Galerie handlowe w dużych azjatyckich
metropoliach to coś więcej niż przestrzeń handlowa czy
szeroki asortyment dóbr i towarów dla tych bogatszych klientów.
Tutejsze galerie to coś więcej, niż oferta namiastki kulturalnej w
postaci kina z popcornem w europejskiej cenie i coś więcej, niż
weekendowy wypad z domu, z braku lepszego pomysłu wynikający.
Galerie handlowe to enklawy luksusu.
Galerie to oferta upragnionej ucieczki. Ucieczki przed dokuczliwym
upałem, przed hałasem, przed brudem. To ucieczka przed
niedoskonałościami infrastruktury drogowej i organizacji ruchu, to
ucieczka przed przygnębiającą i przytłaczającą zabudową
przestrzenną własnego miasta. Dla niektórych to też możliwość
wskoczenia na chwilę do tego lepszego (luksusowego) świata.
Galeria to miejsce, gdzie nie tyle robi się
zakupy, co lansuje własne „ja”, stąpając niespiesznie po
marmurowej posadzce. Nasza lekkość i spokój nie powinny przejść
niedostrzeżone. Idziemy, obserwujemy i jesteśmy obserwowani. Jeśli
nas stać, wstępujemy na salony mody, choć poza tańszymi wyrobami
produkcji bengalskiej w H&M butiki przeważnie świecą pustkami.
Ulica Sukhumvit w Bangkoku to szereg
luksusowych galerii handlowych z Central World, Siam Paragon, MBK
Center, Terminal 21, EMPORIUM na czele. Tutejsze galerie to nie tyle
wiele poziomów powierzchni z luksusowymi butikami (choć,
oczywiście, też), co przestrzenie, które dosłownie onieśmielają.
Im kraj biedniejszy, tym stworzona z
rozmachem galeria handlowa w zachodnim stylu pozwala na mocniejsze
wyróżnienie się
i podkreślenie własnej wyższości.
Galeria handlowa w krajach azjatyckich to w końcu przestrzeń nie
dla każdego i to dodatkowo zwiększa jej atrakcyjność. Wejście
do galerii otwiera drogę do przebywania w otoczeniu zachodnich
imigrantów zarobkowych (ekspatów)
i turystów oraz spędzania czasu na ich podobieństwo. Warto w tym
miejscu zaznaczyć, że przed zachodnim ekspatą czy turystą,
niezależnie od stroju i wyglądu zewnętrznego, drzwi do galerii
zawsze stoją otworem. Można wejść w podartych ciuchach i
ubłoconych nogach. Nikt
nas nie wyprosi. Wciąż będziemy
wartością dodaną, a echo naszych kroków rozniesie tak oczekiwany
splendor po korytarzach. Sprawdziliśmy to empirycznie, aczkolwiek
nie celowo. Za to miejscowi w galerii to istna rewia mody.
W Manili i Dhace wejścia
do galerii strzegą ochroniarze,
uzbrojeni adekwatnie do możliwości ekonomicznych kraju z którego
pochodzą. W Bangladeszu są wyposażeni w policyjne pałki, na
Filipinach – w karabiny. System skanowania przed wejściem wygląda
w tych krajach podobnie. W środku nie znajdziemy przypadkowych osób.
W Dhace klientela pochodzi najczęściej z dzielnicy Banani, czyli
kwartałów przeznaczonych dla zamożnych mieszkańców i elit. Są
też śladowe ilości
zachodnich
ekspatów.
Co ciekawe, połowa butików nie jest zagospodarowana (tak było
jeszcze w styczniu 2015). Chodzimy zatem po galerii, której witryny
świecą pustkami. Życie zaczyna się dopiero na najwyższych
piętrach w części gastronomiczno-rozrywkowej, gdzie klienci
zostawiają niebotyczne, jak na bengalskie warunki, pieniądze.
Galerie handlowe w Dhace nie oferują jednak zieleni, która z kolei
kusi w przypadku centrum handlowych w Manili. Park w galerii
Greenbelt jest wymieniany jako jedna z atrakcji turystycznych stolicy
Filipin. Jest przyjemnie i zielono. Jeepneye bez tłumików nie
przejeżdżają tuż przy naszych stopach. Wszystko jest
uporządkowane jak należy.
W odwiedzonych przez nas krajach
muzułmańskich (nie dotyczy Azji Centralnej) galeria pozwala
kobietom pokazać ich, ukryte na co dzień w gąszczu nakazów i
zakazów tradycyjnego życia, własne ja. W znacznym
uproszczeniu, wygląda to nieco tak,
jakby przekroczenie progu galerii handlowej było równoznaczne z
wyjazdem na zagraniczne wakacje, daleko od ogniska rodzinnego.
Pokonujemy obrotowe drzwi i w jednej chwili znajdujemy się w
krainie, gdzie możemy delikatnie poluzować dotychczas bezwzględne
i surowe normy obyczajowe. I tak, na korytarzach i schodach ruchomych
galerii w Dżakarcie czy Kuala Lumpur uśmiechnie się do nas
odsłonięte kolano a czasem również nagie ramię. Tradycyjne
okrycia głowy przestają być obowiązkowe. Pojawiają się też
kozaczki, buty na wysokich koturnach, a nawet szpilki.
Co ciekawe pojawia się też znaczna ilość
rodziców z niemowlętami w wózeczkach. Przestrzenie galerii
handlowych to bowiem jedyne miejsce, gdzie bez przeszkód można z
takim dzieckiem w wózku spacerować. Nie ma upału,
nie ma zabójczego słońca i wilgoci. Nie ma też otwartych
studzienek kanalizacyjnych, wystających rur, prętów, brakujących
płytek chodnikowych, wyrw, tarasujących przejście skuterów,
stoisk z jedzeniem, śmieci i wysokich po kolana krawężników.
Można zatem stukać do woli obcasami po marmurowej posadzce nie
martwiąc się o zwichnięcie kostki na wybojach. Można tak
spacerować z pociechą od butiku do butiku, by w nagrodę rozpłynąć
się w miękkich fotelach którejś z renomowanych kawiarń
sieciowych lub przycupnąć na
wielgachnym fotelu z masażem. Z
niczym się nie spieszymy, wydłużając moment powrotu z „wakacji”
do ostatniej sekundy.
Galeria
handlowa to ten lepszy (Zachodni czy Północny) model świata, którego na próżno
szukać poza murami samej galerii, mimo wielu zachodnich inwestycji
naokoło. Galeria to rodzaj
świata
bez skaz. Świata,
do którego „lokalsi” mogą wstąpić w godzinach 9:00 – 22:00
i zachłysnąć się nim do granic możliwości oraz, na wszelki
wypadek, łyknąć go na zapas, ponieważ po godzinie 22:00 ten
lepszy świat nieubłaganie zamyka swoje granice i bezwzględnie
nakazuje powrót do rzeczywistości.
|
Jedna z wielu galerii handlowych w Dżakarcie. Indonezja 2015 |
|
Galeri Indonesia Kaya. Dżakarta. Indonezja 2015 |
|
Galerie w Bangkoku wzdłuż ulicy Rama I. Tajlandia 2014 |
|
Galerie w Bangkoku wzdłuż ulicy Rama I. Tajlandia 2014 |
|
Galerie w Bangkoku wzdłuż ulicy Rama I. Tajlandia 2015. W czasie Songkran. |
|
Galerie w Bangkoku wzdłuż ulicy Rama I. Tajlandia 2015 |
|
Galerie w Bangkoku wzdłuż ulicy Rama I. Tajlandia 2014. |
|
Galerie w Bangkoku wzdłuż ulicy Rama I. |
|
Galeria w dzielnicy Bashundara. Dhaka. Bangladesz 2014. |
|
Galeria w dzielnicy Bashundara. Dhaka. Bangladesz.2014. |
|
Przystanek przed zwykłym bazarem lub lokalnym centrum handlowym. Przedmieścia Dhaki. Bangladesz 2015. |
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzy takiej populacji jak w Chinach to na pewno przed wejściami do galerii muszą znajdować się wycieraczki https://www.alumatex.pl/produkty/wycieraczki-przemyslowe bo bez nich byłaby tragedia. Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy tysiące ludzi wchodzą do takich sklepów i i wnoszą cały brud do środka.
OdpowiedzUsuń