Musimy się przyznać, że przed wjazdem do Laosu, nie bardzo wiedzieliśmy co będziemy tam robić. W pierwszym punkcie wylądowaliśmy trochę przypadkowo, bo tak się akurat złożyło, że trzech Laotańczyków się zatrzymało, oferując darmową podwózkę. Można więc powiedzieć, że na trzy pierwsze stopy nie czekaliśmy wcale. Niestety, nie mamy zdjęć, a szkoda, bo były to: Toyota Hilux, Toyota Land Cruiser oraz Lexus. Tym ostatnim jechałam po raz pierwszy w życiu, w Laosie...Jak to Bartek powiedział, szkoda że nie ma dokumentacji, bo nikt nam nie uwierzy!!! :P
Kolejnych dwóch samochodów, tym razem chińskich, niestety też nie mamy uwiecznionych, trudno. Za to od Luang Prabang, ponieważ ruch samochodowy zmniejszył się do około 3 samochodów na godzinę, w tym dwóch naładowanych tak, że nawet jeden nasz plecak by się nie zmieścił, przemyśleliśmy formę podróżowania i tak, zaczęliśmy więcej jeździć transportem publicznym, ale nie tylko. W Luang Namtha były grane rowerki.
Następnie, warta odnotowania jest "marszrutka" nocna, choć mało widoczna na zdjęciu...
A poniżej nasz wietnamski kierowca ciężarówki
I znów na dwóch kółkach, ale z silnikiem i na różowo, a co!
A to już autobus rejsowy, który, według kierowcy, był z gumy ;)
Na koniec, jeden z wygodniejszych przejazdów. I znów autostop:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz