Przyjeżdżając
na początku czerwca do Indonezji nie bardzo wiedzieliśmy, czego
spodziewać się po nieuchronnie zbliżającym się Ramadanie.
Trzydzieści dni utrudnionego dostępu do jedzenia i napojów nie
brzmiało zachęcająco. Obawialiśmy się, że po wołaniu do
porannej modlitwy (fadżr) będziemy ugotowani. Posiadamy
nabyte
przyzwyczajenia i potrzeby wynikające z bycia w ruchu, a teraz
mieliśmy o nich zapomnieć,
funkcjonując w rytmie narzuconym
przez posiłek
poranny
(suhur) i
wieczorny
(iftar), czyli nie jedząc i nie
pijąc przez dwanaście
godzin dziennie. W samej Dżakarcie, czas Postu nie jest jednak dla
obcokrajowca nazbyt
uciążliwy.
To przyjemne odkrycie i kolejne zaprzeczenie krążącym stereotypom.
Centra
handlowe i duże, sieciowe restauracje oferują usługi
gastronomiczne bez żadnych zmian. Właściciele lokalnych punkcików
gastronomicznych, które nie przerywają swojej działalności po
wołaniu do porannej modlitwy, w godzinach 6:00 - 18:00 zasłaniają
wejścia i okna lokalu płachtami z ciemnego materiału. Zakrywają w
ten sposób widok na spożywających posiłek. Czyli, reasumując,
jeśli nie jesteśmy wierzącymi muzułmanami, możemy żyć bez
żadnych zmian, po swojemu. Trzeba tylko mieć na uwadze, że
wyglądamy idiotycznie wsuwając coś lub popijając, gdy wszyscy
naokoło nie mieli niczego w ustach od wczesnego poranka. Nie trzeba
też dodawać, że zapachem jedzenia albo pstryknięciem puszki koka
koli w czyjejś obecności, z pewnością zadania miejscowym nie
ułatwiamy. Na wszelki wypadek,
przed 18:00 jedliśmy tylko w domu.
Należy
mieć na uwadze, że wieczorne wyjście do restauracji może się nam
w czasie Ramadanu nie udać bez wcześniejszej rezerwacji stolika.
Mieszkańcy stolicy czekają do godziny 18:00 i pędzą do punktów
gastronomicznych. Inni odwiedzają restauracje dużo wcześniej, na
przykład o 17:00, składają zamówienie i, nie jedząc, czekają
przez kolejną godzinę ze stygnącym posiłkiem na stole, aż
usłyszą wołanie do spożycia posiłku wieczornego. Co bardziej
przygotowani, mają jedzenie cały czas przy sobie, schowane głęboko
w torbie. Gdy wybija 18:00, przechodnie zaczynają masowo wyciągać
z toreb przekąski i napoje. Zdarza się, że niektórzy zrezygnują
nawet z wejścia do autobusu (mimo, że czekali na niego od dwóch
kwadransów) tylko po to, by móc na przystanku, w spokoju, oddać
się konsumpcji zakupionych
wcześniej płynów. Co ciekawe, czas Ramadanu jest jedynym miesiącem
w roku, kiedy w autobusach TransJakarty można spożywać napoje
wewnątrz pojazdu. Na co dzień jest to zakazane. Temperatury są
jednak niemiłosierne, więc nie ma się co dziwić, tego rodzaju
decyzjom :-)
Jak
zatem wygląda Ramadan w Dżakarcie? Przede wszystkim to czas
wyprzedaży. Nie jest to tylko wyprzedaż w centrach
odzieżowo-obuwniczych. Przeceny dotyczą wszystkiego. Ceny produktów
spożywczych i chemicznych lecą w tym czasie w dół, osiągając
pułap do tego stopnia niebezpieczny, że portfele i portmonetki same
wyrywają się z torebek i kieszeni spodni. Naprawdę ciężko
o powściągliwość. Tłumy ludzi
ganiają po galeriach i domach towarowych, co szczególnie widać w
tych lokalnych wielopiętrowych molochach. A
te wyglądają dosłownie jak
mrowiska. Ludzie kłębią się i kotłują przed wejściem i w
środku, na korytarzach i w samych butikach. Rozciągają,
przymierzają, dotykają, dyskutują i sprawdzają wszystko po kilka
razy. Przejście z butiku do butiku zamienia się w nie lada
wyzwanie.
Prawdziwym
punktem docelowym zakupoholików i zakupoholiczek są jednak nie tyle
stołeczne markety, bazary, stragany i centra handlowe, co położone
niespełna 120 kilometrów na południe od Dżakarty miasto Bandung.
Turyści przyjeżdżają tutaj zachwycać się przyrodą i pobliskimi
wulkanami oraz białym jeziorem siarkowym Kawah
Putih. Po drodze jest również
miasto Bogor z założonym w XIX
wieku, przepięknym i rozległym,
ogrodem botanicznym Kebun Raya.
Natomiast mieszkańcy Dżakarty,
kojarzą Bandung najczęściej
z głównym ośrodkiem
przemysłu włókienniczego na
obszarze Jawy
Zachodniej. Do Bandung wyskakuje się
na szybkie weekendowe zakupy i z wypchanymi siatami wraca do stolicy.
Tam to dopiero panuje rozgardiasz!
Przez
cały okres
Postu, Dżakartę przeszywają głuche wybuchy petard. Sklepy
sprzedają je na potęgę, a niektórzy wytwarzają petardy domowym
sposobem. Dla dzieciaków to najlepsza zabawka i mnóstwo frajdy.
Szczególnie, jak nie wybuchnie w dłoni. Huki petard nasilają się
pod koniec Ramadanu, a ostatni dzień i noc przed jego zakończeniem
to już orkiestra wystrzałów, huków i rozświetlone fajerwerkami
niebo.
Ramadan
w stolicy potrafi zrobić wrażenie jeszcze z jednego powodu. Chociaż
bardziej niż o sam Post chodzi tutaj o wakacje, które rozpoczynają
się w dzień po jego zakończeniu. Otóż, w tym jednym krótkim
momencie Dżakarta pustoszeje. Nieokreślone miliony ludzi wyjeżdżają
do rodzin na wspólne świętowanie i rozjeżdżają się w celach
wypoczynkowych. Przypomina to nieco sytuację w Warszawie przed
dłuższym weekendem lub świętami, tyle że w spotęgowanym
wydaniu. Dżakarta to około dwudziestomilionowa
metropolia, z której w ciągu jednego dnia, wyjeżdża
połowa mieszkańców! Nagle robi
się miejsce na parkingu. Kierowcy przestają się śpieszyć. Można
przejść przez jezdnię nie tyle po przejściu wyznaczonym dla
pieszych, co w którymkolwiek miejscu na ulicy. I nie trzeba się
przy tym śpieszyć. Idziemy przez jezdnię, delektując się
chwilową możliwością wyłączenia wszystkich zmysłów i
receptorów obronnych w organizmie.
Głowa wypoczywa, a nie gorączkowo kręci naokoło szyi. Jest bardzo
przyjemnie, wszędzie, za wyjątkiem obrzeży miasta, bo te toną w
gigantycznych korkach.
Wakacje
trwają tydzień i przez ten czas Dżakarta jest najlepszym miejscem
na spędzenie wypoczynku na Jawie. Reszta wyspy, a prawdopodobnie
również reszta całego kraju przeżywa nalot niezliczonych TŁUMÓW
miejscowych turystów i
osób śpieszących w rodzinne strony.
Zapomnijmy w tym czasie o Jogyakarcie
i świątyniach, zapomnijmy o wypadzie na Bromo lub Semeru i o
wodospadach, zapomnijmy o Bali i innych przeróżnych wysepkach.
Najlepiej wyrzućmy z głowy każde miejsce, które wydaje się nam
ładniejsze, bardziej zielone, wyjątkowe i czystsze od pozostałych.
Zostańmy lepiej w Dżakarcie i cieszmy krótką ciszą.
Nasze skrzyżowanie w czasie wakacji. |
Nasze skrzyżowanie po wakacjach. |
Czy wakacje, czy nie, zachód daje radę. |
Tuż po Ramadanie, Yogyakarta staje się najbardziej przeludnionym miejscem w Indonezji, bowiem cała stolica przyjeżdża tutaj na wypoczynek :)) |
Dzięki obowiązującemu w górach dress codowi, po drodze cierpliwe oko napotka bardzo interesujące i jedyne w swoim rodzaju gatunki endemiczne. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz