Trasa,
licząca prawie 4000 kilometrów. Czas przejazdu – 28 dni, z czego
większość to dni spędzone na wizytach u znajomych, którzy
mieszkali po drodze. Czas czystego autostopowania to 9 pełnych dni
(100 roboczogodzin). Średni czas oczekiwania na stopa – 30 minut.
Średnia długość dziennego odcinka przejazdu – 400 kilometrów.
Ilość pojazdów – 43.
Tyle
tytułem przechwałek. Być może nie wyszło ponaddźwiękowo, ale i
tak jesteśmy zadowoleni :)
To
co ważne, przejazd potwierdził to, co wiemy już od dawna i co wynikało z dotychczas zebranego doświadczenia autostopowego w Azji.
Nie jest ważne specjalne przygotowanie do autostopu zanim go
rozpoczniemy. Nie są ważne karteczki z nazwą miejscowości
docelowej i listy do kierowców. To wszystko może się przydać, ale
równie dobrze może wszystko bardziej skomplikować. Czasami lepiej
jest pokazać palcem kierunek, który nas interesuje. I to w
zupełności wystarczy do ogólnego szczęścia. My będziemy
zadowoleni, bo jedziemy, a i kierowcy spadnie kamień z serca, bo nie
musi się z nami gimnastykować.
Ani
kraj, ani miejsce, z którego ruszamy, nie mają w azjatyckim
autostopie wielkiego znaczenia. A w każdym razie, w naszym przypadku
nigdy tak nie było. Możemy pójść w zasłyszane miejsce, „niby
świetne” i nikt nawet nie zwolni, a równie dobrze możemy stanąć
gdzieś, gdzie nikt „doświadczony” by tego nie zrobił i od razu
kogoś złapiemy. W tym miejscu przypomina mi się pewien Amerykanin
– „wujek dobra rada”, który podjechał do nas, gdy staliśmy
na pasie dla włączających się do ruchu na autostradę tuż za Hua
Hin i, rozpoczynając od przechwałek, ile to on już dziesięcioleci
spędził na autostopowaniu, poradził, abyśmy złapali taksi lub
tuk tuka i przemieścili się 7 kilometrów dalej na stację benzynową, bo tam będzie zdecydowanie łatwiej łapać stopa.
Dziękujemy za pomoc i temu podobne nowatorskie odkrycia :)
Autostop
to takie drogowe koło fortuny. Albo mamy szczęście i jedziemy,
albo szukamy noclegu tam, gdzie go nie planowaliśmy. Ośmielę się
stwierdzić, że nic nie zależy od nas – autostopowiczów.
Wszystko natomiast jest w rękach kierowców, ich intencjach,
samopoczuciu i dobrej woli. To oni decydują. My możemy jedynie
liczyć na ich otwartość, zainteresowanie i dobry nastrój.
Panie
i Panowie kierowcy, dziękujemy Wam już kolejny raz! :)
A tak przy okazji,
PS.
Jak pewnie już się zorientowaliście, ściągnięty przez nas
darmowy VPN Psiphon działa w Chinach całkiem nieźle. Oprócz tej
bramki, sprawdziliśmy też VPN Master, któremu również nie możemy
niczego zarzucić. Na każdej z owych aplikacji, spokojnie można
otwierać Facebooka, Gmaila i blogspota. Może to się komuś
przydać.
PS2.
Pamiętajcie o ściągnięciu VPNu przed wjazdem do Chin.
Słyszeliśmy, że można to zrobić również będąc w Chinach, ale
lepiej dmuchać na zimne, żeby nie było kwasu, bo wtedy –
żegnajcie świeże zdjęcia na fejsie, instagramie, twitterze i
całej reszcie. Ze wszystkim trzeba będzie poczekać aż do
opuszczenia granic Państwa Środka.
Czasami niezbędna jest i taka forma wyjaśnienia po co my i dlaczego na tej drodze :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz