Drogi w znakomitej kondycji, zadbana
okolica, szkoły, przedszkola, place zabaw i dostęp do
elektryczności. Tak wita nas indonezyjska prowincja Sorowako w
południowej części Sulawesi wraz z jej bajecznymi jeziorami
Matano, Towuti i Makalona. Od miejscowych dowiadujemy się, że
jeszcze w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych zeszłego
stulecia, wszystko wyglądało zupełnie inaczej, a okolica była
dosłownie zapomniana przez świat.
Wybraliśmy to miejsce trochę z
przekory, ponieważ mało który turysta zahacza o ten region, raczej
omijając go szerokim łukiem i waląc prosto na wybrzeża i
pomniejsze wysepki lub bezpośrednio do Tana Toraji. Poza tym
turystyka industrialna jest wciąż nową i mniej popularną formą
wypoczynku, a nas samych również interesowały nieco inne widoki.
Pola ryżowe, niebiańskie plaże, soczysta zieleń dżungli – to
wszystko już odrobinę nam się przejadło.
Przemieszczaliśmy się po Azji
Południowo-Wschodniej już bez mała półtora roku, a zatem przy
wjeździe na Sulawesi nasze fascynacje naturą ustąpiły miejsca
przyzwyczajeniu.
Przy wyborze destynacji w sierpniu
2015, padło na firmę Vale, czyli jednego z głównych producentów
niklu na świecie. W Sorowako mieści się kopalnia, którą zarządza
owa brazylijska (a dawniej kanadyjska) spółka. Jest to druga co do
wielkości kopalnia niklu na świecie. Największa znajduje się
również na obszarze Indonezji, w Papui.
Do środka nie udało się nam wejść,
bo z w ostatnim roku zmieniono przepisy i oprócz kogoś, kto nas
wprowadzi, należy dysponować jeszcze wizą biznesową. Spełnialiśmy
tylko jeden z tych warunków. Mogliśmy za to obserwować (z daleka)
proces przetapiania niklu. W ciągu dnia nic ciekawego, ale nocą
jest moc!!! Podzielimy się tym widokiem w kolejnym poście.
A tymczasem, dzięki uprzejmości
naszego nowego przyjaciela, skupiliśmy się na okolicy, która mimo
nieuniknionej przyszłej degradacji środowiska (na razie wciąż
jeszcze jest dobrze), związanej z ekspansją i poszukiwaniami nowych
rud niklu, oferuje mnóstwo turystycznych emocji.
Indonezyjska prowincja Sorowako w
południowej części Sulawesi to okolica mało uczęszczana, a
szkoda, bo drzemie w niej duży potencjał. Turyści wybierają
Rantepao w Tona Toraji, bo to świetna okazja na podejrzenie innej, a
dla niektórych może i oszałamiającej, ceremonii pogrzebowej. Inną
destynacją są chociażby Togeany o niebiańskich plażach. Sorowako
nie leży też przy głównej trasie przelotowej z Makasar do Manado.
Jest za to częścią systemu wodnego Malili Lake.
Mamy tutaj trzy jeziora o
fantastycznej barwie wody (dzięki złożom niklu) – Matano
(zamyka dziesiątkę najgłębszych jezior świata), Towuti (drugie
największe jezioro na Sulawesi, numerem jeden jest jezioro Tobe),
Makalona i jeszcze dwa nieco mniejsze – Lontoa i Masapi.
W niedalekiej odległości od wioski
rybackiej Sorowako mamy, znane jedynie miejscowym wodospady, które
pozwalają ukryć miłosne sekrety zakochanym parom (młodzi Muzułmanie wiedzą jak obejść obowiązujące i radykalne tradycje) oraz są
doskonałym punktem na wypoczynek z rodziną. Mamy górskie otoczenie
i malowniczą rzekę Larona z jej siedliskami krokodyli, które to
można obserwować, podpływając bliżej wynajętym kutrem bądź
łodzią. Mamy wciąż dziewicze tereny parku narodowego, które
oprócz miejscowych, w wolnym czasie penetrują chyba tylko
kontraktowi pracownicy kopalni niklu (jeden z pracowników stworzył
nawet obszerną dokumentację ptaków zamieszkujących zasponsorowany
przez kopalnię rezerwat - więcej o tym można znaleźć na stronie kopalni).
Z dodatkowych atrakcji, nad jeziorem
Towuti można przyjrzeć się z bliska procesowi wzmacniania drzewa
tekowego. Bale leżą na dnie w przystaniach wielu wiosek i,
„dojrzewając” w ten sposób, wzmacniają włókna, twardnieją i
zwiększają ogólną wytrzymałość. Bez owego procesu leżakowania,
drzewo nie nadaje się do roli podpór przyszłych domostw i
pomostów.
Przy odrobinie szczęścia możemy załapać się również
na teatr przyrody. To już jezioro Matano, gdzie w zasadzie każdego
roku tylko na przełomie grudnia i stycznia pojawia się tornado.
Czemu akurat w tym okresie, nikt nie wie. Zjawisko wciąż oczekuje
na wyjaśnienie i stanowi przedmiot badań i analiz naukowych.
Mamy
też i cel naszej wizyty, czyli wspomnianą już wcześniej
kopalnię niklu. A ta, zdominowała życie mieszkańców okolicznych
miejscowości i wsi, uzależniając wszystkich od siebie i
zaestymowanych planów wydobywczych. Kopalni czy może lepiej
powiedzieć całemu kombinatowi wydobywczemu zawdzięczamy
nieoczekiwany nocny spektakl, który bardzo urozmaicił nasze
okołorównikowe wspomnienia. A dlaczego? Jak już wspomnieliśmy, o
tym w kolejnym poście.
|
Tutaj nikiel wszędzie mamy jak na dłoni. |
|
Pancavarna zawsze pięknie mieni się w słońcu. |
|
"Lepsza część Sorowako", czyli dzielnica dla pracowników kopalni. |
|
Pomost dla lokalsów. Sorowako |
|
Jeden z placów dla dzieci, przysponsorowany przez kopalnię. |
|
Spoko rzecz w porze deszczowej. |
|
Jedno z tych tysięcy miejsc, których nie znajdziemy w przewodnikach po Indonezji :) |
|
Pomost dla miejscowych, ale też w bliskości domków pracowniczych kopalni Vale. |
|
Genialny wodospad, a w zasadzie nikt o nim nie wie (oprócz miejscowych). |
|
Indonezyjski skurwol, czyli coś co wygląda jak puszek z kwitnącej lipy. Nie dotykajcie tego pod żadnym pozorem. Draństwo ma wielkość około 1 centymetra, a jest w stanie zorganizować nam poparzenie 3 stopnia na powierzchni skóry równej rozmiarowi dwóch dłoni, czyli zabawa jak z niektórymi meduzami. Niestety, wysłałem już do Polski zeszyt, w którym zanotowałem nazwę tego robala, więc na razie niech będzie to "no name robal" :( |
|
Przystań tylko dla osób z przepustką od kopalni. Czasem wyjątek zrobi się dla białasów. Pozostali, czyli miejscowi bez związków z kopalnią, raczej wstępu tutaj nie mają. |
|
Miasteczko rybackie Sorowako. |
|
Miasteczko rybackie - Sorowako. |
|
Kolejna garstka zielonego złota prosto z Sorowako. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz