Dżakarta jest przeszyta siecią
kanałów z wodą o wątpliwej czystości. Kanały są gęsto
zasiedlone przez biedniejszych mieszkańców i w wielu miejscach
przypominają rozległe slumsy bądź dosłownie są nimi. W 2015
roku rozpoczął się proces wysiedlania najuboższych mieszkańców
znad kanałów z centralnej części stolicy. Projekt zakłada
oczyszczenie miasta i poprawę jego wizerunku wśród przyjezdnych
zza granicy. A tych jest coraz więcej, bo na początku czerwca 2015
złagodzono przepisy wizowe dla turystów z wielu nowych krajów. Od
tamtej pory, przy pobycie do 30 dni, również Polacy nie płacą za
wizę turystyczną.
Mieszkaliśmy w Dżakarcie przez dwa
miesiące, wolny czas wykorzystując na okazjonalne szwędanie się
po stołecznych kanałach. Wbrew pozorom, oprócz porozrzucanych
śmieci i legowisk bezdomnych, sporo się tam dzieje. Z naszego
szwędania wyniknęło wiele pozytywnych refleksji, a jedna z nich to
efekt spotkania z treserami gołębi, którzy nie dość, że
zorganizowali dla nas długo poszukiwany lokalny trunek orang tua,
to jeszcze potwierdzili, że kanały w Dżakarcie wyłamują się
powszechnym stereotypom. Brud, infekcje i choroby, podwyższone
ryzyko zakażenia wirusem dengi, brak bezpieczeństwa? Pewnie też.
Ale nie powinniśmy z taką lekkością wrzucać do wspólnego worka
każdego z mieszkańców stołecznych kanałów.
Prawidłowe utrzymanie gołębia w
dłoni to też sztuka. Mamy nadzieję, że lekcja nie pójdzie w las.
Treserzy wprowadzili wojskową musztrę
nie tylko w kwestii podniebnych lotów i błyskawicznej reakcji na gwizdek opiekuna.
Każdy z gołębi otrzymał przydział
na kawalerkę i każdy doskonale wie jak na te swoje włości trafić.
Są też apartamenty dla matek z
dziećmi.
Dzień treserów wypełniają długie
szkolenia. Ale to nie wszystko. Ważna jest również pora karmienia.
Ptaki muszą być w znakomitej formie, bo o świcie część z nich
może zostać sprzedana albo wymieniona na innych championów na
pobliskim targu ptaków. Azjaci mają sporego fioła na punkcie
ptaków, a ptasi targ w Dżakarcie potwierdza to swoimi
rozmiarami!
Mimo obszernych wyjaśnień i tak do końca nie skumałem o co
chodzi z tym podczepianiem „jakby gwizdka” do grzbietu ptaka. W
każdym razie, to właśnie dzięki temu drobiazgowi gołąb wraca
nawet z dalekiej odległości i pięknie ląduje, tam gdzie treser
sobie zażyczy.
Obowiązkowe obrączkowanie.
Koedukacja i nocne kolonijne schadzki
nie są mile widziana na hodowli. Tylko treser wyznacza czas i
miejsce ewentualnej randki.
Na razie kumamy jak trzymać ptaka!
:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz