Z
czego dumni są Tajowie?
Zrobiliśmy
ostatnio mały research w bibliotece jednego z Uniwersytetów w Bangkoku,
czytając trochę na temat Tajlandii, Tajów, ich kultury. Znaleźliśmy ciekawe
zestawienie elementów, z których dumni są Tajowie. Porównaliśmy to z tym, co
wielu Tajów nam mówiło i z tym, co sami codziennie obserwujemy w stolicy i
czasem poza nią.
Rajskie
plaże? Bogata fauna i flora? Wszechobecny buddyzm? Otóż nie. Tajowie dumni są z
zupełnie innych rzeczy.
Po
pierwsze, His Majesty The King
Na
pierwszy miejscu, taaadaaam! – Rodzina Królewska. Piszę to z wielkiej litery,
bo Tajowie pewnie by tak napisali. Sympatia do Króla i Księżniczki (bo to
raczej sympatia, a nie kult jednostki czy ślepe uwielbienie) objawiają się na
każdym kroku w malutkich detalach, które między innymi sprawiają, że Tajlandia
mnie urzeka. Portret króla (sprzed X lat) wisi wszędzie: w sklepie, w knajpce,
w biurze, czasem w taksówce. Ale podobną tradycję możemy zaobserwować choćby w
Turcji czy Maroku i pewnie wielu innych krajach. Ale tu, oprócz portretu,
często możemy zauważyć kadzidełka, kwiaty, ozdoby. Na wielu samochodach czytamy
ozdobny napis: „Long live the King”, „Long live His Majesty”.
Król
ma grubo ponad osiemdziesiątkę. Od wielu lat jest obłożnie chory i nie pokazuje
się publicznie. Nazywa się J. K. M. Bhumibol Adulyadej i jest dziewiątym
monarchą z dynastii Chakri, założonej w 1792 roku. Urodził się w 1927 w USA.
Wykształcenie odebrał w Bangkoku i Szwajcarii. Wstąpił na tron w 1946, po nagłej
śmierci swojego brata Ramy VIII, jako Rama IX. Krótko po objęciu tronu, nowy
król wyjechał do Lozanny, aby szwajcarska edukacja lepiej przygotowała go do
nowej roli. W tym okresie spotkał w Paryżu piętnastoletnią córkę tajskiego
ambasadora we Francji, Mom Rajawongse Sirikit Kitiyakara, która została jego
żoną. W 1948 Bhumibol miał poważny wypadek samochodowy w Szwajcarii, w wyniku
którego prawie stracił wzrok w prawym oku. Oficjalna koronacja miała miejsce 5
maja 1950 i ten dzień jest narodowym świętem Tajlandii.
Para
królewska ma czwórkę dzieci: trzy księżniczki (Ubol Ratana, Sirindhorn,
Chulabhoorn) i jednego księcia (Vajiralongkorn), który jest następcą tronu.
Król
i tak cieszy się wielkim szacunkiem, ale, na wszelki wypadek, jest chroniony
specjalnym prawem przeciw obrazie majestatu (lèse majesté), która pozwala
skazać nawet na 15 lat więzienia każdego, kto obrazi Króla lub Rodzinę Królewską.
W dwóch przypadkach, Szwajcara i Australijczyka, kara więzienia rzeczywiście sprawdziła
się, choć obaj skazańcy zostali zwolnieni po kilku miesiącach na polecenie
samego Króla!
Choć
szacunek dla Rodziny Królewskiej jest widoczny prawie na każdym kroku, nie ma
on nic wspólnego z bałwochwalczym, tępym „umiłowaniem” jednostki. Myślę, że
Tajowie są nie tylko dumni z Króla, ale, może nawet nieświadomie, są dumni ze
swojej dumy. Z tego, że się nie wstydzą okazywać sympatii czy wstawiać jego
zdjęcia w ramki nad telewizorem. Mają coś, co ich wszystkich łączy.
Codziennie
o 18.00 w Bangkoku (w innych miejscach Tajlandii nie zauważyłam, co nie znaczy,
że to nie istnieje) z głośników puszczany jest hymn. Wszyscy stają w miejscu i
przez te trzydzieści sekund oddają Królowi symboliczny hołd. Hymn towarzyszy
walkom muay thai i poprzedza większość wydarzeń – od tych najbardziej
wzniosłych po dość, jak by się wydawało, trywialne.
Choć
ciągle uśmiechamy się do siebie, gdy w kinie tuż po reklamie jogurtu następuje
hymn z wizualną prezentacją zdjęć z życia Króla, to podziwiam Tajów za to, że
niezależnie od wieku, wykształcenia czy środowiska, potrafią publicznie
okazywać szacunek, jakby nie było, swojemu władcy.
Po
drugie, architektura
I
nic dziwnego, bo jest z czego się puszyć. Szmaragdowy siedzący Budda, złoty leżący
Budda i tysiące innych świątyń tworzą spójny układ architektoniczny w miastach
i na wsiach.
Po
trzecie, taniec
Tajowie
również szczycą się swoim narodowym tańcem klasycznym, który charakteryzuje się
utrzymywaniem trudnych pozycji na czubkach palców oraz wygiętymi do tyłu
palcami dłoni (tancerki ćwiczą swoje palce latami, aby osiągnąć owe
nienaturalne wygięcie). Taniec inspirowany jest najczęściej mitologią i
przypowieściami buddyjskimi. Każdy region ma swoją odmianę tańca: jest taniec
motyli czy taniec paznokci (gdzie tancerki zakładają na palce specjalne
„szpony”).
Po
czwarte, rękodzieło
Można
je zobaczyć i kupić w całej Tajlandii. Największa różnorodność wzorów jest głównie
na północy, zamieszkanej przez wiele grup etnicznych.
Po
piąte, jedzenie
Chyba
nikogo to nie dziwi. Kuchnia tajska jest nie tylko aromatyczna, ale również zdrowa:
dużo zup, gotowany ryż, dużo warzyw. O kuchni tajskiej napiszemy może kiedy
indziej osobny post, bo to temat rzeka.
Po
szóste, ryż
A
dlaczego nie? Dla mnie było to chyba największe zaskoczenie rankingu, ale
faktycznie jest to jeden z czołowych producentów ryżu na świecie. Ryż gotowany,
kleisty (często podawany z mango i mleczkiem kokosowym), smażony… Tajom się
raczej nigdy nie znudzi:) Poza tym pełni on również funkcję symboliczną,
podobnie jak u nas chleb.
Po
siódme, khlongi
Khlong to po tajsku… kanał. Jak
spojrzymy na mapę stolicy Tajlandii to bez trudu zauważymy, że Bangkok to miasto kanałów. Nie jest
to jednak żadna Wenecja Azji (tak jak Wenecja nie jest Bangkokiem Europy, choć
chyba nikt jej nigdy tak nie nazwał), bo porównać tych dwóch miast nie sposób.
Ale gdybym miała jednym słowem określić esencję Bangkoku, to byłyby to
„kanały”. Do końca XIX wieku były to jedyne szlaki komunikacyjne miasta! Drogi
wybudowano dopiero w XX wieku, bo wcześniej nie było, po prostu takiej
potrzeby. Nad kanałami toczy się życie rodowitych Bangkowiaków (?), którzy używają łódek jako głównego środka
transportu. I słusznie. Miejscówka nad kanałem to najlepsza lokalizacja pod
względem przemieszczania się po mieście. Rzeki
Chao Phraya, Tha Chin oraz Mae Klong i oczywiście khlongi, choć nie raz bywają zakorkowane, nadal są najszybszym
środkiem transportu, porównywalnym z metrem czy kolejką naziemną, ale dużo
tańszym.
Po
ósme i ostatnie, buddyzm i mnisi
Jak
widać te dwie ostatnie kategorie nie są dla Tajów aż tak ważne jak ryż, kanały
czy Król. I kto powiedział, że Okcydent
jest bardziej pragmatyczny niż Orient?
Bardzo ciekawy artykul! Z ryzu np. Korea pln jest tez bardzo, bardzo dumna.
OdpowiedzUsuńO Korei nie wiedziałam. Ale w końcu cała Azja jedzie na ryżu :-)
OdpowiedzUsuń