Czas na krótkie podsumowanie naszych
wrażeń z życia w stolicy Tajlandii. Nie będzie jednak o
zwiedzaniu, a o mieszkaniu. Na
naszym przykładzie.
Bangkok to miasto przyjazne dla portfela i na tym skupimy się w tym
poście.
W internecie funkcjonują przeróżne
porównywarki kosztów życia w stolicach z całego świata (np.
www.numbeo.com,
www.expatistan.com/cost-of-living). Co
prawda, porównywarki biorą pod uwagę oczekiwania
Zachodnie, w związku z czym, życie w Bangkoku wychodzi drożej, niż
w wielu Europejskich stolicach, w tym, w Warszawie. Bangkok jest
olbrzymim miastem. Oficjalne dane mówią o prawie 9 mln mieszkańców.
Nieoficjalnie można tę liczbę zwiększyć o 50%.
Duża, światowa stolica to duże koszty pobytu. Na ogół. Jednak,
wbrew danym z porównywarki, dwie osoby mogą spokojnie przeżyć w
Bangkoku miesiąc, obficie korzystając z szerokiej i fantastycznej
oferty miasta, nie wykraczając przy tym poza budżet 1.000 USD.
Tym razem nie będzie tabelki, bo zajęłaby
zbyt dużo miejsca, a blogspot nie jest na to technicznie
przygotowany. Przeanalizowaliśmy 5 miesięcy naszego życia w
Bangkoku, z których wynika jedno. Życie
w Bangkoku będzie nas słono kosztować, jeśli mieszkając tutaj,
jednocześnie nie pozbędziemy się przyzwyczajeń, które mieliśmy
we własnym kraju. Pierwsza i
najważniejsza zasada – chcemy oszczędnie, żyjmy tak, jak żyją
Tajowie. Kupujmy tam, gdzie kupują Tajowie. Stołujmy się tam,
gdzie stołują się Tajowie. Przemieszczajmy się tak, jak robią to
Tajowie. Wiadomo, że to krzywdzące uogólnienie, bo jest również
sporo Tajów, którzy zamiast klusek, wolą co wieczór na kolację
krwisty stek, a zamiast wody z kostkami lodu, zamówią butelkę
francuskiego wina itd. Większość pozostaje jednak wierna ryżowi,
kluskom i kubkowi wody, a czasem cienkiej herbaty, z kostkami lodu,
który to kubek wieczorem, zamiast wodą, wypełnią lokalną whisky
albo piwkiem Chang lub Leo. Jest też piwo Singha (moim zdaniem
najlepsze). Z tym, że dwa pierwsze piwa to pojemność 640 ml, więc
Singha wypada słabiej na ich tle (500 ml). Wybór do kolacji jest
zatem prosty.
Poruszymy tutaj dwa punkty, najważniejsze
dla budżetowego podróżowania, z których będzie jasno wynikać na
co i za ile można sobie w Bangkoku pozwolić.
Po pierwsze – mieszkanie, po drugie –
pożywienie.
I.
W sumie mieszkaliśmy w Bangkoku przez pięć
miesięcy, z czego ponad 4 miesiące wynajmowaliśmy mieszkanie.
Najpierw był hostel przy ulicy Samsen, czyli w dzielnicy
turystycznej. A później kondominia niedaleko parku Chatu Chak
(chociaż niedaleko, nie znaczy w przypadku Bangkoku, że czasowo
blisko).
Na Samsen, czyli w okolicach Khao San,
można nawet w sezonie, bez problemu, znaleźć pokój dla dwóch
osób z wi-fi i klimatyzacją za 300-350 bahtów (ok. 30-35 PLN). Co
za tym idzie, miesiąc (bez targowania z właścicielem) wynosi
9.000-10.000 bahtów, czyli ok. 900-1000 PLN. Standard jest raczej
miejscowy (np. materac zamiast łóżka), ale możemy liczyć na
czystość, a często również na jakieś meble. Przy
kilkutygodniowym pobycie, będziemy ustalać koszt pokoju na
warunkach indywidualnych, bo właściciel, na przykład, może
zechcieć dodać do rachunku koszty elektryczności, wody, zmiany
ręczników, sprzątania etc., więc powyższa kwota jest tylko
orientacyjna i zależy od naszych indywidualnych zdolności
negocjacji. Koniecznie wszystko dograjmy już pierwszego dnia, bo na
koniec pobytu może zdarzyć się przykra niespodzianka w postaci
rachunku wyższego, niż to, co
sami sobie wyliczyliśmy. Warto sprawdzić, kto prowadzi
hostel/guesthouse. Jeśli obcokrajowiec, dogadamy się łatwiej i
wszystko będzie bardziej „po naszemu”, ale możemy spodziewać
się wyższej ceny za wynajem, niż ta podana na początku (nie
traktujcie tego jako regułę, to jedynie nasza obserwacja). Jeśli
Taj, możemy ugrać niższą cenę, ale trzeba się będzie przy tym
nagimnastykować i istnieje niebezpieczeństwo, że przy zdaniu
kluczy, wyjdą jakieś nieoczekiwane kwasy i nieporozumienia.
Wynajem mieszkania, miesięcznie, może
wynieść nas niewiele więcej. Trzeba tylko pamiętać, że
właściciel mieszkania raczej nie zgodzi się na wynajem przez 1-2
miesiące. Przeważnie minimalny okres to 12 miesięcy lub
ewentualnie 6 miesięcy, ale wtedy opłata miesięczna zostanie nieco
podniesiona. My mieliśmy sporo szczęścia i dwukrotnie
wynajmowaliśmy mieszkanie przez okres 2 miesięcy. Właściciele
często pobierają zastaw w wysokości 2-3 opłat miesięcznych,
który zwracają w dniu zdania kluczy. Wiadomo, są takie części
miasta, jak chociażby okolica parku Lumphini, czy kwartały, które
upodobali sobie ekspaci lub też mieszkania znajdujące się w
bliskim sąsiedztwie stacji MRT i BTS, gdzie ceny wynajmu szybują w
górę i ciężko będzie znaleźć coś w fajnym standardzie poniżej
13.000
bahtów za miesiąc. W innych miejscach, jak chociażby w okolicach
Mochit, czy Kaset Junction (poza szczytem dojedziemy do Lumphinii w
40 minut), mieszkanie 2pokojowe w kondominium waha się w przedziale
od 9.000 bahtów za miesiąc (32 m2) do 13.000 bahtów (40 m2).
Mieszkania są umeblowane na bazie wzorców z gazetki IKEA i czyste.
Standardem jest klimatyzacja. A w wielu kondominiach mamy do
dyspozycji basen (25 m długości, kontrola czystości 1-2 razy w
miesiącu) oraz dobrze wyposażoną siłownię. Problemem jest brak
kuchni w naszym rozumieniu, tzn. mikrofalówka i czajnik elektryczny
może i będą, ale na tym koniec. Sami nie pogotujemy, chociaż
biorąc pod uwagę koszt posiłku, co podkreślimy w dalszej części,
gotowanie w domu to strata czasu, siły i pieniędzy. Jeśli jednak
bardzo chcemy gotować samodzielnie, można kupić na bazarze
kuchenkę gazową.
Zanim jednak dojdziemy do jedzenia,
przedstawimy to, czego możemy spodziewać się przy okazji opłat za
media. Mieszkaliśmy w dwóch kondominiach. W pierwszym, nowszym,
gdzie klimatyzacje również były nowiutkie, a w łazience wodę
podgrzewał bojler, rachunki za prąd wynosiły mniej więcej 950
bahtów (ok. 95 PLN). W drugim, nieco starszym ze starszymi
klimatyzacjami i bez gorącej wody, rachunek za prąd wynosił
2000-2500 bahtów (200-250 PLN). Oba mieszkania posiadały podobny
metraż i były wyposażone w dwie klimatyzacje (warto zatem zwrócić
na ten aspekt uwagę, bo to sporo kasy). Rachunek za wodę, w każdym
mieszkaniu wynosił ok 100-150 bahtów miesięcznie (10-15 PLN).
Internet to koszt rzędu 750-1.000 bahtów miesięcznie, przy czym, w
nowym kondominium nasze mieszkanie było wyposażone w router i w
zasadzie nic nas nie obchodziło. Przychodził rachunek na 750 bahtów
(75 PLN) i płaciliśmy. Właściciel drugiego kondominium wpadł na
genialny pomysł sprzedawania specjalnych kart z kodem dostępu,
ważnym przez jeden miesiąc. Koszt karty to 500 bahtów (50 PLN) i
można na niej zalogować tylko jedno urządzenie. Byliśmy we
dwójkę, więc koszt netu od razu podskoczył do 1.000 bahtów (100
PLN), a jakość połączenia, w porównaniu z pierwszym mieszkaniem,
spadła.
Podsumowując:
1a). Pokój 2osobowy z wi-fi i klimatyzacją
w guesthousie na miesiąc to wydatek 9.000-10.000 bahtów (900-1.000
PLN). Do negocjacji.
1b). Koszt wynajmu mieszkania o bardzo
fajnym standardzie (poza centrum biznesowo-turystycznym) możemy
uśrednić do 10.000 bahtów (ok. 1000 PLN) miesięcznie. Przy czym,
mówimy tylko o kondominiach, bo są też jeszcze tańsze mieszkania
w zwykłych blokach, ale spodziewajmy się tam azjatyckiego standardu
i prawdopodobnie braku Internetu oraz trudności w dogadaniu się.
Można próbować. Chętnie dowiemy się, jak poszło :)
2.Media (uśrednione): elektryczność –
1.000 bahtów (100 PLN), Internet – 1.000 bahtów (100 PLN), woda -
100 bahtów (10 PLN).
II.
Ta część będzie krótsza. Koszty
miesięczne wynajmu mieszkania
z rachunkami,
jak już wspomnieliśmy, zamykają się w granicach 1.200
PLN. A dzienne i miesięczne koszty jedzenia dla dwóch osób w
wersji najtańszej, ale zdrowej i smacznej? Posiłek bez problemu
znajdziemy za 30 bahtów (3 PLN).
Łatwo zatem policzyć, że koszt dzienny
trzech gorących i sporych posiłków dla dwóch osób to 180 bahtów
(18 PLN). Czyli przez 30 dni wydajemy 5.400 bahtów (540 PLN). Coś
przydałoby się jednak pić w tym upalnym klimacie. Jeśli zależy
nam na uzupełnianiu płynów jak najtaniej, z pomocą przychodzą,
dostępne w większości kondominiów i na ulicach Bangkoku,
dystrybutory na wodę. Koszt 1 litra lub 1,5 litra (zależnie od
dystrybutora) to 1 baht (10 groszy). Dystrybutory są czynne 24/7,
więc z pragnienia nie zginiemy. Przy założeniu, że wypijamy we
dwójkę średnio 5 litrów wody dziennie, po 30 dniach wypijemy 150
litrów wody. Zapłacimy za to 150 bahtów (15 PLN). W wielkim
zaokrągleniu, zdrowe jedzenie z ulicznych barów + najtańsze
uzupełnianie płynów, będą kosztować 2 osoby 600 PLN. To
oczywiście pewien ekstrem, bo jednak fajnie jest czasem, niezależnie
od ceny, kupić to, na co mamy ochotę. Fajnie jest też czasem zjeść
coś innego niż ryż i kluski, chociaż ceny zachodnich dań nie
rozpieszczają: dwie pizze
w tajskiej sieci Pizza
bez karty stałego klienta to wydatek 600-800 bahtów (60-80 PLN), z
kartą ok. 400 bahtów (ok.40 PLN), a hamburger lub spaghetti (w tych
niby oryginalnych knajpach) 150-200 bahtów (15-20). Jeśli
zapragniemy przypomnieć sobie smak domowych potraw i zapłacić za
to w miarę rozsądną cenę, można również udać się do IKEI,
gdzie za 100-150 bahtów (10-15 PLN) zjemy fajny (normalny) posiłek,
czyli np. puree z klopsikami i żurawiną. Nie o to jednak w tym
poście chodzi.
Dwie osoby spokojnie przeżyją w Bangkoku,
wydając poniżej 2.000 PLN. Nie będą przy tym mieszkać w namiocie
albo gdzieś pod mostem. Zdołają w tym czasie normalnie się
odżywiać, poznają atmosferę miasta oraz część atrakcji i
zabytków Bangkoku (te bez opłat za wstęp).
Analizowane 4 miesiące (styczeń-maj
2015), wyniosły nas 14.000 PLN, czyli więcej, niż cyfry, które
podałem wcześniej. Wyszliśmy jednak z założenia, że jak
mieścimy się z podstawowymi potrzebami w 2.000 PLN, to możemy
rozpieszczać swój pobyt w Bangkoku zachciankami za kolejny 1.000
PLN. Do tego doszły jeszcze koszty wiz, tabletu, wypadów
wakacyjnych od wakacji, koszty organizacji imprez urodzinowych, bary
na rooftopach dla widoczków, dodatkowe ciuchy wyjściowe na wypadek
wydarzeń kulturalnych itp., których nie braliśmy pod uwagę przed
przyjazdem do miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz