Wygląda to trochę jak rój pszczół lub chmara owadów,
chcąca gdzieś szybko uciec. Wszystko się kłębi, wije, jazgocze, popycha, robi
hałas. Taki mniej więcej obrazek czeka nas na chińskim dworcu kolejowym,
nieważne gdzie. Choć może „obrazek” to nie jest dobre słowo, ponieważ my też w
tym uczestniczymy, a i nie tylko patrzymy z boku. Przecież my też chcemy gdzieś
pojechać, coś zobaczyć, kupić bilet. A ponieważ chętnych jest sporo, to trzeba
umieć zawalczyć o swoje.
Kraj o populacji równej ponad 15% ludzi na świecie rządzi
się swoimi prawami, choć próbuje również dostosowywać się do narzucanych mu
standardów. Na rok przed Olimpiadą w Pekinie w 2008 podobno cały naród
uczestniczył w ogólnokrajowej akcji uczenia się stania w kolejce. Myślę, że z
dużym sukcesem, chociaż wieloletnich nawyków i tak nie można ot tak zmienić,
tym bardziej, że realia życia i poruszania się po Chinach pozostały takie same jak
wcześniej.
Można się śmiać i patrzeć z politowaniem na pędzące przez
peron tłumy, chcące zająć miejsce, ale punkt widzenia zmienia się radykalnie,
jeśli mamy w perspektywie 15 godzin stania w pociągu najniższej klasy. Za
pierwszym razem będziemy się zapewne pogardliwie śmiać z biegnących na peron
Chińczyków, ale wystarczy raz przejechać noc na stojąco, żeby wiedzieć,
dlaczego oni tak pędzą…
W tak licznie zaludnionym kraju wszystko jest towarem
deficytowym. Prędzej czy później sobie to uświadomimy i przejmiemy „na chwilę”
tutejsze nawyki, aby móc „normalnie” funkcjonować. Normalnie, tzn. nie jak na
Zachodzie, ale tak jak funkcjonują Chińczycy. Głupotą i naiwnością byłoby przecież
stosować te same standardy do Chin i do np. Szwajcarii czy Niemiec.
Wielu ludzi narzeka na Chiny, ja zresztą też. Wiem, że to
nie jest raczej kraj dla mnie, tzn. raczej nie mogłabym tu dłużej mieszkać. Nie
mogę powiedzieć, że zaczynam ten kraj rozumieć, bo byłoby to niemożliwe, ale
staram się już nie patrzeć z wyższością na setki ludzi, którzy pchają się i
krzyczą przy kasach biletowych, bo chcą np. wrócić do domu, a następny pociąg
na jaki ich stać, jest za dwa dni. Ja w końcu też stoję przy tej kasie i jestem
częścią chmary [DNB].
Cudów nie ma. Trzeba się nieźle namęczyć. |
Do eksponatów z Zakazanego Miasta można dostać się przy użyciu spychacza. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz