Mnichy miały przejść test bojowy nad
Sekwaną. Plan pokrzyżowały obfite deszcze. Sandały nie wyściubiły
zatem nosa z walizki. Test bojowy został ostatecznie
przeprowadzony w zakamarkach Gór Świętokrzyskich. Warunki i walory
biegowe są tutaj wyśmienite.
Bo lasy i pagórki, bo szuter i piach, bo wysiłkowe podbiegi i
zbiegi. Trasę testową wydłużyłem do 15
kilometrów, a dodatkową trudność
sprawiła sama pogoda, przez
którą mniej więcej od połowy
odcinka biegłem w deszczu i po mokrej
nawierzchni.
Co na to Mnichy? Jak na mój gust,
sprawiły się rewelacyjnie! Nieco problemów miałem jedynie na
samym początku, bo zbyt lekko ściągnąłem paski mocujące.
Rozwinę ten wątek w dalszej części. W Mnichach można spokojnie
maszerować, truchtać, biec, a nawet przechodzić z biegu w ostry
sprint. W każdej z tych form ruchu Mnichy spełniły moje
oczekiwania.
W Mnichach zastosowano podeszwę Vibram.
Nie było z nią najmniejszego problemu i sprawdzała się dobrze na
każdym podłożu. Jest cieniutka – biegłem w Mnichach 10mm – co
kilka razy odczułem na bardziej kamienistych odcinkach drogi. Na
stopie wyczujemy wszystko co twardsze i co mocniej odstaje. Trzeba po
prostu patrzeć pod nogi! :)
Do biegu nie przygotowałem żadnych
skarpet. Tylko goła stopa i sandał. Podeszwa Mnichów znakomicie
utrzymuje stopę w jednej pozycji. Stopy odrobinę „wyjeżdżały”
z sandałów jedynie przy zbiegu z pagórków lub przy wyhamowaniu ze
sprintu. Po krótkim rozeznaniu okazało się jednak, że to wcale
nie wina Mnichów. Paski mocujące i podeszwa były OK. Po prostu
ściągnąłem paski mocujące zbyt lekko. Na to należy zwrócić
uwagę przed biegiem. Jeśli dobrze ściągniemy paski mocujące,
stopa nie ma prawa wysunąć się z sandału.
Podeszwa jest cienka i przez co również
elastyczna, ale nie wpływa to na komfort marszu czy biegu. Podeszwa
nie odgina się, a w każdym razie ani razu nie zbierałem nią żwiru
lub piachu przy zbyt niskim podniesieniu stopy. Co więcej, na całym
odcinku 15 kilometrów ani jeden raz nie musiałem dłubać w
paluchach, żeby wyciągnąć jakąś grudkę, patyk czy inne
drobiny. A jak wiecie te potrafią uwierać i zaburzyć dobry
trening.
Deszcz nie wpłynął na jakość biegu.
Miałem mokro w Mnichach, ale biegło się tak samo jak przy
słonecznej pogodzie.
Pasy znakomicie opinają palce, śródstopie
i kostkę. Bardzo szybko zapomniałem, że biegnę nie w butach a
jedynie w sandałach. Nic nie uwierało, nie przycierało, nic nie
wpadało pomiędzy palce i stopę. Stopa nie przesuwała się na
boki.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że nawet
przy większych obciążeniach jak w przypadku sprintu albo przy
zmianie ustawienia stopy, jak przy podbiegach i zbiegach, paski
mocujące nie poluzowały się.
Reasumując, Mnichy to świetna
alternatywa zarówno dla tych z Was co myślą o spacerze po Polach
Mokotowskich lub wyjściu na letnie Koncerty Chopinowskie do Łazienek
Królewskich, jak i dla tych, co pragną urozmaicić swój trening
podbiegiem po Idzikowskiego, Dolnej, Agrykoli czy Belwederskiej lub
po prostu przebiec sobie np. z Ochoty na Most Świętokrzyski albo
Starówkę. 10-15 kilometrów spokojnie w Mnichach przemaszerujecie
bądź przebiegniecie.
Mnichy są wygodne i co ważne, również
ultra lekkie i nie zajmują wiele miejsca. Dlatego już wiem, że
sprawdzą się przy długim marszu/trekkingu, na który już wkrótce
wybiorą się razem ze mną. Zwiedzanie Polski w Mnichach będzie
przyjemnością!
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz