Do tej pory, w żadnym z krajów, nie
miałem problemu ze znalezieniem lokalnego zakładu fryzjerskiego.
Zawsze jakiś znajdował się dokładnie w okolicy, po której
spacerowaliśmy, a już szczególnie, jeśli sama wizyta nie była w
planie.
Kolejnym miejscem strzyżenia miała być
Indonezja. W Dżakarcie przekonałem się jednak, że znalezienie
fryzjera w naszej okolicy (dzielnica
Matraman)
jest nie lada przedsięwzięciem. I
to nie dlatego, że brakuje fryzjerów. Są wszędzie, a
przynajmniej na pewno wielu z nich mijałem, tyle że wcale o tym nie
wiedząc. Zabudowa Dżakarty jest na tyle zwarta, że ciężko wśród
posklejanych ze sobą budynków wyłapać, zazwyczaj niewielki
punkcik, w którym, swoimi ostrzami, operuje mistrz nożyczek.
Przed wyjściem do
zakładu fryzjerskiego, wjechałem windą na dach naszego budynku
przy Menteng Square. Z poziomu 21 piętra można lepiej przyjrzeć
się okolicy i wybrać kwartał do rozpoczęcia poszukiwań. Tuż za
kanałem, wzbijając się ponad czerwone dachówki niskiej zabudowy,
połyskiwała złocona kopuła meczetu (Masjid
Al Huda-Talang). Postanowiłem
udać się w tamtym kierunku.
Po
kwadransie, szybkim tempem spenetrowałem cały kwartał. Nie ma! A
raczej był jeden. W środku okazało się jednak, że panie
postanowiły porzucić fryzjerski fach na rzecz bardziej opłacalnej
sprzedaży tkanin. Zapomniały tylko poinformować o zerwaniu z
dotychczasowym zajęciem samych klientów. Szyld i
cennik przed wejściem, wisiały
sobie w najlepsze. Nie pozostawało
nic innego, jak iść dalej, na chybił trafił, pośród wąskich
uliczek.
Po półgodzinnym marszu zacząłem
planować przełożenie strzyżenia na kolejny dzień. Błądzenie po
zawiłych uliczkach, bez specjalnych punktów odniesienia, gdzie
życie lokalnej społeczności otrzymuje się jak nad dłoni i gdzie
przestrzeni ledwo starcza na minięcie się z drugim przechodniem,
jest, bez dwóch zdań, fantastycznym przeżyciem. Tym razem, nie
taki jednak był cel. Do tego jeszcze to fatalne słońce, które
odebrało resztki energii i determinacji.
Po prawie trzech kwadransach, zrezygnowany,
udałem się w kierunku głównej drogi. Odprowadzała mnie gromadka
roześmianych dzieci i powitania kolejnych mieszkańców.
W pewnym momencie, wpadł na mnie młody
chłopak. Wychodził z bocznej
uliczki i od razu zagadnął,
czy wszystko u mnie w porządku. Odparłem, że jak najbardziej i już
zamierzałem iść dalej, kiedy pomyślałem, że w sumie to wcale
nic nie jest w porządku, bo kręcę się tutaj już prawie godzinę
i nie mogę znaleźć głupiego fryzjera. Krzyknąłem do chłopaka,
żeby poczekał i zapytałem o zakład fryzjerski w okolicy. To był
strzał w dziesiątkę.
Okazało się, że mój nowy znajomy
pracuje w zakładzie fryzjerskim, który znajduje się nieopodal, tuż
przy kolejnym kanale. Chłopak udał się tam razem ze mną,
najwyraźniej zapominając o swoich dotychczasowych planach oraz
miejscu, w stronę którego zmierzał, zanim mnie spotkał.
Zakład wyglądał jak zwykła klitka.
Wnętrze przypominało niewielki barak, ale wielkie lustra i setki
porozrzucanych po długim blacie kosmetyków, dodawały miejscu
charakteru. Wszędzie walały się kudły poprzednich klientów, ale
samego fryzjera nie było. Chłopak pokazał fotel, na którym mogłem
przycupnąć i udał się po mistrza nożyczek i grzebyka. Po chwili
wrócił jednak sam i oznajmił, że fryzjer teraz odpoczywa, a
sjestę kończy za czterdzieści minut. Nie było rady, musiałem
jeszcze pokręcić się po okolicy. A działo się tutaj sporo, bo
tuż przy zakładzie fryzjerskim znajdował się niewielki kanał, a
kawałek dalej tory kolejowe. W takich okolicznościach miejskiej
przyrody nie można myśleć o nudzie.
Czterdzieści minut spożytkowałem na
spacer zwieńczony grillowanymi bananami w cieście i spotkaniem z
ulicznymi tancerzami. Były też rozgrywki warcabów pod rozwieszoną
przy kanale szmatą i dzieciarnia, kopiąca piłkę na ulicy. Czas
zleciał nie wiadomo kiedy.
Fryzjer już na mnie czekał, popalając
papierosa. Po chłopaku, który mnie przyprowadził nie było śladu.
Zająłem fotel przy wejściu, a fryzjer skupił się na moich
włosach, kopcąc przy tym bez przerwy. Nie padło pytanie, jak ma
mnie ostrzyc. Fryzjer nie czekał też na to, co mam w tym temacie do
powiedzenia. Po prostu zabrał się do roboty. Przyszedłem w końcu
ściąć włosy, więc wiadomo, że ma być krócej.
Po kilku pierwszych cięciach, poprosiłem
o potwierdzenie ceny z cennika, który miałem przed sobą. Fryzjer z
niezadowoloną miną przerwał strzyżenie i przystawił palec do
cyfry, jaką miała mnie kosztować ta przyjemność. Zmroził mnie
przy tym ostrym spojrzeniem, jakby chciał podkreślić, że w jego
salonie wszyscy klienci wiedzą za co i ile mają zapłacić i nikt
mu nie przerywa przy strzyżeniu. Zaciągnął się dwa razy i zaczął
ponownie operować nożyczkami. Trzeba przyznać, że operował nimi
bardzo sprawnie i już po chwili przygotował sobie podstawę do
kolejnego etapu.
Zanim jednak przystąpił do dzieła,
klepnął mnie w ramię i zapytał jak robimy górę. Wspierając
się gestykulacją, zacząłem
wyjaśniać, że tniemy tak mniej więcej połowę, z naciskiem na
mniej, żebym mógł później modelować włosy żelem. Fryzjer
zaciągnął się i wzruszył ramionami. Wyjaśnianie było
zbyteczne, bo i tak nic z tego nie rozumiał. Nieśpiesznie wyrzucił
niedopałek na ulicę i wskazał na ścianę, na której wisiał
plakat z szóstką znanych piłkarzy. No to będzie fryz na piłkarza,
pomyślałem, gdy nożyczki ponownie zabrały się do dzieła.
Trzeba przyznać, że włosy zostały
przystrzyżone prawie równo. Nie ma w tym jednak nic złego, bo
zakład i jego właściciel to miejsce z lokalnym smaczkiem, a koszt
strzyżenia wyniósł 13.000 rupii, czyli poniżej 1 Euro. Stosunek
ceny do jakości, liźnięcia lokalnej atmosfery, czasu wizyty i
niewiadomej w postaci rezultatu samego strzyżenia, wypada naprawdę
nieźle. W przyszłym miesiącu też pójdę!
Hah! Polecam fryzjera w Jogyakarcie! Kiedy weszliśmy do zakładu wyglądającego na salon pierwsze co udaliśmy się do cennika- 4 zł, ale to co działo się potem- magia. Najpierw podano mi herbatę (oczywiście z tysiącem łyżek cukru:)), następnie zabrano się do strzyżenia, potem było mycie głowy, suszenie i MASAŻ! Żyć nie umierać! Żałowałem, że nie zrobiłem tego cięcia na dwa razy :)
OdpowiedzUsuńRozpusta w biały dzień! :-)
OdpowiedzUsuń