Przed wyjazdem pisaliśmy o
banku, który wybieramy na czas podróży. Szczęśliwcem roku 2014 okazał się CitiBank.
Jesteśmy już w dziewiątym
miesiącu azjatyckiej przygody. W tym czasie pojawiło się kilka refleksji i
wniosków na temat wyboru „tego najlepszego” banku w podróży.
Po pierwsze, wyjazd
potwierdził nasze przedwyjazdowe podejrzenia. Nie ma co marnować czasu na
spotkania z doradcami czy na spędzanie wielu godzin przed zestawieniami TOP
kont osobistych i instytucji finansowych. Niczemu to nie służy, a wprowadza jedynie
dodatkowy zamęt w głowie.
Konto, rzecz jasna, dobrze
jest mieć, bo to narzędzie do zabezpieczenia naszych środków. Taka
przechowalnia. Ale na tym koniec. Nie ma co doszukiwać się w ofertach banków
jakichś specjalnych korzyści. To w końcu oni mają zarobić, a nie my.
Po drugie, wybór dużego
międzynarodowego molocha finansowego nie był złym pomysłem. Nasz Citi stanął na
wysokości zadania. W sytuacjach podbramkowych nie byliśmy pozostawieni sami
sobie. Kontakt z BOK, który celowo zminimalizowaliśmy do korespondencji mailowej,
okazał się nad wyraz sprawny i efektywny, a reakcja obsługi Klienta
zdecydowana. Bank wykazał się również elastycznością, zgadzając się na pewne
ustępstwa wobec nas. Mamy poczucie bezpieczeństwa, a o to chodzi każdej
stronie.
Kolejna sprawa, do końca 2014 roku opłacało
się nam korzystanie z bankomatów w azjatyckich placówkach CitiBank (choć te
znajdziemy przeważnie tylko w największych miastach krajów o silniejszej
gospodarce). Zgodnie z zapisami umowy, Citi nie pobierał opłat za transakcje w
bankomatach „obcych” banków.
Sytuacja jest mniej korzystna od Nowego Roku. Jesteśmy w Tajlandii i obserwujemy spore wzmocnienie bahta w
stosunku do złotówki. Do tego euro nie jest najsilniejsze. Gdy wyciągamy
gotówkę z bankomatu Citi, jesteśmy kasowani za przewalutowanie z PLN na EURO i
jednocześnie z EURO na TBH. Efekt jest taki, że lokalne azjatyckie banki, które
oprócz przewalutowania obciążają nas każdorazowo kwotą 5-6 USD za transakcję w
bankomatach, często wypadają korzystniej lub porównywalnie w stosunku do Citi.
Bardzo dobrze sprawdza się karta
kredytowa, którą przez wzgląd na zawieruchę w kursach walut, zaczęliśmy
stosować od Nowego Roku przy każdej możliwej okazji. W Tajlandii pozwala to
zaoszczędzić wcale nie taki mały grosz. Jeszcze w październiku 2014, za 1 PLN
wypłacano +/- 10 TBH. Od Nowego Roku jest to już jedynie 8,8 TBH. Jak to się
przekłada na złotówki? W październiku 2014, pobranie z konta 10.000 BHT = 1.060
PLN, w styczniu 2015 – 10.000 BHT = 1.200 PLN. Na każdym wyciągnięciu gotówki z
bankomatu jesteśmy zatem stratni ponad stówkę. Dla porównania, zakupy na kwotę
1.000 BHT, za które zapłaciliśmy kartą kredytową, ściągnęły z niej kwotę
niecałych 108 PLN. Matematykę pozostawiam Wam. Najkorzystniej wychodzi zatem
płatność kartą kredytową (jeśli jest taka możliwość) i pokrywanie zadłużenia
przelewem wewnętrznym z polskiego konta.
Co do subkont dolarowych. No
cóż. Doszliśmy do wniosku, że nie będziemy z nich korzystać, bo przed wyjazdem
i tak nie mieliśmy grubszych zaskórniaków w postaci USD, a po drodze wymiana
kasy na dolary tylko po to, żeby je wpłacić na konto mijała się z celem. Przed
wyjazdem nie przewidzieliśmy też, że w ciągu kilku następnych miesięcy dolar
podskoczy o 60-70 groszy, więc tym razem nie zarobiliśmy na wahaniach kursów. Teraz
jest już po herbacie.
Ostatnia sprawa to posiadanie
ze sobą kart VISA i MASTERCARD. Dywersyfikacja przydaje się, bo czasami
bankomat może nam spłatać figla i nie zaakceptuje karty. Nie są to częste
przypadki - od maja 2014 zdarzyło się to może 3-4 razy – jednak lepiej takich
sytuacji po prostu nie mieć. Jeśli w ogóle pojawiał się jakiś problem, to z
kartą MASTERCARD.
Informacja uzupełniająca do akapitu o dywersyfikacji kart płatniczych: siedziby już prawie 3 tygodnie w Dżakarcie i trudno nam znaleźć sklepy, które akceptują MasterCard. Z Vizą nie mamy problemów nawet w mniejszych marketach i lokalnych sieciach (czasami zdarza się, że mają ustawione limity na minimalną kwotę, od której akceptują płatność kartą). Na lotnisku jest bankomat Citi Banku, który akceptuje karty Visa i MasterCard.
OdpowiedzUsuńKolejna informacja uzupełniająca:
OdpowiedzUsuńw Ałmaty (Kazachstan) nie wszystkie bankomaty akceptują MasterCard. Za to Visę akceptowały wszystkie odwiedzone przez nas bankomaty.
I jeszcze uzupełnienie do kart Visa i MasterCard. W Kirgistanie (Osz, Dżalalabad, Biszkek, Karakol oraz okolice każdego z tych miast, czyli pewnie i reszta kraju) nie ma problemu ze znalezieniem bankomatu, który zaakceptuje Visę. Jeśli mamy MasterCarda, trzeba szukać - np. DEMIR BANK.
OdpowiedzUsuńI ostatnie uzupełnienie: w Tadżykistanie wszędzie działa karta Visa, natomiast z MasterCard mamy spore problemy. Mowa o Duszanbe, Istarawszanie, Chodżencie i Isfarze (czyli pewnie w innych miejscach jest tak samo). Można szukać np. AgroInvestBank( АгроИнвестБонк ), tam bankomaty akceptują Visę i MasterC.
OdpowiedzUsuń