"ETNO" REFLEKSJE (93) "LP" - niekoniecznie (4) alkohol (4) ARMENIA (1) AUTOSTOP (29) AUTOSTOPEM DO CHIN (8) bajka (1) BANGLADESZ (9) BORNEO (2) BRUNEI DARUSSALAM (1) CHINY (25) depresja (1) DZIWADŁA AZJATYCKIE CZY DZIWNY TURYSTA (6) festiwal (2) FILIPINY (6) FILMY (3) FINANSE (4) FOTORELACJE (50) FRYZJER (3) fura (8) FURĄ PO KIRGISTANIE (6) gazeta (1) giełda samochodowa (5) gołębie (1) GRUZJA (3) herbata (1) HONG KONG (3) hotel (3) INDONEZJA (22) jedzenie (5) języki (1) KAMBODŻA (5) kapurung (1) karaluchy (1) KARTA PLANETA MŁODYCH (3) karty i bierki (1) kawa (4) KAZACHSTAN (7) kible (1) Kielce (1) KIRGISTAN (24) kocury (2) kolej (9) KOSZTY (37) kowalski w podróży (19) LAOS (12) ludzie (80) LULI (5) MAKAO (1) MALEZJA (13) mandaty (1) marszrutka (1) mądralowanie (4) miejsca (64) MJANMA (BIRMA) (12) MOŁDOWA (1) MONGOLIA (9) monk sandals (1) my turysty (26) nieśmiertelny pułk (1) nikiel (2) nóż (1) ODDAWANIE KRWI (3) pieregońszczyki (3) płow (1) policja (3) POLSKA (4) PRAKTYCZNIE (85) projekt badawczy (2) przygotowania przed wyjazdem (7) ROSJA (20) ryż (1) selfie (1) SINGAPUR (3) slow travel (40) slow turystyka (11) słonecznik (1) small talk (7) sprzedaż samochodu (3) sprzedaż samochu (1) straty w drodze (2) street art (2) styl życia (34) Sulawesi (1) sytuacje (50) szok (5) ślub (5) TADŻYKISTAN (2) TAJLANDIA (27) talizmany (2) targ zwierząt (1) telefon (1) tolerancja w drodze (20) tradycja (8) transport (31) transsib (3) trekking (4) UBEZPIECZENIE (2) walki kogutów (2) wielki brat patrzy (2) WIETNAM (9) WIZY (7) wskazówki (22) wydarzenia (7) Z INNEJ BECZKI (58) zakup samochodu (4) zestawienia (4) życie (32)

środa, 21 grudnia 2016

Kielce czarują już po dwóch kwadransach



Mamy 21 dzień grudnia. Kielce myślami zasiadają już przy wigilijnym stole. Doskonale potwierdzają to wizyty w salonach fryzjerskich, gdzie najbliższe terminy na ścięcie czupryny proponowano dopiero po 26 grudnia. Świąteczna atmosfera nie opuszczała też wczoraj bazaru przy ulicy Seminaryjskiej, przed którym – we wtorkowy dzień handlowy – roiło się od przechodniów z choinkami pod pachą i pękiem jemioły w garści. Pomiędzy stoiskami handlowców końca nie było mierzeniu ciuchów i zachwalaniom suszonych owoców, miodów, olejów roślinnych w buteleczkach po „małpkach” i innych domowych wyrobów. Niby koniec roku, zima, ale w powietrzu królował dzisiaj marzec, i z tym większą przyjemnością wybraliśmy się do centrum miasta. Dorota miała kilka spraw na głowie, a mnie pozostał spacer. Rozdzieliliśmy się na 40 minut. I tyle czasu wystarczyło Kielcom, żeby nawet w najmniej korzystnej porze roku oczarować mnie po raz kolejny.

czwartek, 1 grudnia 2016

Esencja slow

Jeszcze przed naszym sierpniowym powrotem do Kirgistanu, otrzymaliśmy telefon od dziennikarza z Newsweeka z prośbą o krótki wywiad. Interesował go temat slow turystyki, "bo w końcu reprezentujemy tę formę podróżowania". I w ten oto sposób dotarło do nas, że forma, jaką samoistnie przybrała nasza podróż, taka normalna i bez zadęcia, to właśnie jest slow

piątek, 18 listopada 2016

Nieśmiertelny Pułk



Od kilku lat obchody kolejnych rocznic zakończenia Wojny Ojczyźnianej (1941-1945) dodatkowo podkreśla symboliczny i uroczysty przemarsz tzw. nieśmiertelnego pułku (ros. бессмертный полк). Za pomysłodawcę marszu uważany jest mieszkaniec Tiumienia, Gennadij Iwanow Kiryłłowicz, przewodniczący Związku Weteranów Batalionu Policji Obwodu Tiumeńskiego (ros. Совет ветеранов батальона полиции по Тюменской области). Według źródeł to on w przeddzień obchodów rocznicowych w 2007 roku miał sen, w którym to maszerował razem z krewnymi przez jeden z placów, wznosząc czarno-białe fotografie weteranów.

piątek, 11 listopada 2016

Galeria handlowa

Galerie handlowe w dużych azjatyckich metropoliach to coś więcej niż przestrzeń handlowa czy szeroki asortyment dóbr i towarów dla tych bogatszych klientów. Tutejsze galerie to coś więcej, niż oferta namiastki kulturalnej w postaci kina z popcornem w europejskiej cenie i coś więcej, niż weekendowy wypad z domu, z braku lepszego pomysłu wynikający. Galerie handlowe to enklawy luksusu. Galerie to oferta upragnionej ucieczki. Ucieczki przed dokuczliwym upałem, przed hałasem, przed brudem. To ucieczka przed niedoskonałościami infrastruktury drogowej i organizacji ruchu, to ucieczka przed przygnębiającą i przytłaczającą zabudową przestrzenną własnego miasta. Dla niektórych to też możliwość wskoczenia na chwilę do tego lepszego (luksusowego) świata.


poniedziałek, 17 października 2016

Jak sprzedać samochód w Kirgistanie. Epilog

Sprzedana! Biuro notariusza opuszczaliśmy z lżejszym sercem. Vectra powędrowała w nowe ręce 28 września, czyli na dwa dni przed naszym planowanym powrotem do Polski. Teraz, z zastrzykiem gotówki w kieszeni, mogliśmy już bez przeszkód zaplanować wycieczkę na największe targowisko w Kirgistanie, a prawdopodobnie również największe w całej Azji Centralnej, bazar Dordoy. 

piątek, 7 października 2016

Jak sprzedać samochód w Kirgistanie

W Oszu opli pełno. Nad Issyk-kulem jakoś ich nie widać. Miejscowi mówią, że opel nie daje sobie rady z warunkami drogowymi na północy. Chociaż na południu drogi też są do dupy. Na Issyk-kulem królują tzw. japuszki, czyli samochody japońskie (przeważa toyota i honda) oraz marki niemieckie, głównie audi, volkswagen i mercedes (w tej kolejności). Podróżując po Kirgistanie, usłyszymy wiele teorii na temat tych najlepszych jakościowo pojazdów. Te opinie często są sprzeczne. A po wysłuchaniu teorii kilkunastu-kilkudziesięciu kierowców jesteśmy w 100% przekonani, że najlepsze rozwiązanie przynosi zaufanie własnej intuicji.

wtorek, 27 września 2016

Własną furą po Kirgistanie ciąg dalszy kontynuacji ciągu dalszego

Przełęcze pokonaliśmy dość sprawnie. Ciemności złapały nas dopiero w połowie zjazdu, już po najgorszych serpentynach. Jazda z prawie sprawnymi hamulcami zrobiła jednak swoje. Wyłaziło z nas zmęczenie. Do tego wszechobecny kurz i ta drażniąca skłonność kirgiskich kierowców do jazdy na włączonych długich światłach! Z przyjemnością przywitaliśmy bramki kontrolne (na trasie Osz – Biszkek znajdziemy dwa punkty z bramkami jak na autostradach). To punkty opłat (wysokość opłaty zależy od rejestracji samochodu. Jeśli samochód zarejestrowany został w Kirgistanie, płacimy mniej, jeśli samochód ma rejestrację zagraniczną – płacimy więcej. My jeździmy na blachach lokalnych, więc na bramkach potraktowano nas jak miejscowych). I teraz tak: nie zgubmy potwierdzenia uiszczenia opłaty, które otrzymaliśmy przy bramkach. Trzeba ten kwitek okazać przy bramkach wyjazdowych. Jeśli go zgubimy, zażądają od nas ponownego uiszczenia opłaty za przejazd całego odcinka. Rzecz jasna, zdarzają się wyjątki, co też miało miejsce w naszym przypadku, bo zdążyliśmy gdzieś posiać nasz paragon. Dorota bardzo poprosiła pana kontrolera o niepobieranie ponownej opłaty i ten otworzył bramki. Kochany!


czwartek, 22 września 2016

Własną furą po Kirgistanie kontynuacja ciągu dalszego

Jak tylko zrobiła się poranna szarówka (pod koniec sierpnia słońce w Dżalalabadzie zaznacza swoją obecność jakoś po 6:00 rano), spakowaliśmy manatki i z wałem korbowym i jego nowym korpusem pod pachą wyskoczyliśmy na sprawdzone miejsce do łapania autostopu. Lecz, zanim tam dotarliśmy, podjechał do nas młody chłopak, pytając gdzie jedziemy. Chciał 1.000 somów za naszą dwójkę (jechaliśmy do Toktogula, czyli 300 km), my zaproponowaliśmy 500 somów i stanęło na naszym. W końcu facetowi i tak było po drodze, a nam zależało na dostarczeniu części przed południem. Po 12:00 zaczyna się tutaj przerwa obiadowa i istniało realne zagrożenie, że naprawa opla przeciągnie się do późnego popołudnia a wtedy musielibyśmy gdzieś po drodze kiblować kolejną noc. Przejazd nocny po przełęczach odpadał, bo zdawaliśmy sobie sprawę z własnej niemocy w przypadku ewentualnych „humorków” samochodu. Tam na górze, z masterem – mechanikiem nie będzie już tak lekko. 

piątek, 16 września 2016

Własną furą po Kirgistanie ciąg dalszy

Udało się nam dojechać na parking czajchany (czyli takiej centralnoazjatyckiej jadłodajni) jakieś 50 kilometrów przed Toktogulem. Udało się to wyjątkowo dobre słowo, bo zdążyliśmy podjechać pod jedno wzniesienie a już przy zjeździe zapaliły się dwie czerwone kontrolki i jedna żółta, po czym silnik momentalnie przestał działać. Szczęśliwie, jakiś kilometr wcześniej warsztat prowadził jeden mechanik samochodowy. Po krótkich objaśnieniach sytuacji, podholował nas do siebie i zabrał się do otwierania maski.

środa, 14 września 2016

Własną furą po Kirgistanie

Papierkowe formalności załatwione. Bagażnik spakowany. Można ruszać! I tak wyruszyliśmy w naszą dziewiczą podróż po Kirgistanie własnym samochodem. Pierwszy odcinek Osz – Cholpon-Ata (nad jeziorem Issyk-kul) przez Biszkek (około 1000 kilometrów), miał być lajtowym przeżyciem. W końcu wszystkie przełęcze z ich ostrymi podjazdami i równie ostrymi zjazdami oraz serpentynami opisaliśmy na swojej aplikacji maps.me już w grudniu 2015 i aktualizowaliśmy w kwietniu 2016. Co jak co, ale tę drogę znamy jak własną kieszeń. Poza tym jest teraz koniec lata. Zamiast śniegu i lodu przełęcze pokrywa trawa o wielu odcieniach i twarzach. Wicher niby dalej wieje, ale na przełomie sierpnia i września jakoś nam nie przeszkadza. Wszędzie pasą się krowy, owce no i, rzecz jasna, stada koni. Na trasie z Osza do Biszkeku prym w tym względzie wiedzie Dolina Suusamyr, która do kwietnia włącznie stanowiła kompletne pustkowie – w grudniu całkowicie biała, a w kwietniu nabierająca nieco zieleni. Teraz pod koniec sierpnia poznaliśmy jej komercyjne oblicze. Kumys i kurut o różnej wielkości kolejno wylewają się i wysypują z tutejszych kramików i przyjurtowych straganików. Specyficzny charakter droga zyskuje również dzięki dziesiątkom jurt, po których zimą najmniejszy ślad nie zostaje. Tylko jakieś szkielety gdzieniegdzie lub rozklekotany barak. Letni przejazd z Osza do Biszkeku powinien stanowić przyjemność dla zdrowia (patrz kumys i kurut) i przyjemność dla ducha (patrz klimatyczne widoczki na przełęczach, wschody i zachody słońca etc).


wtorek, 6 września 2016

Jak kupuje się samochód w Kirgistanie. vol.2

Zakup samochodu od miejscowego w Kirgistanie nie jest niczym skomplikowanym. Dobrze jest, oczywiście, znać język rosyjski w stopniu komunikatywnym. Co nie zmienia faktu, że nawet bez znajomości języka rosyjskiego samochód damy radę kupić bez pomocnika/pośrednika. Po prostu przegramy w negocjacjach cenowych i zapłacimy więcej. Większego bólu nie ma. 

niedziela, 4 września 2016

Jak kupuje się samochód w Kirgistanie vol.1

Jeśli interesuje nas eksploracja Kirgistanu własnym samochodem, można odwiedzić tutejsze giełdy samochodowe w celu nabycia odpowiedniego środka transportu. Najlepiej samochód kupić w Biszkeku (gdzie wybór jest większy a ceny nieco niższe) i potem próbować sprzedać go w Oszu (gdzie pomimo widocznego nadmiaru samochodów na drogach popyt na dwuślady wcale nie maleje, a sprzedając samochód mamy szansę na uzyskanie wyższej ceny). Konferencja w Oszu, która sprawiła, że zawitaliśmy w Kirgistanie, wymusiła na nas zupełnie odwrotne działanie. Z tego powodu zaczęliśmy odwiedzać giełdę w Oszu w poszukiwaniu tego najlepszego pojazdu do 1.000 USD (ok. 68.500 somów), bo taką granicę sobie założyliśmy. Giełda samochodowa znajduje się pod Oszem, przy trasie w stronę Aravania. Dojedziemy tam z okolic centrum marszrutką 128 (jedzie ulicą Masalyeva). Oprócz tego dowiozą nas tam marszrutki kursujące na trasie Osz – Aravan. Należy pytać się o avto rynok, czyli właśnie giełdę samochodową. Wszyscy panowie będą wiedzieć, o które miejsce chodzi.


sobota, 27 sierpnia 2016

W Polskę z buta

W ramach projektu knocknock2016 chodziłem po Polsce równiutko miesiąc, a równiutko to będzie nawet 32 dni. W tym czasie moje koszty życia wyniosły około 1500 PLN. Kwota ta zawiera mandat kolejowy oraz przesadne kupowanie słodyczy i alkoholu, ale kto bezrobotnemu zabroni? Po co wspominam o tej kwocie? A no dlatego, że panuje jakiś trend, kto za ile (za mniej) dalej pojedzie. Jak daleko jesteśmy, ale żyjemy za 2000 USD to jesteśmy frajerzy, ale jak w tym samym miejscu posiedzimy za 100 USD to jesteśmy zaradne kozaki. 

sobota, 20 sierpnia 2016

Small talk, czyli małe-duże rozmowy

Znaczną część tej podróży odbyliśmy w krajach, gdzie za rozmowę musiały nam wystarczyć gesty, uśmiechy i wydukane frazy z google translatora. Ta sytuacja zmieniła się radykalnie po wjeździe do Kirgistanu. Nagle wpadliśmy w euforię z tak prozaicznego powodu jak wspólna płaszczyzna językowa. Ale z drugiej strony nasza chęć rozmowy spełzłaby na niczym, gdyby nie otwartość rozmówców, którzy, może nawet bardziej niż sami Brytyjczycy, uwielbiają small talki do tego stopnia, że nie przeszkadza im ani mróz, ani uciekający autobus, ani status społeczny. Niektórzy nawet uciekają się do niezłych forteli i podstępów – czego się nie robi, żeby sobie pogadać?

wtorek, 26 lipca 2016

Slow Travel, czyli Bartek zap...dala


Jak to mówił pan Jourdain w molierowskim dramacie „Mieszczanin szlachcicem”: „U licha! już przeszło 40 lat mówię prozą, nic o tym nie wiedząc ”, tak i my nie wiedzieliśmy, że uprawiamy tzw. slow travelling, a według przedostatniego „Newsweeka” tak właśnie jest. Tak czy tak, idea jest słuszna i chyba pozytywna, więc dlaczego nie?

ps. na prośbę wielu osób, chodzi o Newsweeka nr 30/2016, 18-24.07.2016

niedziela, 17 lipca 2016

Kirgistan - wracamy!

Ostatni tydzień w Kirgistanie spędziliśmy na pożegnaniach i obietnicach powrotu.

Nigdy w życiu (może tylko w Tadżykistanie 2 miesiące wcześniej) nie kupiliśmy tylu bombonierek, czekoladek i innych drobiazgów na pożegnanie.

Nie chciało się wracać do Europy.

środa, 6 lipca 2016

Zabawki drewniane

Pierwszy raz spotkałem się z rzemieślnikami, tworzącymi drewniane samochody-zabawki, w Dżakarcie. Było to podczas spaceru z dzielnicy Matraman, gdzie mieszkaliśmy, na cmentarz Kalibata. 

wtorek, 21 czerwca 2016

Życie w depresji

Turfan zaskoczył nas zmianą krajobrazu, temperatur i ogólnie pogody. Byliśmy w drodze z Syczuanu do Urumczi a dalej do Kaszgaru, skąd mieliśmy już rzut beretem do kirgiskiego miasta żółtych skał, czyli Sary Tasz. Od ponad tygodnia zmagaliśmy się z niskimi temperaturami i śniegiem. W tym regionie Chińskiej Republiki Ludowej, listopad to kiepska pora dla budżetowego backpackera. Nie ma już spania w jurtach, słabo z łatwym dostępem do atrakcji i ofert z biur podróży. Do tego wieczorem słupek rtęci w termometrze potrafi spaść do minus dwudziestu stopniu, a większość hosteli wita nas kłódką na drzwiach i zabitymi okiennicami. Kończą się folderowe obrazki jesiennych drzewek na tle ośnieżonych turni i grani. Sezon turystyczny zamiera tutaj wraz z październikiem i większe grupy turystów znikają razem z ostatnim opadłym na ziemię liściem.

niedziela, 5 czerwca 2016

Test mnicha

Mnichy miały przejść test bojowy nad Sekwaną. Plan pokrzyżowały obfite deszcze. Sandały nie wyściubiły zatem nosa z walizki. Test bojowy został ostatecznie przeprowadzony w zakamarkach Gór Świętokrzyskich. Warunki i walory biegowe są tutaj wyśmienite. Bo lasy i pagórki, bo szuter i piach, bo wysiłkowe podbiegi i zbiegi. Trasę testową wydłużyłem do 15 kilometrów, a dodatkową trudność sprawiła sama pogoda, przez którą mniej więcej od połowy odcinka biegłem w deszczu i po mokrej nawierzchni.

środa, 25 maja 2016

Alkohol szkodzi zdrowiu!

Niniejszy post w żadnym wypadku nie jest zachętą do testowania taniego alkoholu w różnych zakątkach świata, jak również nie jest zachętą do spożywania alkoholu w ogóle. Nie zmienia to jednak faktu, że półka z alkoholami w lokalnym sklepie to również jakiś obraz tego kawałka dalekiego świata. A my lubimy odkrywać świat w jego wszystkich obliczach :) Z owego zainteresowania światem powstał ranking interesujących i super tanich trunków, które można znaleźć – czasem przy odrobinie własnej inicjatywy i ruszeniu wyobraźnią – w krajach, do których zajrzeliśmy. Ranking z pewnością nie wyczerpuje wszystkich alternatyw taniego alkoholu. Skupiamy się na tym, co sami zdobyliśmy i przetestowaliśmy. Czasem piwko, czasem coś mocniejszego. Z rankingu wyłączamy Mongolię i Bangladesz, bo jeśli już coś tam piliśmy, to było to piwo. Wyłączamy też Rosję, gdyż zaskakująco dla nas, na rosyjskim etapie azjatyckiej przygody tym razem przez cały miesiąc piliśmy głównie czaj :)

niedziela, 15 maja 2016

Koszt dwuletniej podróży

Czołem Polsko! Prawie nie zmieniłaś się przez ten cały czas! :) No, może kilka zmarszczek, ale to nie ważne – my też złapaliśmy kilka nowych :) Chwilowo wróciliśmy, aby uporządkować przemyślenia i dane, uzyskane w ramach azjatyckiej przygody. Będziemy informować o ewentualnych spotkaniach, wydarzeniach, publikacjach etc. a jest z czego to wszystko organizować.
Bartek niebawem rozpocznie marsz po Polsce, o czym też coś więcej niebawem. Co dalej? O tym też wkrótce. Na razie nie zapeszamy :)

piątek, 6 maja 2016

Czas na bajkę

Południowy brzeg Issyk-kula kryje w sobie wiele fajnych miejsc i wcale nie trzeba się bardzo namęczyć, aby znaleźć do nich drogę. Jednym z takich miejsc jest tzw. kanion bajka (ros. каньон сказка). Nie wiem czy widok to prosto z bajki – wyrosłem m.in. na gumijagodach, wilku z petem, Dobromirze i ryjącym beret kolesiu z magicznym ołówkiem – jednakże, bez dwóch zdań, chętnie obejrzę jeszcze raz taką bajkę!

poniedziałek, 2 maja 2016

Shop house style

Ulice Hanoi, Ho Chi Minh, Bangkoku, Georgetown czy Phnom Penh są zdominowane przez wąskie, najczęściej dwu-, trzy- lub czterokondygnacyjne budynki. Część z nich to tzw. shop house. Moda na tego rodzaju konstrukcje przybyła na tereny Azji Południowo-Wschodniej z Państwa Środka. Przykłady podobnej architektury można spotkać na obszarze Laosu, Wietnamu, Kambodży, Tajlandii, Malezji, w Indonezji i Singapurze.

środa, 27 kwietnia 2016

Ryżowa rekreacja trekkingowa

Ryżowe wspomnienia z września 2015. W Banaue postanowiliśmy poszlajać się nieco po słynnych tarasach. Można to zrobić na własną rękę albo poszukać przewodnika w mieście (będzie drożej) lub gdzieś po drodze w chacie miejscowego (będzie adekwatnie do naszych zdolności negocjacyjnych). Wybraliśmy opcję samodzielną i po jakichś trzech godzinach łażenia pięknie zgubiliśmy szlak. Zgubienie szlaku nie jest czymś trudnym (przestrzegają przed tym pracownicy hosteli), bo nie poruszamy się po typowych ścieżkach. Ich miejsce zajmują betonowe lub gliniaste krawędzie poletek i to po nich właśnie chodzimy podczas ryżowego trekkingu :) Długość marszu uzależniona jest od rodzaju „pętelki” jaką chcemy przemaszerować. Nasza rundka trwała jakieś sześć godzin, przy czym dobrą godzinę zastanawialiśmy się gdzie to w ogóle jesteśmy i jak iść dalej. Wbrew pozorom o utratę orientacji pośród poletek nietrudno! Nie ma co jednak dramatyzować. Tam też gdzieniegdzie żyją ludzie, więc zawsze znajdzie się jakaś dobra dusza, która wskaże właściwy kierunek albo, jak to było w naszym przypadku, za jakąś opłatą doprowadzi do zabudowań Banaue.

sobota, 23 kwietnia 2016

Treserzy gołębi z Dżakarty

Dżakarta jest przeszyta siecią kanałów z wodą o wątpliwej czystości. Kanały są gęsto zasiedlone przez biedniejszych mieszkańców i w wielu miejscach przypominają rozległe slumsy bądź dosłownie są nimi. W 2015 roku rozpoczął się proces wysiedlania najuboższych mieszkańców znad kanałów z centralnej części stolicy. Projekt zakłada oczyszczenie miasta i poprawę jego wizerunku wśród przyjezdnych zza granicy. A tych jest coraz więcej, bo na początku czerwca 2015 złagodzono przepisy wizowe dla turystów z wielu nowych krajów. Od tamtej pory, przy pobycie do 30 dni, również Polacy nie płacą za wizę turystyczną.

środa, 20 kwietnia 2016

Nasze koszty pobytu w Tadżykistanie

W Tadżykistanie spędziliśmy 40 dni. Nasze koszty są mało reprezentatywne, jako że charakter wyjazdu był raczej turystycznie-specyficzny. W dużym skrócie, zamiast pamirskich voyage'y skupiliśmy się na bombonierkach i przeróżnych czekoladkach… :) Podobnie jak w Kirgistanie przecięliśmy swój szlak z niezliczoną ilością dobrych dusz, którym w tym miejscu jeszcze raz gorąco dziękujemy – za serce, za bezinteresowność, za pomoc, za cierpliwość i… za pyszny płow, dzięki któremu zdecydowanie poprawiliśmy swoją wagę. 

wtorek, 12 kwietnia 2016

Przykładowe ceny w Tadżykistanie

Podobnie jak pozostałe odwiedzone przez nas kraje Azji Centralnej, Tadżykistan oferuje wypoczynek w cenach przystępnych dla polskiej kieszeni. Koszty mogą nam drastycznie podskoczyć dopiero, jeśli zdecydujemy się na zorganizowane wypady jeepami, trekkingi i wszelkie formy zorganizowanej aktywności w naturze. Jesteśmy wrzuceni do jednego worka z turystami bardziej zachodnimi, czyli w przekonaniu miejscowych zdolność nabywcza przeciętnego polskiego turysty jest taka sama jak Niemca, Francuza, Szweda czy Amerykanina. Ale w całej Azji jest tak samo, więc musimy szukać przystępnych alternatyw dla siebie i tyle w temacie :) 

czwartek, 7 kwietnia 2016

TOP 7 TO DO in OSH

Osz jest nieoficjalnie południową stolicą Kirgistanu oraz miastem dużo bardziej tradycyjnym, żeby nie powiedzieć konserwatywnym. Większość podróżujących traktuje to miejsce jako punkt przesiadkowy w drodze z Kirgistanu do Chin lub też jako ostatni punkt z dostępną cywilizacją przed wjazdem w dzikość Pamiru. Choć nie jest to miasto szczególnie ekscytujące, mam pewne wrażenie, że jest ono jednak ciągle dość niedoceniane i sprowadzane do roli przymusowego węzła przesiadkowego w cztery strony świata.

piątek, 25 marca 2016

Killing machine

Dakan, czyli walki kogutów, to cosobotnia rozrywka części męskiej naszej mahalli. Dakan to też sam kogut, zapaśnik, fighter zawzięty. Fighter, który nie zejdzie ot tak z areny. Zostanie na niej aż do ostatnich sił albo trafi do gara, by wkrótce potem odrodzić się w postaci pysznej i tłustej szorby. Dakan to męskość i siła. Dlatego też za dobrego koguta płaci się na bazarach w oszskim okręgu prawie tyle, co za barana. Im większy drań i bardziej agresywny, tym lepiej.

sobota, 19 marca 2016

Fryzjer z Luli mahalla

Na lutowe strzyżenie przyszła pora akurat w momencie, kiedy wprowadziliśmy się do Luli mahalla, czyli tzw. (choć nie do końca poprawnie) cygańskiego kwartału. Dzięki temu otrzymałem znakomitą okazję do, po pierwsze – pozbycia się denerwującej szczeciny, a po drugie – do zyskania kilku punktów wśród mieszkańców mahalli. Bo w końcu inostraniec, a chodzi tam gdzie i my. 

poniedziałek, 14 marca 2016

Sunday live stock market in Kashgar

Wspomnienie z końca listopada 2015. Niedzielny targ zwierzęcy (live stock market) w Kaszgarze jest czynny od świtu do zmierzchu. Targ znajduje się około 13 kilometrów od centrum Kaszgaru (w kierunku zachodnim). Od głównego placu miasta dojedziemy tam kombinacją autobusów miejskich 8 i 23. Przejazd autobusem miejskim – 1 yuan. Wstęp na targ jest bezpłatny.

piątek, 11 marca 2016

Nocny spektakl na Sulawesi

Jak już wspomnieliśmy, do kopalni niklu na Sulawesi nie udało się nam dostać. Jedna dobra dusza chciała nas tam wprowadzić, ale na przeszkodzie stanął brak wiz biznesowych (przepis podobno wprowadzili od 2015, czyli dokładnie wtedy kiedy odwiedziliśmy indonezyjskie zakamarki). Mimo dobrych chęci, nie byliśmy w stanie tego przeskoczyć. Zadowoliliśmy się zatem nocnym spektaklem przez metalową siatkę. A było na co popatrzeć! :-)

poniedziałek, 7 marca 2016

zielone złoto

Drogi w znakomitej kondycji, zadbana okolica, szkoły, przedszkola, place zabaw i dostęp do elektryczności. Tak wita nas indonezyjska prowincja Sorowako w południowej części Sulawesi wraz z jej bajecznymi jeziorami Matano, Towuti i Makalona. Od miejscowych dowiadujemy się, że jeszcze w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych zeszłego stulecia, wszystko wyglądało zupełnie inaczej, a okolica była dosłownie zapomniana przez świat. 

piątek, 4 marca 2016

Huczne, kirgiskie wesela odchodzą do lamusa

Jeśli lubicie brać udział w zorganizowanych z rozmachem kirgiskich weseliskach, śpieszcie się, bo czas ucieka. Wszystko wskazuje na to, że bieżący rok może być ostatnim sezonem na świętowanie w tak szerokim wymiarze. Trwają zaawansowane prace nad ustawowym ograniczeniem liczby gości weselnych do maksymalnie 200 osób. To górna granica dla rodzin o ekstremalnie wysokiej liczbie krewniaków. W pozostałych przypadkach górną granicą dla liczby zaproszonych gości będzie 150 osób.

niedziela, 28 lutego 2016

TOP TEN TO-DO list in Bishkek

Ostatnio nie piszemy, ale mamy dobre usprawiedliwienie: jakiś czas temu zamieszkaliśmy w "Lyuli Mahalla", czyli dzielnicy, gdzie żyje tzw. grupa etniczna Luli, powszechnie, choć nie do końca prawidłowo, zwana centralnoazjatyckimi Cyganami. Jest nam tu bardzo dobrze, ale wszelkie luksusy, typu prąd, woda, o internecie nie wspominając, są mocno ograniczone. Dziś na moment zawitaliśmy do cywilizacji, więc słów kilka o bardzo przyjaznym Biszkeku. W końcu sezon na Azję Centralną tuż tuż:) 

piątek, 19 lutego 2016

Z Kota Kinabalu do Kuching. Przygoda z kotami w tle


Na Borneo dotarliśmy bez większego planu. Najbardziej interesowało nas słynne miasto kotów Kuching i to głównie ono stało się celem naszego przybycia na wyspę. W Kota Kinabalu, zwanej przez miejscowych „KK”, pogrzaliśmy ławę przez kilka dni, ale dosyć szybko znudziły się nam kolorowe bazary, jak również i samo chodzenie.

wtorek, 16 lutego 2016

Planeta (nie) tylko dla Młodych

Mimo, że Karta Planeta Młodych towarzyszy agrafce i sznurkowi od samego początku podróży, prosimy nie odbierać tekstu jako post sponsorowany :) Z Planetą jesteśmy związani już o wiele dłużej, a przydatność oferty ubezpieczeń podróżnych sprawdziliśmy i doceniliśmy na kilka sezonów przed wprowadzeniem w życie projektu agrafka i sznurek.


środa, 10 lutego 2016

Mołodiec

Mołodiec. W krajach, gdzie funkcjonuje język rosyjski, słyszymy to słowo na każdym kroku. Bo jesteśmy mołodcy, że jedziemy sami transsibem. Bo jesteśmy mołodcy, że chcemy się obszatsa (zakumplować się, pogadać). Bo jesteśmy małżeństwem, czyli też mołodcy. W niektórych krajach nieco dziwi, że już prawie pięć lat po ślubie a wciąż jeździmy nie z dziećmi, a sami. Wystarczy jednak dodać, że tuż po powrocie planujemy dzieciaki i zdziwienie znika. Znowu jesteśmy mołodcy!

sobota, 6 lutego 2016

Wiza do Tadżykistanu w Biszkeku

Zdobycie wizy turystycznej do Tadżykistanu w Biszkeku to proceduralna błahostka. A jeśli mieszkamy w południowej części stolicy, trafienie do ambasady to kaszka z mleczkiem.


piątek, 5 lutego 2016

Wiza do Kazachstanu w Biszkeku

Zdobycie wiz turystycznych do Kazachstanu w Biszkeku to proceduralna błahostka, a jeśli mieszkamy w południowej części stolicy, trafienie do ambasady to kaszka z mleczkiem.


poniedziałek, 1 lutego 2016

Wbita na czekoladę

W przeddzień wyjazdu z Ałmaty postanowiliśmy zwiedzić miejscową fabrykę czekolady Rahat. Zamarzyły się nam degustacja a wraz z nią pijalnia gęstej i gorącej czekolady. 
 
Fabryka mieści się naprzeciw Zielonego Bazaru, zajmując całą powierzchnię pomiędzy ulicami Zhibek Zholu i Makataeva. 

piątek, 22 stycznia 2016

Nasze koszty w Kirgistanie. Pierwsze 40 dni

Skupiamy się tylko na pierwszych 40 dniach, bo w przeciwnym razie tabelka rozrosłaby się do mega nudnych rozmiarów (będziemy na miejscu jeszcze ok. 2 miesiące). A już w tej postaci zestawienie może niektórych z Was zanudzić :) Jak widzicie, nasze koszty w Kirgistanie nie należą do super niskich (jak na to, że mało płacimy za noclegi), ale ma to związek z diametralną zmianą charakteru naszej podróży. Skupiamy się na nowych kontaktach, spotkaniach itd., a to są koszty „inwestycji” wokół projektu o Luli. Poza tym dwukrotnie wjechaliśmy do Kazachstanu (120 USD) i wyrabialiśmy paszporty tymczasowe (80 EURO) – w tym miejscu specjalne podziękowania dla wszystkich pograniczników, którzy postanowili stawiać stemple na czystych stronach, zabierając tym samym wolne miejsce na przyszłe całostronicowe wizy :) Jeśli odjąć te kwestie oraz smaczny koniak i czekoladę, wciąż mieścimy się w pojęciu budget :)

piątek, 15 stycznia 2016

Nasze koszty pobytu w Kazachstanie

W Kazachstanie pobyliśmy krótko, ale taki był plan, bo miało nas tam w ogóle nie być :). Z pewnością wrócimy w te strony na dłużej, bo kraj i jego mieszkańcy zachwycają. Kazachstan to jeden z tych krajów, gdzie nawet my, mieszkańcy Europy Wschodniej, możemy sobie pofolgować i nie będzie to bardzo bolesne dla portfela. Prezentowane wydatki nie mają, co prawda, nic wspólnego z wyjazdem typu „pobyt przez miesiąc za 500 zeta”, ale nie o to chodzi w naszym przypadku i nie to jest celem. Spokojnie można przeżyć w Kazachstanie miesiąc (nawet w dwie osoby) za taką albo i mniejszą kwotę. Szczególnie latem lub jesienią, kiedy śpimy w namiocie, myjemy się w rzece a jedzenie ograniczamy do płowu, samsy i pasztetu z lepioszką. Zimą wygląda to nieco inaczej, co nie znaczy, że jest to awykonalne :)

wtorek, 12 stycznia 2016

Ludzie prezydenta

Siódmy dzień grudnia niczym nie wyróżniał się od dni go poprzedzających. Pogoda w Biszkeku wciąż sprzyjała spacerom. Zima nieubłaganie zabierała się już za porządki po swojej poprzedniczce, lecz zajmowała się tym bez większego przekonania. O nieuniknionej zmianie pogody przypominały na razie jedynie SMSy wysyłane przez operatora lokalnej sieci Megacom: w dniach 09-11.12.2015 na drogach Biszkek-Osz (odcinek 121-138 kilometr i 198-265 kilometr) oraz Karakol-Enilchek (odcinek 45-90 kilometr) spodziewane są zejścia lawin. Prosimy o zachowanie ostrożności! Dziesiątego dnia faktycznie Biszkek przykryła gruba warstwa białego puchu. Możemy jedynie przypuszczać, co dzieje się na przełęczach powyżej 2000 metrów.


sobota, 9 stycznia 2016

Jak zostać przykładną żoną?

Asej ma 11 lat jest jedną z piątki rodzeństwa. Ma trzech starszych braci i jednego młodszego. Gdy przychodzimy z jej tatą do domu, zaczyna uwijać się jak w ukropie – zbiera zabawki ze stołu, układa poduszki, zbiera skórki od mandarynek ze stołu i leci parzyć herbatę. W tym czasie jej brat zaledwie zdążył pozbierać swoje rzeczy z kanapy.

czwartek, 7 stycznia 2016

Przykładowe ceny w Kazachstanie

W Kazachstanie spędziliśmy tylko dwa tygodnie i to głównie w Ałmaty, więc poniższe ceny można potraktować jako ceny obowiązujące w starej i nowej stolicy (w Astanie jest podobno jeszcze drożej niż w Ałmaty). Zakładamy, że w innych częściach Kazachstanu ceny mogą okazać się niższe. Częściowo potwierdził to nasz kilkudniowy pobyt w Szymkencie i Turkiestanie.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Krótka historia o miłości (w Kazachstanie)

Historia Sabiry i Erkina rozpoczęła się niewinnie i pozornie banalnie – poznali się na uniwersyteckim korytarzu. Sabira była wtedy na trzecim roku studiów pedagogicznych. To, że tam wylądowała, to też był przypadek – w końcu całe życie marzyła o fakultecie języków obcych. Ale gdy, jako świeża absolwentka rosyjskiego liceum, poszła na wydział razem z mamą, traf chciał, że przy wejściu stało kilka dziewczyn, paląc papierosy. Jej mama, widząc to, natychmiast zdecydowała, że jej córka w takim towarzystwie studiować nie będzie, więc poszły kilka przecznic dalej i tak Sabira rozpoczęła naukę na wydziale pedagogiki.

piątek, 1 stycznia 2016

Bez telefonu nie istnieję

Nie wyjeżdżajcie z Polski na dłuższy czas bez polskiego numeru telefonu. Do czego ten numer jest potrzebny? Wydaje się, że do niczego. Bo przecież można kupić sobie kartę SIM w kraju, po którym podróżujemy. Połączenia będą tańsze i ułatwiony kontakt z CS, hostelami i w każdej innej sytuacji, o której jeszcze nie myślimy. To wszystko nieważne. Na długi wyjazd, bez względu na wszystko, polski numer też trzeba ze sobą zabrać. Taki tok myślenia reprezentuje niestety większość polskich i zagranicznych instytucji, z którymi od czasu do czasu trzeba się awaryjnie skontaktować.


Garść publikacji naszych i o nas