Słonecznik
jest znany w Europie od XVI wieku. Roślina przywędrowała na Stary
Kontynent z południowych obszarów Ameryki Północnej. Początkowo
słonecznik funkcjonował w europejskiej świadomości jedynie jako
roślina ozdobna, jednak w XVIII wieku stopniowo zaczęto doceniać
jego możliwości. Był to początek epoki masowej uprawy słonecznika
i jego wykorzystania w rolnictwie, przemyśle oraz medycynie. W tym
czasie Europejczycy poznali również smak wyłuskanych ziarenek
słonecznika, które to ziarenka dotychczas funkcjonowały w ogólnej
świadomości głównie jako pokarm dla ptaków.
W
czasie obecnej przygody azjatyckiej, słonecznik również towarzyszy
nam przez niemal całą drogę, choć nie w postaci żywego kwiatu, z
którego wyłuskujemy świeże pestki. Azjaci zajadają się
suszonymi pestkami słonecznika i ma to związek nie tylko z bogatymi
właściwościami leczniczymi i odżywczymi, których słonecznik
jest wspaniałym źródłem. Pestki słonecznika zabijają czas.
Spotkaliśmy
się już z tym przy okazji wyjazdów do krajów Europy Wschodniej
oraz krajów z basenu Morza Czarnego i na Bałkanach. Jednak dopiero
teraz olbrzymie przestrzenie pozwoliły na głębsze zastanowienie
się nad fenomenem pestek słonecznika i ich wyjątkową funkcją dla
ludzi w drodze
Walory
słonecznika doceniliśmy, naśladując miejscowych w pociągach i
autobusach. W Rosji czy na Ukrainie, odległości między większymi
miastami wiążą się z niesamowitą dłużyzną. Bez dwóch zdań
należy mieć do tego predyspozycje w postaci wrodzonej lub wyuczonej
cierpliwości. Podobnie jest w Chinach, gdzie również wielokrotnie
odbywaliśmy 24-godzinne przejazdy najtańszą klasą bez miejsc
siedzących. W takich sytuacjach słonecznik stanowi skuteczne
antidotum na ból związany z koszmarną niewygodą przejazdu, jak
również, co oczywiste, na brak snu. Najcenniejsze są ziarenka
niełuskane. Raz, że są odrobinę tańsze, a dwa – że sami
musimy je wyłuskać. A wyłuskiwanie doskonale skraca czas podróży.
Kupując dużą paczkę, możemy być pewni wielogodzinnego zajęcia.
Przejazd w kuckach albo koczując na karimacie, w przejściu między
siedzeniami, może i nie będzie przez to wygodniejszy, ale
przyjemnie jest zorientować się, że wybiła 2:00 w nocy i do
przybycia na miejsce pozostaje już tylko 7 godzin.
W
krajach Azji Południowo-Wschodniej słonecznik ma identyczne
zastosowanie, choć zdarza się, że czasem ustępuje on miejsca
orzeszkom ziemnym (Bangladesz, Indonezja, Malezja i Filipiny) albo
popcornowi serwowanemu przy każdym postoju autobusu przez pakujących
się do środka miejscowych (na słodko w Birmie, na słono i często
z masalą w Bangladeszu). Jednak bez obaw, w każdym z tych krajów
znajdziemy ziarenka słonecznika we wszystkich, mniejszych i
większych, sklepach. Czasem mogą być mniej solone, a bardziej na
ostro lub w mieszance aromatycznych (i niekoniecznie pasujących
naszemu podniebieniu) przypraw. W każdym razie, baza, czyli ziarenka
w łupinach, pozostaje zawsze ta sama i tak samo można wykorzystać
jej właściwości w podróży.
Słonecznik pełni funkcję trochę podobną do papierosów. Można np.
poczęstować nimi sąsiada, a to skutecznie przełamuje pierwsze
lody. Można tak wspólnie „skubać” i dowiadywać się coraz
więcej o sobie nawzajem, jednocześnie zapominając o zatłoczonym
wnętrzu autobusu. Nie ma czegoś takiego jak bariera językowa w
Azji. Miejscowi są ciekawi nas, a my – jak należy założyć,
jeśli zdecydowaliśmy się na odwiedziny w tym regionie – jesteśmy
równie ciekawi miejscowych. Czy istnieje lepszy pretekst do
pogawędki?
Warto
zatem zainwestować w paczkę słonecznika przed wyruszeniem w drogę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz