Po trzech dniach totalnej laby w Siem Reap w klimatycznym
hostelu za 2 dolce (!) nadszedł czas na spakowanie plecaczków i ruszanie do
kolejnego kraju. Wstaliśmy o świcie – razem z kogutami – i, może dzięki temu,
dalsza część dnia nie mogła się potoczyć lepiej. Po siódmej doszliśmy na wylotówkę
po porządnym marszu z plecakami. Zaczęliśmy łapać pierwsze samochody mniej
więcej na wysokości lotniska i jeszcze nie zdążyliśmy dobrze stanąć przy
drodze, kiedy zatrzymał się pierwszy samochód. Zostaliśmy podwiezieni do
Poipet, czyli do miasta na granicy, pod sam punkt odprawy paszportowej. W ten
sposób na granicy byliśmy już o dziewiątej. Samo jej przekraczanie było
przyjemne i bezproblemowe. Żadnych opłat, formularz na 6 rubryk, żadnych pytań,
kontroli celnej. Wszyscy się tylko miło uśmiechali i przepuszczali dalej.
Szybka wymiana jakiś drobniaków na tajskie bahty i…jesteśmy w Tajlandii!
Odeszliśmy około 500 metrów od punktu granicznego i znów
machamy. Po piętnastu minutach zatrzymała się ciężarówka z uśmiechniętym od
ucha do ucha Tajem. W środku jak zwykle super wygodnie, a dodatkowo na ekraniku
jakiś film, a tajskim boksem oczywiście, i wypasiony sprzęt audio. Głośniki
zajmowały w sumie połowę szoferki. Podróż minęła szybko i przyjemnie, facet nie
jechał do Bangkoku, ale dzięki niemu i tak byliśmy 100 kilometrów do przodu. Jednak
myśl, że ma nas wysadzić jakoś mu doskwierała. Po trzech czy czterech rozmowach
telefonicznych z jego przyjaciółką, mówiącą po angielsku, poddałam się. Przesympatyczna
dziewczyna starała się mnie przekonać, abyśmy zrobili przyjemność naszemu kierowcy
i pozwolili mu kupić nam bilety na autobus! Po trzeciej rozmowie już nie miałam
siły odmawiać – wydawało się, że nie chcą nam przepuścić ;) W końcu nasz kierowca, cały
zadowolony, poszedł z nami na pobliski dworzec i kupił nam bilety. Nasz dług
wdzięczności w Tajlandii od tamtej pory wzrasta ze stałym przyspieszeniem. Po 15
minutach siedzieliśmy w super wygodnym autobusie. Miał dużo miejsca na nogi,
toaletę i niewielu pasażerów – po prostu bajka!
Około 18.00 byliśmy już w Bangkoku na dworcu autobusowym.
Dzięki Tajlandio za piękne przyjęcie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz