ZWIEDZANIE
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że w Hong Kongu można
tylko jeść i chodzić na zakupy, co sprawia, że miasto to dobre jest tylko dla
ludzi z tzw. kasą. Jest w tym trochę prawdy – pod względem zabytków, świątyń i
innych przykładów materialnego dziedzictwa kulturowego, Hong Kong nie dorównuje
ani sąsiednim Chinom, ani wielu innym państwom. Choć nie jest to Paryż czy
Rzym, można tu jednak kilka ciekawych miejsc zobaczyć, niekoniecznie wydając
wiele pieniędzy.
Absolutną atrakcją nr 1 w Hong Kongu jest wzgórze Victoria
Peak i niesamowity widok na miasto. W każdym przewodniku z łatwością znajdziemy
informację, że na Victoria Peak najłatwiej dostaniemy się kolejką, a tymczasem
jeździ tam autobus nr 15, za jakieś 20% ceny tramwaju. Na samym wzgórzu mamy do
dyspozycji dwa tarasy widokowe, jeden zaledwie 50 metrów niżej od drugiego, z
czego ten niższy jest bezpłatny! Zazwyczaj w tak pięknych, „widokowych”
miejscach możemy zjeść w drogiej restauracji albo… w bardzo drogiej
restauracji. Tymczasem tu, możemy sobie pójść do…BK lub MC, które
prawdopodobnie są jednymi z najładniej położonych fastfoodów na świecie.
Choć Victoria Peak jest główną atrakcją miasta, mamy tu
jeszcze do wyboru kilka innych miejsc widokowych, oczywiście za darmo, np.
China Bank Tower (43 piętro), Exhibition Center (7 piętro i fajny zachód
słońca), a także roof garden w IFC mall, gdzie warto zajrzeć zwłaszcza wieczorem.
Nie jest to widok z góry, bo jesteśmy na wysokości tylko 11 piętra, ale jest
stamtąd wspaniała ekspozycja na rozświetlone miasto i port. Naokoło są knajpy,
gdzie pizza kosztuje ok. 200$, a tuż obok fontanny, ławeczki, gdzie tzw.
normalni ludzie mogą sobie kulturalnie wypić browarka za normalną cenę. Cóż że
w nieco „hipisowskim” stylu (zwłaszcza w porównaniu z klientelą galerii handlowej).
W IFC na parterze jest supermarket, choć ciężko na niego
trafić – jest ukryty między Diorem i Chanelem i wygląda bardziej jak butik niż
sklep spożywczy.
Hong Kong nie ma wiekowych świątyń czy też pałaców, ale za
to ma muzea. Warto wiedzieć, że wszystkie muzea państwowe są darmowe w każdą
środę. Heritage Museum, jedno z największych w Hong Kongu, oferuje ponadto całą
gamę różnych aktywności „okołomuzealnych” i wiele z nich jest bezpłatnych.
Muzeum Sztuki codziennie o 11.00 organizuje bezpłatne oprowadzanie w języku
angielskim. Warto je odwiedzić, podobnie jak Centrum Komiksu.
Warto również zobaczyć Soho, deptak w Aberdeen,
najdłuższe schody ruchome – to wszystko oglądamy oczywiście bezpłatnie.
Jedną za największych atrakcji jest największy na świecie
posąg Buddy z brązu, na wyspie Lantau. Najtaniej wychodzi dojazd do metra Tung
Cheng (ze stacji Central) i stamtąd autobus nr 23. Na wyspie można również
zakupić bilet całodniowy za 35$, co pozwala choćby na zobaczenie Tai O –
rybackiej osady na zachodnim brzegu. Zarówno posąg Buddy jak i pobliski
monastyr Po Lin są za darmo. Jakże miła to odmiana po Chinach, gdzie nawet za
wejście do wsi trzeba płacić, i to nie mało.
TRANSPORT
OCTOPUS CARD (150$) to najlepsza, najtańsza,
najwygodniejsza opcja, jeśli planujemy zostać w HK dłużej niż 3 dni. Jest ważna
na każdy środek transportu, można nią płacić za parkingi, a nawet za zakupy w
niektórych sklepach. Sukcesywnie się ją doładowuje, a cena każdego przejazdu
jest niższa od ceny standardowej. Poza tym, kiedy oddajemy kartę dostajemy
zwrot kaucji w wysokości 50$ oraz (najlepsza rzecz) niewykorzystane pieniądze
za przejazdy. Nie ma więc żadnego ryzyka, że na karcie coś zostanie. Razem z
poznanym tu Norwegiem porównywaliśmy Octopus z tzw. tourist pass na 3 dni za
170$ i Octopus wychodzi zdecydowanie najkorzystniej, tym bardziej, że transport
w HK do najtańszych nie należy. Daleki przejazd metrem kosztuje ok. 45 $, czyli
jakieś 20 pln. Autobusy za to są dużo tańsze – cena biletu już od 2,5 $ (należy
przygotować sobie równo odliczoną kwotę).
ZAKWATEROWANIE
Choć w HK hosteli nie brakuje, nam życie uratował
Couchsurfing. Musimy też pamiętać, że łóżko w zwykłym, najtańszym dormitorium
kosztuje od 100$ (40 pln/os.), więc tanio nie jest. Jest jeszcze świetna
alternatywa do wypróbowania w pogodne dni, mianowicie kempingi! Choć mało kto
zdaje sobie z tego sprawę, w Hongu Kongu 90% terenów to parki narodowe,
bezludne wysepki, góry i plaże – słowem, wymarzone miejsca na trekkingi i
biwakowanie. I uwaga, najlepsze – wszystkie kempingi są za darmo! I bynajmniej
nie chodzi o rozbijanie się na dziko. Pola namiotowe wyposażone są w toalety i
inne udogodnienia. Cudownie czytelna i absolutnie wyczerpująca strona na temat
kempingów, dojazdu do nich i oferowanych udogodnień pojawi się, gdy w
wyszukiwarce wpiszemy hasło: Hong Kong campsites.
Znajdziemy tam dosłownie wszystko : począwszy od dojazdu,
a skończywszy na tabeli dostępności wody pitnej. Polecam! Nam w biwakowaniu
przeszkodziły deszcze i (niegroźny) tajfun, więc musieliśmy camping odłożyć,
ale na 100% wypróbujemy kiedyś tę opcję. Podsumowując, rozbicie namiotu w HK
nie brzmi tak absurdalnie, jak mogłoby się wydawać, a niezwykle przemyślane
połączenie natury i cywilizacji sprawi, że przyjemność kempingu będzie jeszcze
większa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz