Zakup samochodu od miejscowego w
Kirgistanie nie jest niczym skomplikowanym. Dobrze jest, oczywiście,
znać język rosyjski w stopniu komunikatywnym. Co nie zmienia faktu,
że nawet bez znajomości języka rosyjskiego samochód damy radę
kupić bez pomocnika/pośrednika. Po prostu przegramy w negocjacjach
cenowych i zapłacimy więcej. Większego bólu nie ma.
Po terytorium Kirgistanu możemy spokojnie jeździć pojazdem zakupionym od miejscowego i na miejscowych blachach. Jedyne o co musimy zadbać przed przyjazdem do Kirgistanu to międzynarodowe prawo jazdy. Dorota wyrobiła sobie ten dokument w kieleckim wydziale komunikacji za 35,00 PLN (dokument jest ważny przez 3 lata). Do tego niezbędne jest posiadanie tzw. techpasportu, czyli dowodu rejestracyjnego, dokumentu potwierdzającego opłatę podatku, czyli nalogu oraz tzw. doverennosti, o czym będzie poniżej, czyli umowy kupna-sprzedaży, którą spisujemy u notariusza. Ubezpieczenie samochodu nie jest na razie w Kirgistanie wymagane. Miejscowi mówili nam o planach wprowadzenia obowiązkowego ubezpieczenia od lutego 2018. A na razie w przypadku kolizji drogowej etc., dogadujemy się między sobą „na oko, na gębę” i tyle. O te trzy powyższe dokumenty będą was pytać policjanci przy ewentualnej kontroli. Poza tym należy posiadać w samochodzie apteczkę, gaśnicę i trójkąt awaryjny, bo za ich brak też można oberwać jakiś mandat (chociaż nas przy kontrolach nikt się o te apteczki, gaśnice i trójkąty nie dopytuje). Doverennost jest o tyle ważna, że w przypadku chęci odsprzedaży samochodu, a tak będzie za kilka tygodni w naszym przypadku, potencjalny nabywca prawdopodobnie poprosi nas o ten dokument w ramach uwiarygodnienia transakcji. Piszę „prawdopodobnie”, bo np. w Biszkeku czy ogólnie na północy Kirgistanu, jak słyszeliśmy, jest to już pewien standard, podczas gdy na południu zdarzają się jeszcze przypadki honorowej umowy słownej. Przy czym od nas – obcokrajowców – raczej każdy i wszędzie będzie domagać się przedstawienia doverennosti.
Po terytorium Kirgistanu możemy spokojnie jeździć pojazdem zakupionym od miejscowego i na miejscowych blachach. Jedyne o co musimy zadbać przed przyjazdem do Kirgistanu to międzynarodowe prawo jazdy. Dorota wyrobiła sobie ten dokument w kieleckim wydziale komunikacji za 35,00 PLN (dokument jest ważny przez 3 lata). Do tego niezbędne jest posiadanie tzw. techpasportu, czyli dowodu rejestracyjnego, dokumentu potwierdzającego opłatę podatku, czyli nalogu oraz tzw. doverennosti, o czym będzie poniżej, czyli umowy kupna-sprzedaży, którą spisujemy u notariusza. Ubezpieczenie samochodu nie jest na razie w Kirgistanie wymagane. Miejscowi mówili nam o planach wprowadzenia obowiązkowego ubezpieczenia od lutego 2018. A na razie w przypadku kolizji drogowej etc., dogadujemy się między sobą „na oko, na gębę” i tyle. O te trzy powyższe dokumenty będą was pytać policjanci przy ewentualnej kontroli. Poza tym należy posiadać w samochodzie apteczkę, gaśnicę i trójkąt awaryjny, bo za ich brak też można oberwać jakiś mandat (chociaż nas przy kontrolach nikt się o te apteczki, gaśnice i trójkąty nie dopytuje). Doverennost jest o tyle ważna, że w przypadku chęci odsprzedaży samochodu, a tak będzie za kilka tygodni w naszym przypadku, potencjalny nabywca prawdopodobnie poprosi nas o ten dokument w ramach uwiarygodnienia transakcji. Piszę „prawdopodobnie”, bo np. w Biszkeku czy ogólnie na północy Kirgistanu, jak słyszeliśmy, jest to już pewien standard, podczas gdy na południu zdarzają się jeszcze przypadki honorowej umowy słownej. Przy czym od nas – obcokrajowców – raczej każdy i wszędzie będzie domagać się przedstawienia doverennosti.
Na naszym przykładzie zaobserwowałem pięć sytuacji, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć w ramach wyboru i kupna samochodu. Sytuacji niby oczywistych, ale mogących stanowić zaskoczenie.
1. Wybór samochodu na giełdzie
2. Negocjacje
3. Wizyta u mechanika
4. Wizyta u notariusza
5. Zapłata
Ad1.
Na giełdzie samochody są przeróżne.
Jeśli na zakup samochodu chcemy przeznaczyć ok 2000 USD, możemy
przebierać w samochodach rosyjskich, japońskich, koreańskich i
zachodnich (głównie niemieckich), w niezłej kondycji i całkiem
nowych, tzn. ok 2000 rok produkcji. Jeśli mamy wolne jedynie ok 1000
USD, pozostają nam 20-30 letnie pojazdy, ale też nie jest
powiedziane, że prezentujące obraz nędzy i rozpaczy. Po prostu
więcej rzeczy może w nich wymagać naprawy. Do tego należy dodać
różne niespodzianki ukryte. W naszym przypadku Vectra A z 1991
roku, wymagała lekkiego podkręcenia skrzyni biegów, bo ciężko te
biegi nam wchodziły (a o dziwo właścicielowi wchodziły lekko),
hamulec ręczny, którego naciągnięcie miało kosztować 300 somów
okazał się elementem do pełnej wymiany, centralny zamek obejmuje
drzwi z jednej strony i bagażnik jak mu się zachce, a maskę
otwieramy ciągnąc kawałek odstającego druta kombinerkami, bo
wajcha za to otwarcie odpowiedzialna, ułamała się i pan właściciel
uroczyście wręczył ją nam do ręki, żebyśmy nie powiedzieli, że
jej brakuje. Już po napisaniu tego posta wyjechaliśmy z Osza do
Biszkeku, czyli w trasę o długości około 700 kilometrów. Po
przebyciu połowy drogi, nasz silnik wymagał gruntownego remontu
(rozrząd i kilka innych części silnika). Nic nie jest wieczne,
wiadomo, a tutejszych samochodów dotyczy to się w szczególności.
Ad2.
Bardzo rzadko na samochodzie
znajdziemy informację o cenie. Jest tylko informacja o roku
produkcji, spalaniu benzyny i telefon do właściciela. Dzwonimy a
ktoś albo do nas podchodzi, albo podaje cenę przez telefon.
Najczęściej pierwsza cena jest z zupełnej dupy (szczególnie jak
zobaczą nas, travellerów w spodniach trekkingowych, adidasach bądź
sandałach i kolorowych koszulkach, brodatych, co stanowi chyba jakiś
nowy trend od kilku lat, z dredami, wydziaranych i w okularach
przeciwsłonecznych). Powiem tak, 10-15% ceny wyjściowej zbija się
prawie od razu, co nie znaczy że robimy jakiś genialny interes.
Raz, że samochody sprowadzane są np. z Niemiec, Polski lub krajów
nadbałtyckich, gdzie te same pojazdy są 40-50% tańsze niż na
giełdzie w Kirgistanie (dochodzi koszt transportu, cło i pewnie
hotel i jedzenie, bo kilka dni ktoś gnał z tej Europy do Kirgistanu
lub Tadżykistanu). Dwa, że ceny rzucane przez handlarzy mogą być
celowo znacznie zawyżone. Kilka przykładów. Fajnego passata z 1992
roku koleś próbował sprzedawać po 130.000 somów, jak tylko
odszedłem, mówiąc, że mnie nie stać, cena spadła do 90.000
somów (obecnie 1.000 USD to ok. 68.500 somów). Cenę mercedesa 190
z roku 1990, sprzedawca dość łatwo obniżył z 70.000 somów do
45.000 somów, ale potem okazało się, że to niezły wrak, który
zagotuje się nam prawie od razu a jego wnętrze wyglądało jak po
przejściu stada wygłodzonych zwierząt (Nie jest powiedziane, że
taki samochód to zła opcja. Może da się doprowadzić go do
niezłej kondycji za kilka tysięcy somów i mamy fajny wózek. W
naszym wypadku chodziło jednak o sprzedaż pojazdu po miesiącu w
Biszkeku, a stan wnętrza raczej wykluczał potencjalnego nabywcę.
Inna sprawa, że w Biszkeku ludzie szukają trochę lepszego
standardu i nowszych samochodów niż te przyjęte za normalne na
południu Kirgistanu). Jako trzeci przykład podam już nabytą przez
nas Vectrę. Rok produkcji 1991, 1.6 benzyna. Cena wyjściowa 90.000
somów. Facet zszedł do 75.000 somów (podobno wyjątkowo, bo jego
córka dopiero co miała wesele i się standardowo rodzina spłukała,
więc teraz mężczyzna musi spłacać długi, a zatem potrzebował
szybkiej gotówki, ale równie dobrze mógł łgać jak pies,
wiadomo). Później dowiedzieliśmy się, że prawdopodobnie
przepłaciliśmy jakieś 10.000 somów. Podobno bliżej wieczora w
niedzielę, ceny zaczynają spadać, bo następna giełda odbędzie
się dopiero w kolejny weekend. My kupiliśmy samochód w niedzielne
południe. Pamiętajmy jednak, że o stratach możemy mówić dopiero
przy odsprzedaży tego samochodu w Biszkeku. Na razie cały czas mamy
szansę na odzyskanie 100% zainwestowanych pieniędzy, nikłą
szansę, co prawda, bo na północy samochody są nieco tańsze niż
na południu, ale zawsze jakąś mamy :) A teraz ważne
spostrzeżenie. Jak już raz wynegocjujemy cenę to ciężko będzie
nam robić jakieś próby uproszenia o dodatkową ekstra obniżkę.
