No więc…witaj przygodo! Normalne promy już nam uciekły – pozostaje jedynie transport lokalny...
Płynąć czy nie płynąć? Oto jest pytanie.
Jednak płynąć. Właśnie wymościliśmy sobie przytulne gniazdko
na workach z mąką, wśród zgrzewek wody i kosza z herbatą oraz, oczywiście,
pięćdziesięciu innych pasażerów.
I kurczaków.
No cóż, jak widać na łódce wszystkiego w bród. Ale pan
kapitan macha do nas pokrzepiająco. Ostatnie Inch'Allah wypowiadane przez tych,
co zostają na lądzie (jakże pocieszające) i odpływamy.
Obie łodzie, które razem wypłynęły, są tak naładowane, że
ledwo wystają nad powierzchnię wody.
Po lewej Bangladesz, po prawej Birma, a przed nami Zatoka
Bengalska w pełnej krasie.
Uwaga rekin!
Po trzech godzinach niewygód i palącego słońca, nie tylko my
jesteśmy wkurzeni.
Ląd!
Czy to oznacza, że jesteście w Bangladeszu? Tzn chciałem napisać w europejskiej fabryce ciuchów.
OdpowiedzUsuńyes:) nasze ubrania wróciły do korzeni.
Usuń