W
Dżakarcie najwygodniej oddać krew bezpośrednio w siedzibie
Czerwonego Krzyża lub w Palang
Merach Indonesia (bank krwi).
Wybrałem PMI, bo miałem tam bliżej.
Od
chwili przybycia na miejsce, wizyta zapowiadała się interesująco.
Cały parter przechodził gruntowny remont. Robotnicy taszczyli worki
i pudła, majstrowali coś przy instalacjach elektrycznych, malowali
ściany i kładli posadzki. Pomiędzy całym tym bałaganem,
przemykały grupki osób z opatrunkiem w
zgięciu łokcia
i torbami smakołyków do regeneracji organizmu po oddaniu krwi.
Wjechałem
na piąte piętro. Tam było jeszcze gorzej. Nie przeprowadzano, co
prawda, remontu, ale panował niesamowity zgiełk. Tłumek ludzi
napierał na biurko ochroniarza, prawdopodobnie chcąc uzyskać
informacje na temat procedury oddawania krwi, rejestracji itd. W
powietrzu kotłowały się setki pytań i odpowiedzi, z których nic
nie rozumiałem. Kobieta obok sięgnęła po formularz z regału przy
ścianie. Z braku innych pomysłów, zrobiłem to samo. Zdążyłem
jedynie rzucić okiem na kartki czterostronicowego formularza, gdy
usłyszałem za sobą: „Mister”! Wołał mnie ochroniarz zza
biurka. „Mister. Come here”. Kiedy podszedłem, ochroniarz
wskazał na przeciwległy stolik: „Mister. Go there”.
Po
chwili siadałem przy drugim biurku. Od tego momentu zaczęło się
coś, co jako białych, niestety, wciąż dosięga nas w krajach
azjatyckich, a tutaj uderzyło ze zdwojoną siłą.
Zacznijmy
od tego, że, abym mógł usiąść, jedna z kobiet ustąpiła mi
miejsca, mimo że nie zakończyła wypełniania własnego formularza.
Zawahałem się, ale widząc to, pan administrator uspokajającym
gestem wskazał na krzesło przy biurku. Kobieta może ostatnie
punkty formularza wypełnić tam, gdzie stoi. Administrator poprosił
o wypełnienie formularza rejestracyjnego, ale szybko zreflektował
się, że nie ma tam grama tekstu w języku, który mógłbym
zrozumieć. Postanowił wypełnić pola osobiście, przepraszając za
nietakt. Moja rola ograniczyła się do okazania paszportu i złożenia
podpisu we wskazanych miejscach. „Sir. Go there”.
Stanąłem
w otwartych drzwiach, obserwując pomieszczenie. Była to sala o
sporej powierzchni, którą przedzielono niewielkim parawanem na dwie
samodzielne strefy, a w każdej z nich dodatkowo wyodrębniono po dwa
sektory. W strefie pierwszej mieściła się poczekalnia dla osób,
które przeszły proces rejestracji i oczekiwały na pobranie próbki
krwi i potwierdzenie grupy dawcy. W strefie drugiej ulokowano
parawany, za którymi przeprowadzano wywiad lekarski, jak również
część z leżankami dla dawców krwi, którzy przeszli już
wszystkie niezbędne badania kontrolne.
Poczekalnia
dla osób oczekujących na pobranie próbki krwi pękała w szwach.
Mimo to, jak tylko pojawiłem się na sali, poproszono mnie do
stolika. Czyli władowałem się poza kolejnością.
Po
oddaniu próbki, przeszedłem w obstawie jednego z pielęgniarzy do
drugiej strefy. Nadszedł czas na przeprowadzenie wywiadu
lekarskiego. Dziewczyna z kolejnej rejestracji wskazała na parawany
po swojej lewej stronie i poprosiła o zajęcie miejsca. Parawany
były dwa, więc wybrałem ten najbliżej siebie. Okazało się
jednak, że lekarz czeka na mnie w tym dalszym. Jedna z pielęgniarek
przeprosiła mnie serdecznie za całe nieporozumienie i odprowadziła
trzy metry dalej, za właściwy parawan. Wywiad lekarski polegał na
potwierdzeniu, że znalazłem się tutaj, aby oddać krew, po czym,
jeden z pielęgniarzy wskazał mi drogę do leżanki. Chociaż
wskazał, to może nie najlepsze słowo. Pielęgniarz obszedł się
ze mną prawie jak z jajkiem, prowadząc osobiście na miejsce i
pomagając w odpowiednim ułożeniu się na leżance. Oddalił się
dopiero, gdy po raz kolejny potwierdziłem, że jest mi wygodnie.