Tak się po prostu nie robi. Trzeba narzekać i naciskać na samym
początku, bo jak zgodzimy się raz na jakąś cenę i wrócimy
później do tego samego sprzedawcy z pytaniem o ekstra zniżkę „bo
coś tam”, nic z tego nie wyjdzie. Wstępna negocjacja jest czymś
w rodzaju ustnej umowy, że jeśli zdecydujemy się kupić samochód
to za tyle, ile powiedzieliśmy wcześniej. Nigdy mniej (tak to
wyglądało w naszej sytuacji, a negocjowaliśmy z 15-20 kierowcami i
potem do nich wracaliśmy, żeby jeszcze coś tam urwać). Panowie
dziwili się i ucinali mówiąc, że przecież powiedzieliśmy, że
tyle i tyle możemy dać.
Ad3.
Jak już zdecydowaliśmy się na
konkretny samochód i dogadaliśmy na cenę, należy udać się z
właścicielem pojazdu (lub osobą która go sprzedaje w czyimś
imieniu) do pobliskiego mechanika. Z tym akurat nie ma problemu bo w
Oszu (i nie tylko) roi się od avia kas, biur notariuszy,
czajchan i właśnie warsztatów samochodowych. Przy samej giełdzie
też jest kilka warsztatów, więc wszystko prawie na miejscu można
sprawdzić. Co prawda, nie będzie to przegląd z prawdziwego
zdarzenia. Panowie spojrzą pod maskę, uruchomią motor i tak
popatrzą ogólnie czy nic tam nie odpada, ewentualnie zwracając
uwagę na elementy pojazdu, które budzą naszą wątpliwość). Kto
płaci za mechanika? Różnie. Albo właściciel, albo my, albo
dzielimy się np. po połowie kosztami. To wszystko wychodzi w
praniu, bo nikt o tym nie gada przy tej pierwszej negocjacji ceny
samochodu. Wizyta u mechanika jest kosztem ekstra. To jest też
czas, kiedy możemy sami pojeździć tym samochodem i „sprawdzić
jak jedzie”.
Ad4.
Notariusz ma biuro na terenie giełdy.
Można zatem wszystko szybko i łatwo ogarnąć na miejscu. My
musieliśmy jechać na drugi koniec miasta, bo akurat tam mieszkał
właściciel samochodu (dogadywaliśmy cenę z jego wujem). Za
notariusza zapłaciliśmy 1000 somów (właściciel wziął ten koszt
na siebie). Notariusz był akurat w trakcie remontu swojego biura.
Przywitał nas zatem jegomość utytłany farbą i przyprószony
tynkiem. Mimo remontu, biuro, rzecz jasna, działało w najlepsze.
Nasz notariusz odłożył narzędzia i zasiadł przed maszyną do
pisania. I teraz tak. Musimy mieć ze sobą paszporty (co raczej
oczywiste) i jakieś dokumenty z adresem zameldowania. Najpierw
notariusz prosił nas o jakiś adres w Kirgistanie, ale w końcu
machnął ręką i wpisał w umowie kupna-sprzedaży adresy polskie.
Wizyta trwała 15-20 minut. Dopiero u notariusza, właściciel
uroczyście przekazał nam dokumenty samochodu (techpasport,
potwierdzenia opłacenia podatku, czyli nalog) i kluczyki.
Ad5.
To jest ciekawa sprawa. Nie tylko w
Kirgistanie widzieliśmy transakcje dokonywane między kolesiami w
samochodzie, gdzieś w cieniu pod drzewem. To dotyczy pewnie całej
Azji. Panowie siedzą i przeliczają grube pliki banknotów.
Widocznie w samochodzie jest najbezpieczniej. Zaraz po opuszczeniu
biura notariusza, przejechaliśmy się z właścicielem po pobliskich
kantorach (płaciliśmy część w dolarach a część w somach). Jak
już zobaczyliśmy kurs dolara i potwierdziliśmy sobie, że wszyscy
widzimy ten sam przelicznik, pojechaliśmy kawałek dalej, gdzie na
cichej uliczce oddaliśmy się przekazywaniu pieniędzy i
przeliczaniu. Wszystko się zgadzało. Życzyliśmy sobie dobrego
dnia, umawiając się przy kolejnej wizycie w Oszu na wspólne
spotkanie przy płowie, po czym poprzedni właściciel wyszedł z
samochodu i po krótkiej chwili rozmył się gdzieś między
uliczkami i tyle po nim było.
Od tej pory wszystkie ryzyka związane
z pojazdem są już po naszej stronie, a poprzedni właściciel umywa
ręce, co też miało miejsce, kiedy dwa dni po zakupie samochodu,
nasza Vectra padła na pierwszej przełęczy za Oszem.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMyślę, że samo kupno samochodu to nie jest żadna skomplikowana sprawa. Nie wiem jak tam, ale w większości krajów trzeba mieć jeszcze wykupione ubezpieczenie OC> Ja osobiście korzystam z kalkulatora https://kioskpolis.pl/kalkulator-oc-ac/ gdzie mam pewność, że dla mnie zostanie dobrane najbardziej mi odpowiadające ubezpieczenie OC.
OdpowiedzUsuńJa niedawno kupiłem swój pierwszy samochód i już wiem jak ważne jest aby odpowiednio o niego dbac. Znajomy polecił mi używać kosmetyki samochodowe dobrej jakości i to rzeczywiście się sprawdza. Jak na razie samochód wygląda super. Wam także polecam spróbować
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuńFajnie, że te obserwacje mogą się jeszcze komuś przydać. Dziękujemy i pozdrawiamy :-)
UsuńJestem pod wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy serdecznie!
UsuńNaprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy serdecznie!
UsuńNie jest łatwo sprowadzić samochód z USA. Mnóstwo papierkowej roboty, biurokracji oraz kosztów powoduje że jest to raczej operacja nieopłacalna. Do teraz - driveusa.pl pozwoli ci ściągnąć samochód z USA po bardzo niskich kosztach. Skontaktuj się z nami! Zobaczkoszt sprowadzenia auta z usa
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękujemy za miło słowo i załączamy najlepsze mokotowskie pozdrowienia :) :)
UsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAkurat ja nigdy nie miałem okazji być w tym kraju ale jak widać można również i tam kupić auto. Jestem zdania, ze u nas bardzo ważną kwestią jest posiadanie dobrego ubezpieczenia OC. Czytałem o tym na stronie https://kioskpolis.pl/unilink-cuk-porownanie-z-kioskpolis/ gdzie porównano dwóch głównych ubezpieczycieli.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy serdecznie i życzymy udanego weekendu! :)
OdpowiedzUsuńNa dobrą sprawę ja raczej tam ne będę kupowała samochodu, ale porady faktycznie cenne. W sumie gdzie byśmy autem nie jeździli to na pewno również warto jest pamiętać o geometrii. Fajnie o tym napisano w http://lca.pl/moto/legnica,news,65997,Pami_tasz_o_geometrii_k_.html i dla mnie są to ważne kwestie.
OdpowiedzUsuńW sumie ja nigdy tam nie byłam, ale jak najbardziej sam tekst jest bardzo ciekawy. Muszę przyznać, że ja także u nas w kraju posiadam auto i całkiem sporo nim jeżdżę. Właśnie dlatego również posiadam w razie czego kontakt do pomocy drogowej https://www.pomocdrogowa.wwarszawie.pl/ bo nigdy nie wiem kiedy może się przydać.
OdpowiedzUsuńDla mnie samo posiadanie samochodu jest czymś niezwykle ważnym i muszę przyznać, że lubię nim jeździć. Jeśli kogoś także interesują pozostałe tematy to na stronie https://kioskpolis.pl/wartosc-rzeczywista-pojazdu/ bardzo dokłądnie wyjaśniono czym jest wartość rzeczywista pojazdu.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze jestem zdania, że dość ważną kwestią jest na pewno również sama pomoc drogowa. W końcu jak gdzieś jedziemy to nigdy nie wiemy czy nie spotka nas awaria. Ja korzystałem z pomocy drogowej https://holowanie.i-poznan.pl/ i oczywiście każdemu mogę ją polecić.
OdpowiedzUsuńŻyczymy samych wspaniałych przygód i pozdrawiamy serdecznie :)
OdpowiedzUsuńA to ja z kolei uważam, że każdy z nas doskonale wie o tym, że ubezpieczenia OC mogą mieć bardzo różne ceny. Wszystko w zależności od tego, jaką firmę ubezpieczeniową wybieracie, dlatego polecam porównać sobie wszystkie oferty, w celu wybrania tej najlepszej. Ja ze swojej strony do tego celu żyłbym https://beesafe.pl/kalkulator-oc-ac/ .
OdpowiedzUsuń