Nie zabierają wiele przestrzeni w plecaku. Pozwalają zabić nudę w poczekalni na dworcu. Wzmacniają świeżo zawarte znajomości. Znoszą naturalną barierę między przybyszem i miejscowym. Bierki i talia kart, bo głównie o nich mowa, potrafią w sekundę stworzyć pozytywne zamieszanie naokoło graczy. Zamieszaniu towarzyszy głęboka ciekawość, co inicjuje zawiązanie relacji między graczami i obserwatorami.
W
drodze, gra to potrzeba zabawy, ale i świadoma prowokacja, gdyż jest znacznie
ciekawiej, jeśli ktoś nieznajomy do nas dołączy.
Bierki
są znakomite w hostelach i przy stole w knajpie, ale jak się okazuje również w
jurcie, gdzie przy świetle świecy można otworzyć siebie i równocześnie nieco
mocniej pociągnąć za język przewodnika albo chłopaka, który podrzuca o świcie
wiadro z drwami. Oprócz rywalizacji, która włącza się prawie automatycznie z
chwilą rozsypania bierek na blacie, następuje mocne rozluźnienie. To świetny
czas na rozmawianie i stawianie pytań na wszystkie tematy. Pełną odpowiedź może
przerwać, co najwyżej, próba wydobycia trójzębu bez poruszenia innych pałeczek.
Chodzi w końcu o 25 punktów.
Karty
mają tę przewagę nad bierkami, że można je rozdać w każdych warunkach. Trawnik,
krawężnik, zamknięty stragan. Wszystkie miejsca znakomicie się do tego nadają.
Możemy być pewni, że prędzej czy później, ktoś spróbuje zagadnąć jakkolwiek i
dopytać, co to właściwie jest za gra. Jeśli znajdziemy metodę na wspólne
porozumienie się, padnie pytanie skąd jesteśmy. A po chwili karty zejdą na
dalszy plan. W chińskich pociągach klasy hard
seat, gdzie trudno o choć jedną białą twarz, dwie białe twarze grające w
„tysiąca” na podłodze wśród swoich pakunków to niecodzienny obrazek. Możecie
być pewni, że wagon przestanie żyć swoim dotychczasowym schematem. Pasażera
obok przestanie absorbować „strzelanka” na tablecie. To samo z filmem typu „7
mieczy”, który przestanie interesować innego pasażera. Pani z drugiego końca
wagonu przestanie zachęcać do oferty zakupu zdjęć z pociągami w 3D i ładowarek
podróżnych. Konduktor na dłuższy moment zapomni o sprawdzeniu czystości wagonu,
a obsługa wózka z przekąskami, który przetacza się przez pociąg trzy razy w
ciągu godziny, zapomni o służbowych powinnościach. Zasad w tysiąca gestami nie
da się wytłumaczyć. Co innego z wyjaśnieniem, kto ma lepszą, a kto gorszą kartę
w danym rozdaniu. Wagon zamienia się w męskie i żeńskie sektory trybun.
Przeszywają go chrząkania i pomruki wśród panów, gdy ich faworyt wygrywa.
Natomiast, gdy płeć piękna rozbija znienacka parę kierową przeciwnikowi, kciuki
pań wędrują wysoko pod sam sufit. No ale jak tu dobrze licytować, skoro karty i
musik przepala kilkadziesiąt podsyconych ciekawością par oczu?
Bartek z takimi kartami to ja się nie dziwię że przegrywasz. Tu nawet 120 pkt nie ugrasz, ale to nic, moja babcia mawiała że kto nie ma szczęścia w kartach ten ma w miłości.
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Nie wiem tylko co moje Szczęście odpowie na fakt, że w karciochach często oszukuję :)
OdpowiedzUsuń