Rzuciłem
okiem na serial, rozmawiający do mnie ze ściany. Nie upłynęły
trzy minuty, a pielęgniarz był przy mnie z powrotem i zabierał się
do instalacji sprzętu. Bardzo przy tym przepraszał, że musiałem
tak długo czekać. Upewnił się jeszcze raz, czy na pewno czuję
się dobrze i przystąpił do działania, mocno zaciskając opaskę
na moim ramieniu.
„Sir, proszę wciągnąć głęboko powietrze”. Wciągnąłem,
jak prosił, a igła przebiła się w tym czasie przez tkankę. „Sir,
OK?” Sprawdził moje samopoczucie raz jeszcze. Nie było źle,
chociaż tym razem ukłucie bolało silniej, niż dotychczas.
Pielęgniarz
przysiadł na krzesełku obok mnie. Miał na imię Fahrul.
Rozmowa rozkręciła się na dobre. A zaczęliśmy od dziewczyn z
recepcji: „Sir, dziewczyny prosiły, aby panu przekazać, że jest
pan handsome”. Rzuciłem okiem na recepcję. Cztery laski w
hidżabach szeroko uśmiechały się w moim kierunku, a gdy go
odwzajemniłem, recepcję zalała fala serdecznego śmiechu.
Następnie było kilka słów o mnie i o tym, co robię, a dalej
historia samego pielęgniarza, który, choć urodził się w Medanie,
w północnej części Sumatry, doświadczenie zawodowe postanowił
zdobywać w Dżakarcie. Dyskutowaliśmy w najlepsze, a pozostali
pacjenci leżeli samotnie, w ciszy spoglądając na sufit lub
zerkając w telewizor. „Done”, zakomunikował
Fahrul
i zabrał się do wyciągania igły. „Sir. Proszę przycisnąć
w tym miejscu”. „Tam dalej jest pokój, gdzie czeka na pana
pakiet regeneracyjny”. „Sir, czy wszystko jest na pewno OK”?
„Może pan wstać z leżanki?” Wstałem bez problemu, ale kłopoty
pojawiły się podczas próby założenia japonek. Zakładanie i samo
poruszanie się w nich cały czas przerasta moje możliwości. Nie
inaczej było tym razem. Klapki wcisnęły się pomiędzy nie te
palce co trzeba. Musiałem przy nich gmerać i poprawiać. Nie
umknęło to uwadze Fahrula,
który miał niezły ubaw. Szybko jednak zreflektował się i ucichł.
W
sali obok czekała na mnie torba ze słodkościami i zestaw witamin
do regeneracji organizmu. Podpytałem Fahrula
o możliwość wykonania drobnej dokumentacji tabletem. „Sir,
potrzebna jest zgoda lekarza”. OK, odparłem. To gdzie go znajdę?
„Sir, ja to załatwię”. Po chwili otrzymałem zgodę, to znaczy,
podeszła do mnie pani doktor, która wcześniej prowadziła ze mną
wywiad i powiedziała „OK”. I tyle. Pielęgniarz wczuł się w
rolę opiekuna, ustawiając wszystko i wszystkich naokoło do jak
najlepszego ujęcia.
Kiedy, na chwilę, przestałem pstrykać, Fahrul
zbliżył się do mnie. „Sir, czy mogę już wrócić do swoich
obowiązków”?
Jl. Wijaya I No.5
Jakarta Selatan
Kota Jkt Sel., Daerah
Khusus Ibukota Jakarta 12170
Kav. 96 Pancoran
Jl. Jenderal Gatot
Subroto
Mampang Prpt.
Kota
Jkt Sel., Daerah Khusus Ibukota Jakarta 12780
PS. W Indonezji jest mega wielkie zapotrzebowanie na krew typu BRH–
Jak posiadacie właśnie taką grupę krwi, możecie tam zrobić wiele dobrego. PMI Jakarta - sala wypoczynkowa. |
PMI Jakarta - zespół pielęgniarek, obsługujących salę wypoczynkową. |
PMI Jakarta - rzut na salę główną. Wyjątkowo spokojny moment. Podobno, dziennie krew oddaje tutaj ok. 500 osób, ale że mamy wciąż Ramadan, ilość dawców jest mniejsza i nieregularna. |
PMI Jakarta - próbki trafiają do lodówki. |
PMI Jakarta - ekipa remontowa przy pracy. |
PMI Jakarta - ochrona obiektu. |
Już w domu, a ze mną zestaw regeneracyjny: soczek jabłkowy, mleko czekoladowe, bułka z czekoladą i krakersy serowo-bananowe. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz