Jeśli interesuje nas eksploracja Kirgistanu własnym samochodem, można odwiedzić tutejsze giełdy
samochodowe w celu nabycia odpowiedniego środka transportu.
Najlepiej samochód kupić w Biszkeku (gdzie wybór jest większy a
ceny nieco niższe) i potem próbować sprzedać go w Oszu (gdzie
pomimo widocznego nadmiaru samochodów na drogach popyt na dwuślady
wcale nie maleje, a sprzedając samochód mamy szansę na uzyskanie
wyższej ceny). Konferencja w Oszu, która sprawiła, że zawitaliśmy
w
Kirgistanie,
wymusiła na nas zupełnie odwrotne działanie. Z tego powodu
zaczęliśmy odwiedzać giełdę w Oszu w poszukiwaniu tego
najlepszego pojazdu do 1.000 USD (ok. 68.500 somów), bo taką granicę sobie
założyliśmy. Giełda samochodowa znajduje się pod Oszem, przy
trasie w stronę Aravania. Dojedziemy tam z okolic centrum marszrutką
128 (jedzie ulicą Masalyeva). Oprócz tego dowiozą nas tam
marszrutki kursujące na trasie Osz – Aravan. Należy pytać się o
avto rynok,
czyli właśnie giełdę samochodową. Wszyscy panowie będą
wiedzieć, o które miejsce chodzi.
Trochę chodziłem z miejscowym kolegą, a
trochę sam po tej giełdzie i wyniknęły z tego chodzenia
następujące obserwacje.
1. Chodzenie z miejscowym kumplem
2. Chodzenie samodzielne
Ad1.
Kumpel (Kirgiz) zabrał mnie od razu do
części giełdy ze starszymi samochodami zachodnimi (20-30 lat) i
samochodami koreańskimi typu matiz, lanos, tico. Celowo
ograniczyliśmy sobie budżet do 1.000 USD i kumpel, wiedząc o tym
oszczędził nam pozostałych stref giełdy, gdzie samochody są z
reguły nowsze i przeważnie ich cena zaczyna się od 1.500 – 2.000
USD lub jest to strefa samochodów ściągniętych z Rosji (albo
jeszcze z ZSRR). Od razu weszliśmy w strefę, gdzie sprzedawcami
byli sami Kirgizi.
Chodziłem tak z kumplem a raczej chodziłem
za nim i byłem jak taki potulny misio turysta. Panowie witali się,
rozmawiali między sobą, a potem kumpel przedstawiał mi rewelacje
odnośnie danego samochodu. Było to o tyle ciekawe, że w końcu to
ja interesowałem się zakupem samochodu i, co ważniejsze, to ja
miałem za niego płacić. W tamtym momencie byłem jednak
niewidzialny, bo kiedy miejscowy przychodzi z obcokrajowcem to nawet
jak obcokrajowiec zna język, lepiej jest załatwić temat z
rodakiem. Podobnie, jak przyjdzie dwóch obcokrajowców – koleś i
laska – rozmowa będzie wtedy toczyć się między kolesiami, a
laska będzie niewidzialna. Sytuacje niby skrajnie odmienne, ale
jednak ze wspólnym mianownikiem w postaci hierarchii. W relacjach
męsko-męskich obcokrajowiec stoi trochę niżej od miejscowego,
natomiast jeśli nie ma z nami (obcokrajowcami) lokalsa, a jesteśmy
parą lub grupką mieszaną – wtedy oczywiście są pertraktacje
jedynie w grupie męskiej i w tej konkretnej sytuacji obcokrajowiec
stoi na równi swojego miejscowego rozmówcy. Kobieta musi być
kompletnie sama, żeby stać się partnerem do rozmowy (ale i tak nie
będzie pełnowartościowym partnerem). Moja rola ograniczyła się
do słuchania informacji, które przekazywał mi mój kumpel (mimo,
że wszyscy mogliśmy porozumiewać się po rosyjsku), do kiwania
głową, zajrzenia pod maskę i kolejnego pokiwania głową. Nie było
mowy, żebym załatwiał coś samodzielnie. Raz, że mój kumpel
poczuwał się do pomocy a dwa, że wspomniane wyżej relacje
męsko-męskie w najmniejszym stopniu na to nie pozwalały.
Ad2.
W którymś momencie pożegnałem się
z kumplem i postanowiłem obejrzeć jeszcze kilka samochodów. Tym
razem samodzielnie. Zacząłem od parkingu z samochodami sowieckimi.
Stały tam łady przeróżnej maści. Część pamiętała jeszcze
czasy Związku Radzieckiego, inne były już produkcji RF. W części
z inomarkami
(samochodami zagranicznymi) dominowali Kirgizi. W części z
samochodami ściągniętymi z Rosji – Tadżycy.
- Ile za tego żyguli
(model łady)? - zapytałem starszego pana, właściciela pięknego
autka z 1981 roku o połyskującym w słońcu, nieskazitelnym i
krwistoczerwonym lakierze.
- 200.000 somów. Zapraszam! Wsiadaj!
Obejrzyj sobie! Cud mashina!
- zaczął zachwalać sprzedawca.
- Dla mnie trochę za drogo. Szukam auta do
max 70.000 somów.
- Co, nie podoba się?
- Nie, nie. Jest bardzo ładny. Po prostu
nie mam tyle kasy.
- Dogadamy się! 150.000 somów dasz i jest
twój. To dobra mashina.
Czerwona! Horoshaya!
Pożegnałem się z właścicielem i
przeszedłem nieco dalej, do sekcji z nowszymi ładami. A tam
siódemki,
dwunastki,
czternastki,
no słowem cała gama ład do wyboru do koloru. Do tego Nivy i UAZy.
Jest w czym wybierać. Moją uwagę przykuła ciemnoszara łada
„14ka” z kolesiem w środku. Aziz – nowy przyjaciel –
przywitał mnie szerokim uśmiechem złotych zębów i zaprosił do
środka.
- Co potrzebujesz przyjacielu – zaczął,
kiedy przymknąłem drzwi.
- Samochodu szukam. A ten jest za ile?
- To samochód kolegi. On sprzedaje za
120.000 somów.
- To dla mnie za drogo. Rozglądam się za
czymś do 70.000 somów.
- Poczekaj – Azis zatrzymał mnie
szerokim uśmiechem swoich złotych zębów – jakoś się dogadamy.
Za 90.000 somów możesz go brać. A „12tki” nie chcesz? Jest
taka bielutka u mojego kolegi w Batkienie. Słuchaj, pojedziemy tam,
sam obejrzysz. Posiedzimy. Czaj popijemy. Ja też jestem z Batkienu.
Potem pojedziemy do mnie. Ja ciebie morelami ugoszczę. Tam morele
przepyszne rosną. Do Osza będę ci te morele wysyłać. Takich
jeszcze nie jadłeś. A może „7kę” byś chciał? 2005 rok
produkcji. Wiesz jak wygląda? Znajomy ma taką w Nookacie. Ja tobie
taką załatwię za 60.000 somów. Rejestracja będzie kirgiska. Nie
rosyjska. Lepsza. Gaiszniki
(drogówka) nie będą zatrzymywać.
Tak mniej więcej wyglądały spotkania z
Tadżykami. Z Kirgizami było spokojniej i bardziej po naszemu tzn.
pytałem o cenę, jak była za wysoka to dziękowałem i nikt za mną
nie ganiał, nie proponował czajepicia
i wysyłki paczki z morelami do domu :)
Dzisiaj można wszędzie kupić samochód z tym nie ma najmniejszego problemu. Ale mając nowe auto, warto przemyśleć sobie kwestię również wyboru odpowiedniego ubezpieczenia. Tutaj https://unilink.pl/ubezpieczenia/samochod/auto-assistance możecie znaleźć cenne wiadomości o poszczególnych opcjach, jak również możecie liczyć na pełne wsparcie ze strony agencji Unilink.
OdpowiedzUsuń