Podróżowanie po Azji
Południowo-Wschodniej drogą lądową było czymś banalnie prostym w czasie naszej
azjatyckiej przygody w latach 2014-2015, ale okazuje się, że przez ostatnie
kilka lat budżetowy backpacking przeniósł się w jeszcze inny wymiar lekkości. A
chodzi o prawdziwą zmorę większości podróżników – lokalne taksówki. Spotkanie z
nimi na dworcach autobusowych lub kolejowych potrafi nadszarpnąć nerwy i
oszczędności nawet najbardziej zaprawionym w bojach podróżnikom. Kto nie miał
okazji po kilkunastu godzinach autostopowania lub nużącej jazdy lokalnym
transportem bez miejsca na nogi targować się z „przyjemnymi” panami, mając na
sobie ciężki plecak i marnując swój czas na męczące negocjacje z pomocą
wyliczeń i rysunków na wymiętych kartkach papieru, gestykulacje, nieszczere uśmiechy
i niekończące się tłumaczenia, że nie chcemy do hotelu, ten nie ma czego
żałować. Taksówkarze w Azji są udręką turystów również i dzisiaj, z tym że w
ostatnich latach, w największych miastach i regionach turystycznych z pomocą
tym drugim przyszedł Grab.
Grab to konkurencja Ubera,
która zawojowała całą Azję Południowo-Wschodnią i zrewolucjonizowała
przemieszczanie się po tutejszych miastach a czasem również podróż pomiędzy
miastami. Idea GrabTaxi sięga swoimi
korzeniami roku 2011, kiedy to jeszcze pod nazwą My Teksi wyszła naprzeciw oczekiwaniom
mieszkańców Malezji. Pomysł szybko się przyjął i w niedługim czasie został
przeniesiony do krajów sąsiednich – w 2013 rozpoczęła się ekspansja Singapuru,
Tajlandii i Filipin, a w roku 2014 działalność Graba objęła również miasta
stołeczne Wietnamu i Indonezji. W chwili obecnej GrabTaxi funkcjonuje w
Singapurze, Malezji (na kontynencie oraz na Borneo – w sumie 30 miast),
Indonezji (135 miast, głównie na Jawie, Sumatrze, Sulawesi i Bali), Tajlandii
(16 miast), Wietnamie (36 miast), Filipinach (16 miast), Mjanmie (Yangon,
Mandalay) i Kambodży (Sierm Reap, Phnom Penh).
W 2015 roku, mieszkając w
Dżakarcie, korzystaliśmy z Go-Jek’a, który działał na tej samej zasadzie co
Grab czy Uber, ale dotyczył tylko mototaxi – kierowców skuterów i motorów.
Grab, w zależności od zakorkowania danego miasta, rozwija się indywidualnie,
oferując klientom kierowcę motoru albo samochód osobowy.
Zalety Graba poznałem
dopiero dzięki tegorocznym wyjazdom służbowym na Półwysep Malajski i szczerze
żałuję, że informacja o istnieniu tej apki nie dotarła do nas nieco wcześniej w czasie azjatyckiej tułaczki, bo w wielu sytuacjach okazałaby się nieoceniona.
Szczególnie przy nocnych autostopach, które zazwyczaj kończyliśmy na rogatkach
miast i pojawiał się problem z dotarciem do centrum. Jeśli miasto było niewielkie, nie pozostawało nic innego jak iść pieszo przed siebie, rozglądając
się za jakimś tanim hotelem albo miejscem na przekimanie do świtu. Jeśli
kierowca zostawiał nas na rogatkach dużej aglomeracji miejskiej albo przy
ostatnich bramkach lub stacji benzynowej tuż przed zjazdem do miasta, jedynym
ratunkiem było łapanie przypadkowej taksówki, tuk tuka albo wsiadanie do
pierwszego lepszego samochodu i wtenczas koszt przejazdu zdecydowanie nie
mieścił się w ramach podróży w opcji budget.
Podobnie z wychodzeniem z miasta na wylotówkę. Ile to godzin zmarnowanych i
litrów herbaty chryzantemowej wypoconych! A wystarczyło złapać Graba i za
równowartość dolara-dwóch przemieścić się bliżej rogatek. No, ale co
pochodziliśmy przez tamte dwa lata po miejskich peryferiach i co jaszczurów w przydrożnych
rowach napłoszyliśmy, to nasze :D
Po raz pierwszy usłyszałem o
tajskiej wersji Graba we wrześniu 2018, ale zalety aplikacji mogłem
przetestować i docenić dopiero w listopadzie 2018 na południu Malezji, w
mieście Kluang, gdzie taksówkarze Graba świetnie sprawdzili się zarówno przy kursach
miejskich (odcinki około 3 kilometrów to koszt 5 MYR) jak i na dłuższych
dystansach (Do miasta granicznego Johor Bahru –odcinek 100 kilometrów to koszt
ok. 90 MYR. Za ok. 90 MYR można również przejechać odcinek 110 kilometrów z
Kluang do nadmorskiego Mersing. Nie jest to jakoś super tanio, zważywszy na
fakt, że ceny biletów autobusowych na
wspomnianych odcinkach oscylują wokół 10 MYR. Jeśli jednak podróżujemy w grupie
3-4 osób naprawdę zaczyna to mieć sens!).
Grab znakomicie wpisał się w
oczekiwania społeczności Azji
Południowo-Wschodniej, oferując to, czego przy przejeździe standardową taksówką
wcześniej po prostu brakowało – zaufanie. Trzy główne hasła przewodnie marki to
szybkość (speed), pewność (certainty) oraz bezpieczeństwo (safety) i faktycznie
każde z nich Grab realizuje z pełną stanowczością. Nie zdarzyło mi się czekać na
taksówkę dłużej niż 5 minut, a w razie nagłej zmiany planów zarówno kierowca,
jak i klient mogą wzajemnie uprzedzać się o opóźnieniach sms’em lub
telefonicznie (co, z oczywistych względów, jest realnym ułatwieniem głównie w
Malezji i Singapurze, ale na Filipinach, z naciskiem na Manilę, dzięki pięciu dziesięcioleciom silnych wpływów USA, też się z taksówkarzami dogadać możemy, a
w każdym razie takie są nasze dotychczasowe doświadczenia). Podobnie jak w
innych aplikacjach do przewozu osób, każdy klient po zakończeniu kursu może pozostawić
własną ocenę i opinię na temat usługi danego kierowcy, co jest przydatną wskazówką
dla kolejnych użytkowników. Nic tylko podróżować po Azji Południowo-Wschodniej taksówką! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz