Szanghaj ma reputację raczej drogiego miasta i całkiem
słusznie. Nie oznacza to jednak, że nie można znaleźć w nim atrakcji, które
zadowolą również turystów z nieco mniejszym budżetem, czyli m. in. nas!
ZWIEDZANIE
Darmowe Szanghaj Museum posiada ogromną kolekcję na temat
historii i sztuki Chin i na pewno warto ją zobaczyć. Nam jednak jeszcze
bardziej podobały się wystawy w Archiwach miejskich (Zongshan rd. 9, Bund),
które, tak jak muzeum, są bezpłatne.
Wszystkie przewodniki ponadto wręcz krzyczą o Ziguasho,
tzw. starym mieście czy też mieście kanałów, 30 km od Szanghaju. Ale nie dość,
że wszyscy tam jeżdżą (bo przecież LP o tym pisze!), to jeszcze ta przyjemność
słono kosztuje, bo trzeba tam dojechać autobusem turystycznym i zapłacić za
wstęp do miasta – razem 200 RMB, czyli 100 pln. Z informacji turystycznej
natomiast można wziąć mapki i ulotki opisujące inne stare miasta, których jest
cała masa, bo Szanghaj z nich słynie. I tak, korzystając z noclegów u pewnego przesympatycznego
Amerykanina, okazało się, że jedno ze starych miast jest całkiem niedaleko –
tylko kilka stacji metra. Starych miast jest kilkanaście więc nie trzeba
koniecznie jechać do tego najbardziej znanego i najdroższego, gdzie oprócz nas
będzie jeszcze tłum Chińczyków.
Poza tym spacer na Old Street czy do French Concession
nic nie kosztuje, a zwłaszcza to drugie, jest wielką przyjemnością.
NOCLEGI
Szanghaj ma drogie nawet hostele, my polecamy Koala
Hostel za 50 RMB za łóżko w dormitorium lub Motel 99 Stars, gdzie za pokój z
łazienką zapłaciliśmy 140 RMB (po angielsku się tu jednak nie porozumiemy).
CIEKAWOSTKI
Na Renmin Square w weekendy są organizowane potańcówki
pod chmurką. Można potańczyć walca.
Jeśli chodzi o widoki z drapaczy chmur – taki widoczek to
wydatek co najmniej 150 RMB/os., więc lepiej wjechać na Jimmao Tower do 7th
Heaven Cafe. Tylko 3 piętra niżej od tarasu widokowego, a ceny zaczynają się
już od 60 RMB.
Oczywiście tematu nie wyczerpaliśmy, ale może niektóre info się kiedyś komuś przydadzą:)
Jak rozwiązaliście kwestię przewodników? Bo chyba wszystkich potrzebnych papierowych nie wzieliście... Czy poszliście w stronę wersji elektronicznej?
OdpowiedzUsuńWersja elektorniczna, ale raczej różne info z netu, a nie przewodniki jako takie. Poza tym, WARTO ODWIEDZAĆ PUNKTY INFORMACJI TURYSTYCZNEJ! W Karelii na przykład, dostaliśmy cudne przewodniki w wersji angielskiej + bardzo dokładne mapy (za free).
OdpowiedzUsuńTo dla mnie oczywista oczywistość ;) Zazwyczaj przywożę jakieś materiały promocyjne. Wylewają mi się już szuflady. Nie przywiozłam tylko ze Sri Lanki, bo uciekałyśmy z wrzaskiem z części typowo turystycznej, więc nawet nie przywiozłam żadnych ciekawych pocztówek, tylko dwa ogryzki na pamiątkę (dramat ;)), i z Dubaju, bo miałam swoją malutką mapkę, która była wystarczająca na 18-godzinny stopover. Co ciekawe, w Niemczech za standardową mapkę, jaką rozdają w każdym centrum turystycznym, zapłaciłam 1 euro.
OdpowiedzUsuńPytałam się natomiast o przewodniki, ponieważ pamiętam, ile ich dostaliście podczas Waszego ślubu i zastanawiałam się, czy z któregoś aktualnie korzystacie. Już wiem, że nie.
wiem Moni, że to oczywistości, ale nie zawsze wszyscy pamiętają;) porobiliśmy trochę skanów przewodników, ale, jak na razie, do żadnych nie zajrzeliśmy. korzystamy z "żywych" źródeł, czyli miejscowych;)
OdpowiedzUsuń