dopiero w Chinach na studiach, wtedy też był pierwszy papieros, no i dziewczyny. Z tymi ostatnimi wiązała się pewna historia, którą nas uraczył gdzieś między miastem Gaotai a Hami.

niedziela, 20 grudnia 2015

Na ziemi nożowników

Na długo przed wyruszeniem z Polski czytałem wzmiankę na temat jednego kraju, gdzie posiadanie przy sobie jakiegokolwiek noża jest kategorycznie zabronione. Szybko jednak o tym zapomniałem. Próbowałem coś na ten temat ponownie znaleźć tuż przed wyjazdem, ale bez powodzenia. Po przekroczeniu mongolsko-chińskiej granicy nie mieliśmy już złudzeń, o który kraj chodzi.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Przykładowe ceny w Kirgistanie 2015/2016

Jest dopiero połowa grudnia, ale pozwalamy sobie na założenie, że w Nowym Roku wskazane ceny nie ulegną zmianie. Zresztą, jedziemy jutro do Kazachstanu na dwa tygodnie, po czym ponownie zawitamy w Biszkeku i Oszu, więc w razie czego wprowadzimy styczniowo–lutową erratę :)

czwartek, 10 grudnia 2015

Dziwadła azjatyckie czy dziwny turysta. cz. 6

26. Cheese słodkości

Cheese cake to w Azji Południowo-Wschodniej oraz w Chinach przysmak, obok którego nikt nie przejdzie obojętnie. To samo dotyczy ciastek z posypką serową albo, na przykład, deseru w postaci bananów w polewie czekoladowej i z posypką serową. W wielu przypadkach będzie to najzwyklejszy ser żółty. W Dżakarcie zajadaliśmy się roladami serowymi, które nasz kolega przywiózł specjalnie z Malezji. Kilka sztuk dla nas, kilka dla znajomych i krewnych w Dżakarcie, a reszta dla rodziny z Medanu na Sumatrze. Lodówka pękała w szwach przez długie tygodnie. Rdzeń rolady stanowiły grube paski żółtego sera, które, w połączeniu z warstwami słodkiego musu, ciastem i czekoladą, pozwalały na wzięcie udziału w interesującym eksperymencie kulinarnym.


poniedziałek, 7 grudnia 2015

Jak można żenić się w Kirgistanie?

Najlepsza była kiełbasa z końskiego tłuszczu. Zaraz po niej, domowa konfitura z malin. Przy tak wykwintnie, i swojsko zarazem, zastawionym stole, dowiedzieliśmy się jak w Kirgistanie można się ożenić;)

niedziela, 29 listopada 2015

Rest area

Rest area w wydaniu tajskim, a już w szczególności w wydaniu malezyjskim, to nie jakiś tam placyk, gdzie kierowca może rozprostować nogi, wypoczywając przed kolejnym odcinkiem drogi i skorzystać z toalety. Rest area przypomina tutaj zachodnie resty przy autostradach. To zorganizowany kompleks handlowo-usługowo-rekreacyjny, a czasem (patrz Malezja) również i religijny.

piątek, 27 listopada 2015

Karakorum Highway - ważne informacje

Garść informacji, które mogą okazać się przydatne (Karakorum Highway, koniec listopada 2015):



1. Granica z Pakistanem jest zamknięta po stronie chińskiej od 1 grudnia na czas największych śniegów i mrozów, czyli przez kolejne 3-4 miesiące. Takie info uzyskaliśmy od Chińczyków w Kaszgarze.


2. Autobus z Kaszgaru do Tashkurgan odjeżdża o godzinie 11:00 przed południem czasu pekińskiego (9:00 rano czasu lokalnego w prowincji Xinjiang), bilet po 51 yuanów, dystans ok. 290 kilometrów, czas przejazdu ok. 6 godzin.

poniedziałek, 23 listopada 2015

Bariera językowa

W dzisiejszym świecie, czy tego chcemy czy nie, wiele rzeczy się stapia, ujednolica, spłyca i niweluje. Jest to proces do tego stopnia intensywny i powszechny, że coś takiego jak bariera językowa przestaje istnieć, nawet na antypodach. Język gestów, translatory w telefonie, wszechobecne i często używane anglicyzmy oraz technologiczne gadżety ułatwiają nam konwersacje do tego stopnia, że zawsze się jakoś dogadamy. Bariera językowa zdaje się zanikać i kruszyć u podstaw. Do momentu wjazdu do Chin.

środa, 18 listopada 2015

Podróże zubażają. To już pewne

Niestety, przekraczając kolejne granice, wciąż jesteśmy zobowiązani płacić dodatkowe i zupełnie nieplanowane azjatyckie myto. Sytuacja to kuriozalna i mało zabawna. Mieliśmy nadzieję, że świat przestanie nas okradać zaraz po dobiciu do Bangkoku i osiedleniu się tam na dłuższy czas, bo w końcu złodziejską daninę spłaciliśmy co do grosza, ale nie! Jakby tego było mało, w drugim etapie azjatyckiej przygody, przyszła pora na odsetki. 
DO KITU TAKIE JEŻDŻENIE!!!

sobota, 14 listopada 2015

Tanie masło, fastfoody, koszykówka i Jezus na nadkolu

Filipiny to jeden z krajów Azji Południowo-Wschodniej. Niby podobny do reszty, a jednak zupełnie inny. Podobieństwa kończą się, w wielkim skrócie, na wzroście. A ten jest identyczny dla przeciętnego mieszkańca tej części kontynentu azjatyckiego. Wzrost Filipińczyków zdecydowanie odbiega od średniej europejskiej. W innych obszarach – kultura, religia, tradycja – kraj ten wymyka się standardom przyjętym w krajach sąsiednich.

czwartek, 12 listopada 2015

Autostopem do Chin vol 8. Trzy po trzy

Trasa, licząca prawie 4000 kilometrów. Czas przejazdu – 28 dni, z czego większość to dni spędzone na wizytach u znajomych, którzy mieszkali po drodze. Czas czystego autostopowania to 9 pełnych dni (100 roboczogodzin). Średni czas oczekiwania na stopa – 30 minut. Średnia długość dziennego odcinka przejazdu – 400 kilometrów. Ilość pojazdów – 43.

środa, 11 listopada 2015

Autostopem do Chin vol 7. Chińska złota jesień pod Kunmingiem

3 listopada. Z Libą i Immanuelem rozstaliśmy się po 9:00 rano. Wcześniej mocno lało, więc nie było sensu gnać na drogę i taplać się w błocku. Gdy pogoda nieco uspokoiła się, wyszliśmy na drogę G8511. Stanęliśmy naprzeciw siebie. Dwie drużyny autostopowiczów. Oni, licząc na szybką podwózkę do granicy i my, mając nadzieję na dotarcie do Kunmingu, a przynajmniej do Jinghongu (Xishuangbanna). Rosyjscy bracia mieli więcej szczęścia i wygrali pojedynek. Już po 10 minutach mknęli czerwonym osobowym maleństwem w stronę punktu kontrolnego. My postaliśmy kolejne 40 minut, ale ów trud wynagrodziło Audi A4 z parą młodziutkich Chińczyków, którzy pomknęli z prędkością światła prosto do Jinghong. Ich 3,5 litrowy silnik miał w dupie duży ruch i podwójną ciągłą.


wtorek, 10 listopada 2015

Autostopem do Chin vol 6. Lao Lao i koczowanie z Rosjanami w strefie przygranicznej

I po Zaduszkach. 2 listopada. Do granicy pozostał krótki odcinek, więc nie zrywaliśmy się z wygodnego łóżka. Dzień zaczęliśmy dopiero po 10:00 rano, ale za to od razu z sukcesem. Na dwa pierwsze stopy czekaliśmy po kilka minut. Na trzeci – kwadrans z hakiem. Wszystko szło gładko a czas mieliśmy wyborny.

niedziela, 8 listopada 2015

Autostopem do Chin vol 5. Dlaczego warto pić z Chińczykami

01 listopada. Wystartowaliśmy bez pośpiechu. W końcu mamy nieograniczony czas na podróż, więc nie ma co przesadzać ze zrywaniem się o brzasku. Wyszliśmy na drogę około 9:00 rano. Postaliśmy około 40 minut. Tyłki uratowała nam paka ciężarówki, której kierowca podrzucił nas do kolejnej wsi. Odcinek krótki, ale bardzo budujący, gdyż przejechaliśmy dalej niż w ciągu 5 godzin pierwszego dnia! :)

sobota, 7 listopada 2015

Autostopem do Chin vol 4. Najkrótszy dystans dzienny ever i wódka z Chińczykami

28 października. Centrum Wientian szybko pokonaliśmy tuk tukiem i równie szybko znaleźliśmy miejsce do autostopu na głównej drodze 13N tuż za skrętem na lotnisko. Mogłoby się wydawać, że punkt bardziej niż znakomity. Centrum i lotnisko mieliśmy za plecami. Przed nami już tylko droga na północ i zero węzłów drogowych. Do tego skrawek cienia i pojazdy, które mogły już tylko wyjeżdżać z miasta. Odpadały nieporozumienia w stylu, czy chcemy jechać na dworzec autobusowy albo na lotnisko, albo do hotelu. To wszystko dawno już minęliśmy tuk tukiem. Jednakże, mimo zajęcia tak dogodnej i korzystnej przy autostopie pozycji, Wientian dał się nam tego dnia we znaki.

piątek, 6 listopada 2015

Autostopem do Chin vol. 3. Whisky na pace i chińskie lampiony

27 października. Dość sprawnie, jak na nas, już po 7:00 rano, opuściliśmy Chonburi. Doszliśmy drogą Sukhumvit aż do pierwszego dużego węzła z obwodnicą miasta. Przed nami pozostawała jeszcze druga obwodnica i zarazem główna droga do Bangkoku (nr 7), którą należało przeciąć. Droga ta znajdowała się jednak w dość sporej odległości od punktu, w którym staliśmy (mowa o 12 kilometrach), więc wybór był prosty – olewamy kolejny spacer z plecakami i łapiemy stopa już tutaj. 

czwartek, 5 listopada 2015

Autostopem do Chin vol 2. Kolorowa wata cukrowa

22 października. Nasza słabość do Tajlandii przebija gdzieś w każdym z dotychczasowych postów na temat tego kraju. Nie ma co ukrywać. Mimo, że przed pierwszym przyjazdem do „kraju ludzi wiecznie uśmiechniętych”, jak to bez sensu Tajlandia jest określana, niczego sobie nie obiecywaliśmy, zakochaliśmy się w niej jednak bez opamiętania, chłonąc wszystko co nam podsuwała pod usta, nosy, oczy i dłonie. Tym razem, po kilku miesiącach nieobecności, powróciliśmy na znane już sobie tereny. A miłość ponownie rozkwitła. Tajlandia przygotowała bowiem istną fiestę na nasze przybycie.

poniedziałek, 2 listopada 2015

O autostopie inaczej

Jeśli ktoś, widząc w tytule słowo „autostop” liczy na złote rady, triki i myki jak jeździć stopem po świecie – niech wejdzie sobie na inne blogi i inne strony internetowe. Nie o tym tu będzie mowa. Ale jeśli ktoś korzysta z tego środka transportu, zwłaszcza w Azji, to te kilka słów może go/ją zainteresuje.

piątek, 30 października 2015

Wyścigi byków w Chonburi

Pod koniec października tajskie miasteczko Chonburi pod Pattayą, jak co roku, wybudza się ze snu. To czas festiwalu z bykami w roli głównej. Zabawa trwa przez tydzień. W tym roku (2015) festiwal odbył się w dniach 22.10-01.11. W ramach wydarzenia zaplanowano liczne atrakcje, jak choćby koncerty, wspinanie się po bambusowej tyczce i targi byków. Nie mogło, rzecz jasna, zabraknąć straganów z lokalnymi przysmakami. 

wtorek, 27 października 2015

Autostopem do Chin. vol 1

Piątek, 16 października. Droga z KL do Penangu wydawała się błahostką. 300 kilometrów w Malezji spokojnie można przejechać w trzy godziny. Byliśmy tak pewni samych siebie i uprzejmości Malezyjczyków, że nie fatygowaliśmy się nawet z przejazdem na wylotówkę. Bartek, podczas swojej codziennej w Malezji porcji biegania „wyczaił” stację benzynową 300 metrów od naszej miejscówki i tam też udaliśmy się w piątek. Chciałoby się napisać, że było to „o świcie”, tak jak zawsze staramy się z autostopem, ale nieoczekiwana robota do skończenia + trudności z pobudką o poranku, sprawiły, że na stację Petronas dotarliśmy dopiero przed 9.00.

sobota, 24 października 2015

Zabić czas słonecznikiem

Słonecznik jest znany w Europie od XVI wieku. Roślina przywędrowała na Stary Kontynent z południowych obszarów Ameryki Północnej. Początkowo słonecznik funkcjonował w europejskiej świadomości jedynie jako roślina ozdobna, jednak w XVIII wieku stopniowo zaczęto doceniać jego możliwości. Był to początek epoki masowej uprawy słonecznika i jego wykorzystania w rolnictwie, przemyśle oraz medycynie. W tym czasie Europejczycy poznali również smak wyłuskanych ziarenek słonecznika, które to ziarenka dotychczas funkcjonowały w ogólnej świadomości głównie jako pokarm dla ptaków.

czwartek, 15 października 2015

Przygotowania do podróży. Runda II


Nasza podróż, trochę samoistnie, podzieliła się na dwa etapy. Istnieją one bardziej w naszych głowach niż geograficznie. W każdym razie po kilkudniowym pobycie w Kuala Lumpur, potrzebnym do uporządkowania kilku spraw, już jutro ruszamy w coś, co można nazwać długą drogą POWROTNĄ:)


środa, 14 października 2015

Przykładowe ceny na Filipinach

Filipińska przygoda definitywnie dobiegła końca. Czy to drogi kraj dla podróżnika z Europy Środkowej i Wschodniej? Moim zdaniem – nie. Tani nocleg można znaleźć bez problemu i nie jest w tym celu potrzebna wcześniejsza rezerwacja. Jedzenie tonami przewala się po ulicach. To co boli, to transport między miastami. Do tego stopnia, że w wielu przypadkach, bardziej opłaca się skakać między wyspami samolotem niż opcją mieszaną – autobus i ferry. Z autostopem nie poszaleliśmy, głównie za sprawą nieprzewidzianej infekcji bakteryjnej, ale dla wytrwałych jest on możliwy. Nasza średnia czekania na kierowcę oscylowała w granicach 40 minut, czyli tak jak do tej pory w całej Azji Południowo-wschodniej. Nie jest źle, tyle że na drogach przeważają pojazdy do przewozu osób (oznakowane lub nie), których nie sposób odróżnić od samochodów prywatnych. Do tego rój jeepneyów i tricykli, których kierowcy interpretują naszą obecność przy drodze jak prośbę o transport. Wspominaliśmy już o podobnej sytuacji w przypadku autostopu na Celebes, z tym że akurat tam funkcjonowała jakaś generalna zasada – żółta tablica rejestracyjna to przewóz osób i kropka. Na Filipinach, systemu do końca nie rozgryźliśmy. :)

sobota, 10 października 2015

Nasze koszty na Filipinach

Najsilniej zaskoczył nas na Filipinach bardzo drogi (w porównaniu z resztą krajów Azji Południowo-wschodniej) transport drogowy. Nie byliśmy wszędzie, więc prawdopodobnie w miejscach (wyspach) bardziej oddalonych od Manili i głównych kierunków turystycznych wygląda to nieco inaczej, wciąż pamiętamy jednak ceny przewoźników lokalnych w innych krajach, których opłaty za pokonanie podobnych odległości w miejscach turystycznych były zdecydowanie niższe. Na dłuższych odcinkach ciężko też o tańszy transport lokalny, co zdecydowanie ratowało budżet np. w Laosie czy Wietnamie. Autobusy są piękne, nowiutkie, klimatyzowane i… drogie. Ratowaliśmy się trochę autostopem, ale i tak transport pożarł prawie 20% naszych kosztów łącznych.

czwartek, 8 października 2015

5 powodów, dla których nie pokochaliśmy Manili

Nie można osądzać miasta po kilku dniach w nim spędzonych. Niemniej jednak zawsze można podzielić się luźnymi spostrzeżeniami i pierwszymi wrażeniami z pobytu w nim. W naszym przypadku stolica Filipin raczej nie zajmie pierwszego miejsca na liście ulubionych stolic świata, gdyż, no właśnie, te pierwsze impresje nie były najlepsze. Dlaczego?

poniedziałek, 5 października 2015

Tana Toraja, czyli pozytywne konsekwencje nieodpalenia skutera i o tym, że warto zatrzymać się przy budce z naleśnikami

O walkach byków, hucznych pogrzebach, zebraniach na szczeblu gminnym i gościnnych lekcjach w miejscowych szkołach przeczytacie w kolejnym poście :)



Są takie miejsca, które nie chcą nas wypuszczać ze swoich objęć. Jednym z nich okazała się Toraja, czyli dosłownie region górski w południowym Sulawesi. Nie spodziewaliśmy się po nim niczego poza wieloma typowo turystycznymi atrakcjami, ale otrzymaliśmy znacznie więcej.


środa, 30 września 2015

Dziwadła azjatyckie czy dziwny turysta cz.5

21. Zabawa razem, ale najlepiej osobno

My (zachodni turyści) i oni (miejscowi w odwiedzanym kraju) jedynie pozornie przebywamy razem. Wspólnie być może robimy coś w czasie zorganizowanej wycieczki albo warsztatów kulinarnych. Wspólnie być może kręcimy się po tym samym bazarze, przy czym będąc tam, mamy odmienne cele. Miejscowi kupują rybę, a my chcemy uwiecznić jak pakują ją do siaty (najlepiej dłonią utytłaną rybimi łuskami i z brudem pod paznokciami). Przemieszczamy się być może również wspólnie, choć my robimy to z braku dostępnej alternatywy (tej wygodniejszej) lub żeby uwiecznić i poczuć (najlepiej jednak tylko przez chwilę) w jakich to oni jeżdżą warunkach.

poniedziałek, 28 września 2015

Wykaz kosztów na Borneo

Cenowo, jeżdżenie po Borneo wychodzi nieco drożej od Malezji na półwyspie. Nie jest to jakaś znaczna różnica, ale przy budżetowym wyjeździe odczuwamy ją już od pierwszego dnia. Dopłacamy te 2-3 dolary na noclegu i kolejne 1-2 dolary na jedzeniu. Niedużo, ale jednak. Na Borneo brakowało nam rozpieszczenia, do którego przyzwyczaiła nas generalnie Malezja, tzn. wychodzimy na ulicę i od razu wpadamy na żarcie za 1 dolara. Na wyspie trzeba się trochę naszukać stołówki czy streetfoodu z ofertą jedzenia w tej cenie. Poza tym, same streetfoody w miastach też nie są takie oczywiste. Nocą, jak najbardziej, spodziewajmy się wysypu straganów jak grzybów po deszczu, ale w ciągu dnia dominują bary i stołówki z pysznym żarciem (miks jest nawet lepszy niż na rozreklamowanym Penangu, bo wzbogacony o kuchnię wyspiarską Indonezji), niestety, przeważnie w cenie 7-10 ringgitów. W celu łatwiejszego przeliczenia, w zestawieniu przyjęliśmy, że stosunek ringgita do złotówki to 1:1 (choć obecnie, ringgit nieco osłabł, więc na każdej złotówce zyskujemy ok. 10-12 senów).

czwartek, 24 września 2015

10 powodów, dla których warto odwiedzić Dżakartę!

Nie wierzcie przewodnikom, które wmawiają nam, że stolica Indonezji jest nudna, niebezpieczna i niewarta uwagi. Dżakarta jest bardzo przyjazną metropolią z sympatycznymi mieszkańcami i miejscami jeszcze nieodkrytymi przez rzesze turystów. Warto tu być przed nimi;)

poniedziałek, 21 września 2015

Z gazety brunejskiej

Gazeta codzienna Borneo Bulletin to jedno z większych lokalnych źródeł informacji o Borneo. Początki gazety sięgają roku 1953. Początkowo, gazetę wydawano w formie niewielkiego tygodnika (12 stron) z myślą o ekspatach pracujących w Dystrykcie Belait. Obecnie nakład gazety w dni powszednie to 20 tys egz., a wersji weekendowej – 25 tys egz.. Objętością, gazeta dorównuje Gazecie Wyborczej. Borneo Bulletin stanowi największe źródło informacji w Sułtanacie Brunei oraz na Borneo. Poniżej – w formie ciekawostki – drobny przegląd prasy.

piątek, 18 września 2015

Sulawesi – autostop i inne historie

O świcie z żalem opuściliśmy gościnną i pomocną rodzinkę, po czym wyruszyliśmy w dalszą drogę na północ. Na wylotówce, w niezłym miejscu pod daszkiem, staliśmy już około siódmej. Byliśmy więc pełni nadziei i entuzjazmu, wiedząc ponadto, że do przejechania mamy niecałe 200 kilometrów. Poprzedni dzień poszedł nam „jak z płatka”, więc byliśmy pełni optymizmu i pozytywnej energii po dniu i nocy spędzonym z miejscową rodziną.

wtorek, 15 września 2015

ZOO w Dżakarcie

Wspomnienia z warszawskiego ogrodu zoologicznego, i być może z zoo w ogóle, zapewne wszyscy mamy podobne. Drapieżne koty w klatkach, różnobarwne ptaki, słonie i pawiany lśniące różem z wiadomej strony. Do tego niezapomniane spotkania z gadami w terrariach oraz obowiązkowy popcorn, wata cukrowa i balonik ze Spidermanem albo buźką pięknej Arielki. Teraz, jak przypuszczam, ich miejsce zajmują bohaterowie kreskówek i filmów animowanych nowszej generacji. Być może z powodu takich wspomnień nie zaglądałem już później do zoo w innych miastach w Polsce i w Europie. Być może wyrosłem z waty cukrowej – w co wątpię – lub zwyczajnie, widok zwierząt w klatkach przestał budzić we mnie pozytywne, dziecięce emocje.


piątek, 11 września 2015

Sulawesi – luźne sugestie (praktycznie i nie tylko)

Sulawesi (dawny Celebes) nie jest tak licznie odwiedzaną przez turystów wyspą jak Jawa, Bali czy choćby Sumatra. Ma to swoje dobre i złe strony, ale chyba zdecydowanie więcej jest plusów. Większość przyjezdnych kieruje swoje kroki na Togeany, czyli małe wysepki z przepięknymi rafami koralowymi. My aż tam nie dotarliśmy, ale nie żałujemy, bo widzieliśmy wiele miejsc, które wprawdzie nie są znane, a okazały się być warte odwiedzenia. Togeany będą na następny raz. Ale po kolei.

środa, 9 września 2015

Wykaz kosztów w Indonezji

Poniżej zamieszczamy tabelę z naszymi kosztami na Jawie, Bali i Sulawesi. Warto zaznaczyć, że na Jawie mieliśmy dużo szczęścia, bo mieszkaliśmy w Dżakarcie przez dwa miesiące, dzieląc się z właścicielem mieszkania jedynie kosztami mediów, co było znaczną oszczędnością i pozwoliło na większe wydatki przy poznawaniu stolicy i buszowaniu po jej okolicach. Bali, jak to Bali – popłynęliśmy z prądem turystycznego życia nocnego, co momentalnie podbiło nasze koszty. Średnia kosztów zaczęła ponownie spadać od przylotu na Sulawesi, które w porównaniu z Bali spędziliśmy bardzo intensywnie i, co ważne, bardzo wydajnie, nie licząc zbytnio pieniędzy, ale i nie ponosząc przy tym nadmiernych wydatków. W dużym skrócie, dla porównania, czego można się spodziewać po każdej z wysp, zaczynamy od drobnego zestawienia dziennych kosztów średnich na naszym przykładzie:


poniedziałek, 7 września 2015

Twarze zaklęte w kamieniach

Dla Indonezyjczyków kamienie to coś więcej niż błyskotka. A już w szczególności dotyczy to mężczyzn, którzy są od nich beznadziejnie uzależnieni. Pierścienie z kamieniem nosi tutaj praktycznie każdy i również każdy obserwuje wnikliwie dłonie pozostałych przechodniów na ulicy. Nawet najmniejszy kamyk nie umknie uwadze czujnego, męskiego oka. Bo może ktoś ma interesujący okaz z innej części kraju, a może ktoś nosi rzadki minerał? Mężczyźni zatrzymują się, aby pooglądać czyjś pierścień i wymieniają uwagi. Przy kramikach z minerałami zbiegowisko i kotłujące się sarongi to normalna sprawa. Wszyscy w kuckach lub zgięci w pół, bo kamienie leżą na ceracie, bezpośrednio na ulicy. Mężczyźni sprawdzają jakość i wymieniają uwagi. Cmokają przy tym i czasem próbują się wymieniać. Gromadzą się tak każdego dnia i o każdej porze.

czwartek, 3 września 2015

Sulawesi, czyli esencja podróży i wielka dawka optymizmu!

Sulawesi, znane również jako Celebes, nie było na naszej liście miejsc „must see”. Wyruszyliśmy tam jedynie w konsekwencji wyboru najtańszych połączeń lotniczych z Bali. W dogodnym dla nas momencie, lotnisko Denpasar oferowało najtańszy przelot do Makassar. Cena okazała się na tyle atrakcyjna, że z ulgą opuściliśmy rozczarowujące, tandetne, drogie i zatłoczone Bali, które przytłoczyło nas działającą bez przerwy, na trzy zmiany, machiną turystyczną. Szczególną przykrość sprawiła Kuta, która jest takim indonezyjskim wydaniem tajskiej Pattayi, z tą różnicą, że tajski kurort oferuje dziewczyny i inne formy rozpusty głównie w nocy. W ciągu dnia możemy spodziewać się podróbek kosmetyków i paralizatorów na plaży. W balijskiej Kucie natomiast, dziewczyny, grzyby, prochy i wszystko co kuszące, uprzejmy pan tuk tukarz zaoferuje nam nawet przed południem.

piątek, 28 sierpnia 2015

Przedłużanie tajskiej wizy w krajach ościennych




Garść informacji na temat możliwości przedłużania tajskiej wizy mieliśmy zamieścić już dawno i nawet przygotowaliśmy odpowiedni post, ale po drodze gdzieś nam to wypadło z czaszek. Naprawiamy zatem błąd i, przepraszając, kłaniamy się nisko. Informacje są wciąż aktualne, a podane kalkulacje zakładają sumę kosztów dla jednej osoby :)

piątek, 14 sierpnia 2015

Dziwadła azjatyckie czy dziwny turysta? cz.4

16. Karaczany



Karaluchy gnieżdżą się w Azji gdzie popadnie. Taki klimat. I taki sposób życia, że wszystko na ulicy. Spotkanie z robalami jest nieuniknione. Karaluchy biegają po chodnikach, lęgną się w okolicach śmietników i punktów gastronomicznych. W mieszkaniach, nawet tych droższych kondominiach, również możemy liczyć na ich obecność. Stanowią element azjatyckiego krajobrazu i, czy to się nam podoba czy nie, będą ten krajobraz tworzyć prawdopodobnie do momentu aż wyginie sam człowiek.

wtorek, 11 sierpnia 2015

Layang Layang, czyli Muzeum Latawców w Dżakarcie

LAYANG LAYANG to kawał fajnej przygody. Historia, informacje praktyczne, kolekcja latawców ze wszystkich części Indonezji oraz latawce podarowane przez inne kraje. To wszystko, plus możliwość stworzenia własnego modelu miejscową metodą i lekcja latania. Muzeum zachwyca!

czwartek, 6 sierpnia 2015

Nie-wejście na Semeru

Tym razem najwyższy szczyt Jawy utarł nam nosa. Wierzchołek wulkanu Mahameru (Semeru) znajduje się na poziomie 3676 m. n. p. m. Zaliczyliśmy poziom 2500 m. n. p. m., czyli do widoczków z folderów agencji turystycznych zostało jeszcze sporo.
Przynajmniej makietę zdobyłem

niedziela, 2 sierpnia 2015

7 Eleven

7 Eleven to taka Żabka, z tym że sieć jest zdecydowanie silniej zagęszczona. Jej historia sięga 1927 roku. Pierwszy sklep powstał w Dallas w USA. Od tego czasu sieć dokonała globalnej ekspansji i obecnie funkcjonuje w dziewiętnastu krajach na świecie. W 2007 roku pokonała nawet sieć restauracji Mc Donald's pod względem ilości sklepów. A obecnie szykuje się do wielkiej ekspansji w Malezji. W miejscowej gazecie czytałem o planach poszerzenia tamtejszej sieci o kolejne 2800 sklepów. Celem ma być osiągnięcie średniej cen dostępnego asortymentu na poziomie 2 ringgitów z groszami!

czwartek, 30 lipca 2015

Ramadan w Dżakarcie

Przyjeżdżając na początku czerwca do Indonezji nie bardzo wiedzieliśmy, czego spodziewać się po nieuchronnie zbliżającym się Ramadanie. Trzydzieści dni utrudnionego dostępu do jedzenia i napojów nie brzmiało zachęcająco. Obawialiśmy się, że po wołaniu do porannej modlitwy (fadżr) będziemy ugotowani. Posiadamy nabyte przyzwyczajenia i potrzeby wynikające z bycia w ruchu, a teraz mieliśmy o nich zapomnieć, funkcjonując w rytmie narzuconym przez posiłek poranny (suhur) i wieczorny (iftar), czyli nie jedząc i nie pijąc przez dwanaście godzin dziennie. W samej Dżakarcie, czas Postu nie jest jednak dla obcokrajowca nazbyt uciążliwy. To przyjemne odkrycie i kolejne zaprzeczenie krążącym stereotypom. 

niedziela, 26 lipca 2015

Dżakarta i sztuka


Każdy Indonezyjczyk podkreśli, że kolebką kulturową ich kraju jest Jogyakarta, drugie, po Dżakarcie, największe miasto na Jawie. W takim zestawieniu, stolica Indonezji, niczym brzydsza siostra, sprowadzana jest do centrum biznesu, największego portu lotniczego i najbardziej zakorkowanego miasta na świecie. Poza tym, jak to nam mówią przewodniki, Dżakarta to brzydkie, brudne, zanieczyszczone, niebezpieczne (???) miasto, w którym warto, co najwyżej, przesiąść się z jednego samolotu w kolejny. Nie będę pisać, że stolica Indonezji nie jest zakorkowana, ani że powietrze jest przejrzyste. Na pewno jednak nie można Dżakarty sprowadzać do kłębu spalin.

piątek, 24 lipca 2015

Oswajanie przestrzeni

Gdy się jest daleko od domu, siłą rzeczy, i często nieświadomie, człowiek staje się znacznie bardziej otwarty na otaczającą go rzeczywistość. Chłoniemy całym sobą nowe zapachy, dźwięki, krajobrazy, wymiary przestrzenne i wszelkie inne wrażenia, które oddziaływują na nasze wyostrzone zmysły. Rzecz jasna, najbardziej otwieramy się na nowych ludzi.

środa, 15 lipca 2015

Oddawanie krwi w Dżakarcie

W Dżakarcie najwygodniej oddać krew bezpośrednio w siedzibie Czerwonego Krzyża lub w Palang Merach Indonesia (bank krwi). Wybrałem PMI, bo miałem tam bliżej.

niedziela, 12 lipca 2015

Bangkok - metropolia przyjazna portfelowi.

Czas na krótkie podsumowanie naszych wrażeń z życia w stolicy Tajlandii. Nie będzie jednak o zwiedzaniu, a o mieszkaniu. Na naszym przykładzie. Bangkok to miasto przyjazne dla portfela i na tym skupimy się w tym poście.


środa, 8 lipca 2015

dziwadła azjatyckie, czy dziwny turysta cz.3

11. kostki lodu

Przy odwiedzinach krajów azjatyckich, nastawmy się na napoje z dużą ilością kostek lodu. Nieco inaczej będzie w Chinach, gdzie piwko, wódkę lub, jak kto woli, napoje bezalkoholowe, zaserwują nam prosto z lodówki. Być może jest to jeden z wyznaczników większego dobrobytu społeczeństwa chińskiego. Poza tym, w Chinach do jedzenia serwuje się cienką zieloną herbatę, przeważnie wrzącą, z imbryczka. Wjeżdżając z Chin do Laosu i kręcąc się po krajach sąsiednich, w knajpach lokalnych możemy o lodówce zapomnieć. Bary i street foody z lodówkami też, oczywiście, znajdziemy, ale skupiamy się tutaj na ogólnym wrażeniu.

niedziela, 5 lipca 2015

Trans Jakarta

TransJakarta to świetnie rozbudowany system miejskich linii autobusowych, dzięki któremu przedostaniemy się we wszystkie zakątki miasta. Co prawda, największymi zaletami są klimatyzowane wnętrza każdego z autobusów, dowolna ilość przesiadek na trasie w ramach jednego przejazdu (koszt przejazdu to 3.500 rupii, czyli w przybliżeniu, 1.00 PLN) oraz to, że faktycznie dojedziemy w zaplanowane miejsce. Reszta pozostawia wiele do życzenia.

środa, 1 lipca 2015

Fryzjer z Matraman.

Do tej pory, w żadnym z krajów, nie miałem problemu ze znalezieniem lokalnego zakładu fryzjerskiego. Zawsze jakiś znajdował się dokładnie w okolicy, po której spacerowaliśmy, a już szczególnie, jeśli sama wizyta nie była w planie.

czwartek, 18 czerwca 2015

Paradoksy turystyki.

Penang jest jednym z trzynastu stanów Malezji. Jego terytorium obejmuje również wyspę o tej samej nazwie (oryg. Palau Pinang), która, obok Melaki i Kuala Lumpur, jest najchętniej odwiedzanym przez turystów miejscem w kraju. Na wyspie znajduje się stolica regionu – miasto Georgetown, które w 2008 roku, razem z Melaką, zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO, co zwiększyło i tak już wysoki ruch turystyczny w regionie. W 2008 roku liczba odwiedzających Penang sięgnęła 6,3 miliona, w kolejnych latach nieznacznie spadła, oscylując jednak wciąż wokół 6 milionów.

czwartek, 11 czerwca 2015

dziwadła azjatyckie, czy dziwny turysta? cz.2

6. życie frontem do ulicy


My grodzimy się coraz usilniej, a Azjaci...są otwarci. Nie piszę tutaj o coraz popularniejszych w całej Azji osiedlach grodzonych i kondominiach. To oferta dla najbogatszych mieszkańców dużych miast i ekspatów, która dla większości miejscowych wciąż pozostaje w sferze marzeń. Skupmy się na tej nieco niższej klasie, która stanowi dominującą większość w każdym z krajów azjatyckich. Pozostańmy na zwykłej ulicy. Takiej gdzie nie ma kondominiów z basenami i systemem dźwiękowym do odstraszania dzikich zwierząt. Jeśli zapomnimy o tego rodzaju nowoczesnych osiedlach i garstce ekskluzywnych domów jednorodzinnych, na ulicach pozostaną szeregi kilkupiętrowych budynków, shophousy i konstrukcje z blachy falistej, które wciąż stanowią większość miejskiego krajobrazu.

wtorek, 9 czerwca 2015

Dzięki komu przeżyliśmy w Bangkoku?

Krótko i na temat. Rzecz o tych, o których najczęściej się nie pamięta, a dzięki komu, jakby nie patrzeć, żyjemy i funkcjonujemy. Ten artykuł będzie o kucharzach i kucharkach, którzy nas karmili przez kilka miesięcy w Bangkoku.


sobota, 6 czerwca 2015

dziwadła azjatyckie, czy dziwny turysta? cz.1

1. klapki typu japonki / klapki typu classic



To najtańsze obuwie, ale i zdecydowanie najbardziej praktyczne w upalnym i wilgotnym klimacie. Pora monsunowa to krótkie, lecz bardzo intensywne opady deszczu. Intensywne do tego stopnia, że studzienki na ulicach momentalnie zapychają się, a wysokie krawężniki nie stanowią dla zebranej wody żadnej bariery. Wszystko stoi w wodzie, a mieszkańcy brodzą w niej po kolana. Obuwie kryte nie zdaje w takich warunkach egzaminu. Przesiąknie, zabrudzi się i będzie do niczego, podczas gdy najprostsze japonki wystarczy opłukać wodą z butelki i są jak nowe.


wtorek, 26 maja 2015

Cyganie w Bangkoku

Od tego roku w Bangkoku zaczęło działać pewne ciekawe miejsce. Połączenie targu, miasteczka rodem z westernu, zlotu hipisów lub taborów cygańskich. Gypsy Junction udało nam się raz wypatrzyć z okien pociągu, przez przypadek. Potem długo szukaliśmy tego miejsca na mapie. W końcu się udało. Było warto:)

wtorek, 19 maja 2015

Wiza do Indonezji w Bangkoku (i Kuala Lumpur) – co, gdzie, jak?

Wbrew pogłoskom rozpowszechnianym na niektórych portalach podróżniczych i społecznościowych darmowa wiza on-arrival do Indonezji dla Polaków na razie NIE ISTNIEJE. Dwójka znajomych wjeżdżała tam około 10 kwietnia, ja byłam tam 16 kwietnia, a na początku maja kolejni znajomymi wlecieli do tego kraju i wszystkie niewesołe wieści wizowe się potwierdziły. Każdy z nas płacił 35 USD za 30-dniową wizę.
Zresztą, strony ambasad i MSZ na temat darmowych wiz milczą. Znalazłam wprawdzie jakąś poważniejszą stronę indonezyjską, gdzie Polska (Bulanda) wyraźnie widniała na liście krajów, których obywatele za wjazd nie płacą, ale ta teoria się na nic przekłada. Nowe przepisy wizowe wprowadzone dla obywateli około 30 państw (w tym Polski) na razie czekają na zatwierdzenie.


środa, 13 maja 2015

O niczym


Bo i jak inaczej można zatytułować tekst o sprawach tak błahych, że prawie niezauważalnych. Tu, w Azji, diabeł jednak często tkwi w szczegółach, a konkretniej w… wizytówkach.

poniedziałek, 11 maja 2015

Przegląd po roku i 50.000 km przebiegu

Nadszedł moment na podsumowanie ostatniego roku. Zacznijmy od liczb, bo nasz licznik nakręcił już ponad 50.000 kilometrów, z czego 95% przejechaliśmy lądem. Wypada zatem zrobić jakiś przegląd.


czwartek, 7 maja 2015

Pai – mekka hipisów czy hipsterów?

Odwiedziliśmy ostatnio Pai – malutką, tajską mieścinkę na przedmurzu Himalajów, wciśniętą między Birmę i Laos. Pai jest dość znane w Tajlandii, zarówno wśród Tajów, obcokrajowców i Chińczyków (I tu, mały nawias lingwistyczny. Te dwie ostatnie grupy podróżujących celowo oddzielam, bo dla samych Tajów są to dwa odrębne segmenty turystów. Tajski termin falang (farang), oznaczający dosłownie „Obcy” odnosi się tylko do nie-Azjatów. Idąc tym tropem, Chińczyk jest Obcym, ale tylko trochę). 

środa, 29 kwietnia 2015

Autobusy miejskie w Bangkoku - informacje praktyczne

Jak każda wielka aglomeracja, Bangkok posiada szeroko rozbudowaną sieć transportu miejskiego. Mamy zatem do dyspozycji MRT (metro), BTS (kolejka naziemna), taksówki, tuk tuki (w okolicach bardziej turystycznych), busy typu ekspres, pick upy taksówkowe (songthaew), moto taksi, tramwaje wodne, szybkie łodzie tzw. long-tail boats (Rueha hang yao) oraz autobusy miejskie. Wybór jest szeroki i bez większego trudu znajdziemy w Internecie informacje na temat kosztów przejazdu, tras i rozkładów jazdy każdego z potrzebnych nam środków transportu. Każdego, z wyjątkiem tego najpopularniejszego wśród mieszkańców Bangkoku (bo najtańszego), czyli autobusów miejskich.

sobota, 18 kwietnia 2015

Z czego dumni są Tajowie?

Z czego dumni są Tajowie?

Zrobiliśmy ostatnio mały research w bibliotece jednego z Uniwersytetów w Bangkoku, czytając trochę na temat Tajlandii, Tajów, ich kultury. Znaleźliśmy ciekawe zestawienie elementów, z których dumni są Tajowie. Porównaliśmy to z tym, co wielu Tajów nam mówiło i z tym, co sami codziennie obserwujemy w stolicy i czasem poza nią.
Rajskie plaże? Bogata fauna i flora? Wszechobecny buddyzm? Otóż nie. Tajowie dumni są z zupełnie innych rzeczy.

piątek, 10 kwietnia 2015

Jak łapać stopa? - informacje praktyczne

Na piątkowy wieczór, coś wybitnie wakacyjnego: podróże za jeden uśmiech:)

Chcieliśmy podzielić się z Wami naszą opinią na temat książki Christophera Driftera Rules of Thumb. Wiele porad w niej zawartych można by uznać za oczywiste, wynikające ze zdrowego rozsądku, ale jednak są tu także rzeczy przydatne. Dla nas, uczących się "łapać stopa" w praktyce, kilka fragmentów książki okazało się dość pomocnych.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

"Europa, Europa"

Dla tych, którzy po Świętach nie muszą od razu biec na siłownię, polecamy kilka pozycji. W Bangkoku robi się powoli piekiełko temperaturowe, więc pobyt w klimatyzacji z filmem w tle jest chwilowo lepszym pomysłem niż marsz z plecakiem. Choć za tydzień znów wyruszamy w drobną podróż...Ale to będzie temat na kiedy indziej:)

piątek, 27 marca 2015

Nielegalni imigranci z Rosji i Azji

Nie możemy uwolnić się od ich obecności. Są wszędzie i stosują wobec nas przeróżne fortele, abyśmy tylko zbliżyli się na kilka kroków. Ich celem jest zwrócenie na siebie uwagi, co może otworzyć im drogę do lepszego świata. Są nieustępliwe i nie cofną się przed niczym. Mamią nas wrodzonym wdziękiem i otumaniają urodą. Cały czas łapiemy się w pułapkę, chcąc wziąć je na kolana.

środa, 25 marca 2015

TOP rooftop views in Bangkok


Bary i kawiarnie na dachach wysokościowców najczęściej kojarzą się z luksusem i wysokimi cenami. I to całkiem słusznie. Ale nie zawsze tak musi być! Poniżej zestawienie kilku miejsc, skąd można podziwiać różne części Bangkoku. Znajdziecie tu nie tylko snobistyczne knajpy, ale również np. świątynię czy hostel. Bo nie ma co się oszukiwać – jeśli jedziemy na kilkutygodniowe wakacje, a w planach mamy trekkingi i plażowanie, to raczej nie posiadamy „na stanie” szpilek, garnituru czy niewygniecionej białej koszuli. A w większości podniebnych barów obowiązuje odpowiedni strój.

Oto więc, zebrana z różnych przewodników i własnych doświadczeń, subiektywna lista „widoków” od najbardziej przystępnych (cenowo i "ubraniowo") po te bardziej wysmakowane, z biletami wstępów, ścisłym dresscodem dla tych, którzy chcą zaszaleć!

poniedziałek, 23 marca 2015

American dream na dobry początek wiosny

Coraz częściej myślę o Ameryce. O amerykańskich bezdrożach, gdzie czekają nas prawdziwe „cuda”, nieoczekiwane spotkania, ciekawe społeczności. Jedna Amerykanka powiedziała mi, że, choć na pierwszy rzut oka Stany Zjednoczone nie wydają się być ciekawe dla antropologa, to jednak jest tam cała masa „materiału” godnego etnograficznej uwagi. I coraz bardziej się z tym zgadzam. Na fali tej rodzącej się fascynacji polecam kilka filmów drogi. Nie mają one co prawda z antropologią wiele wspólnego, ale z bezdrożami Ameryki na pewno tak.


sobota, 14 marca 2015

HOLI in Bangkok

Jak ognia staram się unikać uogólnień. Nie lubię, gdy ktoś przypisuje jakąś cechę całej narodowości, bo najczęściej jest to nawet nie warte funta kłaków, ma się nijak do rzeczywistości i oparte jest głównie na istniejących stereotypach i naszych wyobrażeniach. Mdli mnie, jak słyszę wyrażenia typu „Tajlandia – kraj uśmiechniętych ludzi”, „Rosja – kraj alkoholików”, „Birma – kraj biedaków, ale szczęśliwych”. I tak można w nieskończoność.

Gdyby nie to, że z gruntu jestem przeciwna podobnym, „kliszowym” wyrażeniom, mogłabym dodać od siebie, że Indie to kraj ludzi, umiejących się bawić. Cóż, rzeczywiście nie wiem, jaki odsetek ponad miliardowej populacji faktycznie uważa się za miłośników zabawy.

Ale gdyby oceniać tylko po tym, co działo się w hinduskie święto Holi na podwórku Tajsko-Indyjskiej Izby Handlowej w Bangkoku… zresztą zobaczcie sami...

niedziela, 8 marca 2015

filmy podróżnicze cz. 1 - Azja Centralna, Kaukaz, Rosja, ZSRR

Podróżować można na wiele sposobów. Jeśli nie robimy tego w sposób tradycyjny, zawsze możemy podróżować palcem po mapie, kursorem po mapach google lub też… siedząc wygodnie w fotelu, oddając się mocy ruchomych obrazów.

Proponujemy (oczywiście bardzo subiektywną) listę naszych typów filmowych, które, na różne sposoby, eksploatują motyw podróży, wędrówki, odkrywania. Ograniczamy ten wybór jedynie do filmów, odnoszących się do tej tematyki w sposób bezpośredni, tzn., że np. nie będziemy brali pod uwagę utworów, które choćby opowiadają o podróży duchowej.

Część pierwsza naszej listy dotyczy Azji Centralnej, Kaukazu, Rosji i krajów dawnego ZSRR. Mamy nadzieję, ze zdołamy ją systematycznie uzupełniać, no i czekamy na WASZE typy!

sobota, 7 marca 2015

Oddawanie krwi w Bangkoku

Azja wyjątkowo dobrze działa na mój organizm. Już drugi raz oddałem krew w tej części świata i drugi raz obyło się bez zamieszania. Pierwszy raz postanowiłem zostawić półlitrówkę w Phnom Penh. Kolejny raz miał miejsce niedawno w Bangkoku. Szczęśliwie, obyło się bez niekontrolowanych zasłabnięć i upadków. W Warszawie dochodziłem jedynie do pierwszego etapu szpitalnej procedury, czyli do pobrania próbki krwi z palca, a potem to już wirował świat.

niedziela, 1 marca 2015

Najfajniejsza na świecie droga powrotna

Pobyt w Malezji zleciał wyjątkowo szybko. Wczesnym niedzielnym rankiem 15 lutego nasz nieoceniony gospodarz, Nasri odwiózł nas na najbliższą stację benzynową, skąd do bramek na autostradę już było niedaleko. Zależało nam na jak najszybszym znalezieniu kierowcy, jadącego na północ. 

środa, 25 lutego 2015

Bangkok-Georgetown, czyli jak przejechaliśmy 1200 km za 1 euro. I nie tylko!

Do Malezji jechaliśmy wyłącznie w celu odnowienia tajskich wiz. Nie traktowaliśmy tego wypadu jak kolejnej przygody. Wyruszyliśmy w drogę bez żadnych oczekiwań. Rzeczywistość przerosła nasze wyobrażenia – tygodniowy pobyt w Malezji był jednym z bardziej pozytywnych doświadczeń podróżniczych w ogóle.

niedziela, 22 lutego 2015

atomowy lodołamacz Lenin

Murmańsk. Miasto pięknie położone w Zatoce Kolskiej i tym samym znajdujące się w bliskim sąsiedztwie Morza Barentsa. Od roku 1985, razem z jedenastoma innymi miastami, w rosyjskiej świadomości funkcjonuje jako Miasto Bohater. To daleka północ Rosji, co odczuwamy nawet w maju. Temperatury nie są w tym miesiącu tragiczne same w sobie, lecz z pomocą wiatru, sprawiają, że dłuższy spacer staje się możliwy tylko dzięki ubiorowi na cebulkę. Dwa polary, kurtka, grubsze spodnie i dodatkowa para spodni termicznych oraz niezbędnik w postaci podwójnych rękawiczek, czapki i szalika. To obowiązkowy zestaw spacerowy. O żelu do włosów mogłem w tym mieście zapomnieć. 

O tej porze roku, na tej szerokości geograficznej, nawet brzoza karelska nie ma zamiaru pączkować. Miastem rządzą białe noce, a w niezamarzającym porcie, cumuje dostojnie protoplasta wszystkich cywilnych lodołamaczy napędzanych energią atomową, Lenin.

niedziela, 8 lutego 2015

Kurze łapki i Fanta dla Buddy – dlaczego Bangkok

Zamiast ponownie osiedlić się w poczciwym Ahmedabadzie w stanie Gujarat w zachodnich Indiach, traf chciał, że wylądowaliśmy w stolicy Tajlandii.

Czy to z powodu tej orientalnej, azjatyckiej egzotyki i wszechobecnej buddyjskiej duchowości? Czy może dlatego, że Bangkok to fascynująca metropolia, łącząca tradycję z nowoczesnością? A może bardziej skusiła nas tutejsza aromatyczna kuchnia? Czy raczej wiecznie uśmiechnięte dzieci (najlepiej umorusane i bose)? Otóż nie. Żadna z tych klisz, którymi karmi się jedynie nasza „zachodnia” wyobraźnia nie wpłynęła na naszą decyzję. Żaden z tych mitów, w które wierzy większość Europejczyków, do nas nie przemówił. Zresztą, ten kto był w Bangkoku wie, że ta ubóstwiana przez nas etykietka „orientalizmu” do tego miasta po prostu nie pasuje.
Powód naszej obecności tutaj jest bardziej prozaiczny: Tajlandia zdążyła nas polubić, zanim my polubiliśmy ją.

sobota, 7 lutego 2015

Przelotnie o lotce

Ciężkie lipcowe powietrze nad deptakiem przeciął głuchy świst, przerywając po łobuzersku naszą rozmowę. Spacer wśród konarów historycznej flory wyspy Shamian został zakłócony. Upierzona lotka – sprawca całego zamieszania – z impetem uderzyła o płytkę chodnika, by już po chwili znaleźć się na trawniku. Ledwie zdążyliśmy namierzyć punkt, w którym ostatecznie wbiła się w zieleń, gdy tuż obok nas przemknęły dwie dziewczynki, o włos unikając zderzenia z naszymi nogami. Lotka jest w końcu najważniejsza i należy ją znaleźć nawet za cenę kilku bolesnych siniaków. Jak w  zwolnionym tempie mrugnęło do nas stadko uśmiechniętych pyszczków Hello Kitty, spoglądających na świat z ich spódniczek i koszulek.  Dziewczynki nie wiele myśląc, dały nura w okoliczne krzewy. Rozpoczęło się gorączkowe przeczesywanie trawnika. A wtórowały mu eksplozje śmiechu, zwątpienia i serie cieniutkich pisków.


środa, 4 lutego 2015

Bangkok FOR FREE

Opuszczony, 50-piętrowy drapacz chmur? A może największy azjatycki bazar? Czy raczej emocjonujący muai tai (tajski boks)? To wszystko czeka na Ciebie w stolicy Tajlandii. Do tego, zupełnie za darmo!

Choć wejście do Wielkiego Pałacu Królewskiego w Bangkoku kosztuje obcokrajowca 500 BHT (50 PLN), to niech Was to nie zniechęca. W stolicy Tajlandii jest całe mnóstwo darmowych atrakcji, począwszy od relaksujących koncertów muzyki klasycznej, a skończywszy na krwi i pocie tajskich bokserów.

piątek, 30 stycznia 2015

O bankach w podróży raz jeszcze.

Przed wyjazdem pisaliśmy o banku, który wybieramy na czas podróży. Szczęśliwcem roku 2014 okazał się CitiBank.


Jesteśmy już w dziewiątym miesiącu azjatyckiej przygody. W tym czasie pojawiło się kilka refleksji i wniosków na temat wyboru „tego najlepszego” banku w podróży.

wtorek, 27 stycznia 2015

dzień w Mymensingh

Do tego malutkiego miasteczka nad legendarną rzeką Bramaputrą pojechaliśmy w Nowy Rok. Mieliśmy dobre przeczucia co do tego miejsca, ale pozytywne niespodzianki, jakie przyniosła rzeczywistość znacznie przewyższyły nasze oczekiwania.

wtorek, 20 stycznia 2015

Dlaczego Bangladesz pierwszy, a Mongolia ostatnia.



Jak obiecałem przy okazji zestawienia z podsumowaniem średnich kosztów naszego przejazdu po Rosji i krajach azjatyckich, zamieszczam drobne wyjaśnienie odnośnie lokat, które poszczególne państwa zajęły na tej liście. 








Wszystko jest, rzecz jasna, względne i raczej na pewno, każdemu z Was przy założeniu takiej samej trasy i czasu do jej pokonania, te koszty rozłożyłyby się nieco inaczej. Takie są uroki podróżowania i kropka. Co jednak ciekawe i przy okazji również znamienne, w naszym przypadku i jednocześnie w naszych odczuciach, przedstawione średnie koszty dokładnie odzwierciedlają to, czego można spodziewać się, odwiedzając wyszczególnione kraje. Fakt, w każdym z krajów podróżowaliśmy nieco inaczej. Ale równocześnie w każdym z krajów próbowaliśmy przemieszczać się, nocować i jeść posiłki w granicach zdroworozsądkowych, czyli naszym zdaniem przystępnie (żeby nie powiedzieć tanio) i co ważne, zdrowo. OK, na marginesie przyznajemy się, że w niektórych krajach popłynęliśmy nieco mocniej alkoholowo, ale bynajmniej ten okresowy wzrost kosztów nie był naszą winą. My jesteśmy jedynie ofiarami spisku cenowego lokalnych producentów :-)

niedziela, 18 stycznia 2015

Hotelowy zawrót głowy cz. 2




Chittagong, hotel EDEN

Nazwa nigdy nie była tak myląca. Był to typowy okołodworcowy hotelik z podejrzanymi typkami włóczącymi się po schodach i z niezmienianą pościelą. Pokój miał kosztować 600 taka, w końcu recepcjonista zgodził się na 500, ale za pokój bez telewizora. Zapłaciliśmy więc 500, a boy hotelowy, odprowadzając nas do pokoju, zabrał po prostu odbiornik. W pokoju nie było za bardzo okien – były za to podejrzane dziury w ścianach i równie podejrzane plamy na prześcieradle. W łazience natomiast odkryliśmy zużytą prezerwatywę w wiadrze. Po prostu RAJ ;)

Hotelowy zawrót głowy cz. 1



Do tej pory, począwszy od Mongolii, a na Birmie skończywszy, sprawa z zakwaterowaniem przedstawiała się w skrócie tak: im więcej płaciliśmy, tym lepszy był standard miejsca. Oczywiście, różniło się to w zależności od kraju (np. za 15 USD w Wietnamie mieliśmy właściwie luksusy z ogromnym śniadaniem, a za tę samą kwotę w Birmie mieszkaliśmy w czystym, ale dość skromnym guesthouse’ie). Niemniej jednak wyżej wspomniana zależność zawsze działała. Zawsze, tzn. dopóki nie dotarliśmy do Bangladeszu. Tam nagle okazało się, że nieważne czy zapłacimy 5 USD czy 20 USD, standard, obsługa i komfort pobytu są tak samo nieprzewidywalne. Ale po kolei.

czwartek, 15 stycznia 2015

CZY PODRÓŻE ZUBAŻAJĄ?




Kwestią, której raczej nikt na portalach podróżniczych nie zaryzykuje hejtować jest bogactwo, jakie otrzymujemy dzięki podróżom. Każdy z nas wie o tym już od dziecka i każdy z nas przynajmniej raz w swoim życiu słyszał, że podróże wzbogacają i kształcą.

Szerokie i gruntowne pogłębienie wiedzy o świecie we wszystkich jej dziedzinach, sieć interesujących i przydatnych kontaktów, rozwijanie znajomości języków obcych, burza pomysłów na przyszłość jako efekt trawienia tego  zastanego i obserwowanego świata. A to wszystko za darmo, wcale nie takie odległe, a i jak przy tym kusi diabelsko. 

środa, 14 stycznia 2015

AVERAGE COST OF TRAVELLING IN RUSSIA AND ASIA



COUNTRY
DAYS OF STAY
AVERAGE COSTS PER PERSON (PLN)/DAY
AVERAGE COSTS PER PERSON (USD)/DAY
BANGLADESH
36
48,61 zł
16,20 USD
MALAYSIA
17
49,65 zł
16,55 USD
THAILAND
23
53,70 zł
17,90 USD
VIETNAM
27
55,43 zł
18,48 USD
MYANMAR (BURMA)
24
56,61 zł
18,87 USD
CHINA
47
59,51 zł
19,84 USD
CAMBODIA
10
64,20 zł
21,40 USD
LAOS
21
65,50 zł
21,83 USD
RUSSIA
24
88,00 zł
29,33 USD
SINGAPUR
2
91,25 zł
30,42 USD
HONG KONG
10
95,65 zł
31,88 USD
MONGOLIA
19
103,29 zł
34,43 USD




Garść publikacji naszych i o nas