Po sześciu tygodniach
w Chinach, bez cienia wątpliwości, mogę stwierdzić jedynie to, że zwiedzanie
zabytków z pewnością nie jest dostosowane do kieszeni przeciętnego
Europejczyka. Chiny są drogie. Z tym należy się tutaj pogodzić.
Wysokość cen jest
szczególnie odczuwalna przy pobytach dłuższych niż dwa tygodnie, gdy sporo
przemieszczamy się i przy założeniu, że chcemy dużo pozwiedzać zgodnie ze
wskazówkami z przewodnika. Przy krótszym pobycie na ogół wliczamy w koszty
fakt, że ograniczony czas będzie wiązać się z kumulacją wydatków, bo w końcu
pragniemy dotknąć i zobaczyć jak najwięcej. Nie mniej jednak, przy obydwu opcjach czasowych, kumulacja
kosztów dziennych naprawdę paraliżuje.
Kilka przykładów (1 PLN = ok. 2 RMB):
1.tulou - wejścia do
tych niby najważniejszych to wydatek 40-90 RMB za osobę, przy czym warto
odwiedzić przynajmniej 3 – 4,
2.wejścia na szczyty
górskie 50-100 RMB (mistrzem jest wstęp na szczyt Chuangshan w Tunxi, aby
zobaczyć wschód lub zachód słońca, gdzie wstęp kosztuje 200 RMB, jest też
możliwość pozostania w hotelu na szczycie za dodatkową opłatą),
3.kajaki po 150 RMB
za osobę,
4.ścianka
wspinaczkowa 100-170 RMB za osobę,
5.spływ tratwą z
bambusa w Yangshuo to około 250 RMB za osobę,
6.spływ tratwą po
rzece w jaskini (Fengshan) 135 RMB za osobę,
7.odwiedzenie
oryginalnych, zabytkowych wiosek 40-100 RMB za osobę (Chiny w nie obfitują),
8.wejścia na punkty
widokowe inne niż szczyty górskie to koszt rzędu 30-100 RMB za osobę,
9.większość świątyń z
przewodnika to 20-50 RMB za osobę,
10.wstęp do większych
parków to 15-40 RMB za osobę.
Należy podkreślić, że
na tle powyższych cen bardzo dobrze wypada Mur Chiński. Jeden z siedmiu cudów
świata, a wstęp za około 60 RMB (To cena za normalny bilet. Studenci,
niezależnie od narodowości, mają prawie 50% zniżki).
Tylko na samych
wstępach i innych atrakcjach turystycznych, w ciągu siedmiu tygodni, lekką ręką
nasz budżet stopniał o 600 USD. A wybieraliśmy w większości przypadków opcje
niskobudżetowe lub tańsze od opisanych w przewodnikach (również tańsze niż
większość cen wyszczególnionych powyżej).
Przy pobycie w
miejscach turystycznych (scenic views, ancient villages, świątynie) towarzyszy
nam jedno wrażenie. My szczypiemy się z płaceniem, a chińscy turyści robią to
bez zmrużenia oka.
to faktycznie drożyzna. Wszystko bym zrozumiała, ale takie opłaty za wejście na szczyty górskie to już lekka przesada.
OdpowiedzUsuńSłuchajcie, a może Chińczycy mają inne stawki dla swoich obywateli?
Kasia, sprawa wygląda tak: cena, niezależnie od narodowości, prawie zawsze jest ta sama dla każdego, więc płacą wszyscy bez wyjątku. Czasem w kasie uwzględniają też karty studenckie, więc należy zawsze pytać. Wyjątek to dzieci o wzroście do metr dwadzieścia albo kombatanci i osoby starsze - te grupy osób wchodzą za free.
Usuń