Jak ognia staram się unikać uogólnień. Nie lubię, gdy ktoś
przypisuje jakąś cechę całej narodowości, bo najczęściej jest to nawet nie
warte funta kłaków, ma się nijak do rzeczywistości i oparte jest głównie na
istniejących stereotypach i naszych wyobrażeniach. Mdli mnie, jak słyszę
wyrażenia typu „Tajlandia – kraj uśmiechniętych ludzi”, „Rosja – kraj
alkoholików”, „Birma – kraj biedaków, ale szczęśliwych”. I tak można w
nieskończoność.
Gdyby nie to, że z gruntu jestem przeciwna podobnym, „kliszowym”
wyrażeniom, mogłabym dodać od siebie, że Indie to kraj ludzi, umiejących się
bawić. Cóż, rzeczywiście nie wiem, jaki odsetek ponad miliardowej populacji
faktycznie uważa się za miłośników zabawy.
Ale gdyby oceniać tylko po tym, co działo się w hinduskie święto Holi na podwórku Tajsko-Indyjskiej Izby Handlowej w Bangkoku… zresztą zobaczcie sami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz