O wizach i ich załatwianiu napisano już wiele i nie ma co
silić się na oryginalność. Nie chodzi też o tzw. licytowanie się: komu, jak, za
ile, w jakim czasie udało się otrzymać upragniony wpis w paszporcie.
Ten temat będziemy pewnie poruszać nie raz, w miarę
zdobywania doświadczenia i, miejmy nadzieję, tych właśnie wiz :)
Jak więc wygląda sytuacja w kwietniu 2014 jeśli chodzi o
wizy do Mongolii, Rosji i Chin?
Z pierwszą jest najmniej problemu. Wniosek, który nawet jak
nie jest kompletnie uzupełniony, można dopełnić długopisem na miejscu,
paszport, foto i potwierdzenie przelewu. I to ostatnie jest najważniejsze,
ponieważ na stronie ambasady widoczna jest ciągle informacja, że za wizy trzeba
wnosić opłaty w gotówce w wysokości 60 euro/os. A tu trzeba te 60 euro przelać,
w tejże walucie. Wyrobienie wizy trwa tydzień i chyba nie ma opcji jej nie
dostać. Wiza jest na 30 dni, jednokrotna. Ambasada Mongolii w Warszawie na
Rejtana 15 jest uroczym miejscem, gdzie wszyscy są przemili i bardzo starają
się mówić po polsku.
Wizy do Rosji, jeśli nie ma się dobrych przyjaciół lub rodziny
w Rosji, najlepiej chyba jednak wyrobić za pośrednictwem jednego z licznych
biur podróży. Kosztuje to odpowiednio więcej, ale szanse uzyskania pieczątki są
duuużo większe. Poza tym, jeśli chodzi o wizę do Rosji potrzebujemy
wypełnionego on-line wniosku, zdjęcia paszportowego i ubezpieczenia (uwaga! Na
kwotę co najmniej 30 000 euro) Ja polecam T.U. Europa, które za grosze na
wszystkie kraje świata można uzyskać, kupując w jakimś biurze podróży kartę
tzw. Planetę Młodych. Jest to takie Euro 26 czy ISIC dla starszaków :) Czy działa, tego na razie na własnej skórze nie wiemy (i mamy nadzieję, że nie
trzeba się będzie o tym przekonywać empirycznie). W każdym razie to
ubezpieczenie w Krakowie jest przyjmowane z otwartymi ramionami, w Warszawie
już niekoniecznie, ale pani z biura, choć z wielkim grymasem na twarzy,
ubezpieczenie przyjęła. Grunt, żeby suma się zgadzała (u nas było 60 000
euro, więc z nawiązką) i aby towarzystwo ubezpieczeniowe było choć trochę
znane.
Oprócz ubezpieczenia, potrzebujemy sławnego (czy raczej
osławionego) zaproszenia czy też voucheru, choć i jedno i drugie jest jedną
wielką ściemą i według mnie, służy tylko i wyłącznie wyłudzaniu dodatkowej kasy
za nic. A bez tego się nie wjedzie. Ceny voucheru wahają się od 70 pln do 200 pln
(zależy od długości pobytu, 15 lub 30 dni i od…miasta, gdzie wizę wyrabiamy).
Dodatkowo, czego nie było w poprzednich latach, potrzebna jest tzw. rezerwacja,
czyli kolejny, dodatkowy bajer, kompletnie bez sensu, potrzebny tylko do
uzyskania wizy. W ogólnych kosztach niby niewiele to kosztuje, ale jednak. I tu
uwaga! Zazwyczaj wystarczy jakakolwiek rezerwacja na 1-3 noce w najtańszym
hostelu. Na booking.com nie wymagają żadnej opłaty rezerwacyjnej, więc
teoretycznie można nawet nie skorzystać. Ważne jest to, by rezerwację zrobić na
cały pobyt, czyli, w naszym przypadku byłoby to 30 nocy w hostelu w
Sankt-Petersburgu. Bez sensu? Owszem, ale na papierku się liczy. Nasza
trzydniowa rezerwacja nie miała dla Pani w biurze najmniejszego znaczenia, więc
zarówno za voucher jak i rezerwację musieliśmy zapłacić. Całość kosztowała: 470
wiza w Krakowie (biuro TAMARA-polecam! Biuro przy samym konsulacie rosyjskim,
super miła pani, udzielała b.
wyczerpujących informacji i odpowiedziała na wszystkie moje pytania). Biuro
przy Ambasadzie w Warszawie nazywa się Wspólnota 2000. Sprawę załatwiłam
szybko, ale Pani za kontuarem niemiła, krzywiąca się i nieumiejąca czytać. Cóż…
I wreszcie Chiny. Wizę do ChRL chcieliśmy wyrabiać jeszcze w
Polsce, ale chyba się wstrzymamy i zrobimy to w Ułan Bator. Informacje
znaleźliśmy na wstroneswiata.blogspot.com
Znajdziemy tam wyczerpujące informacje na temat uzyskania
wiz do Chin w Mongolii. Podobno mniej papierologii niż w Polsce i, co ważne,
chyba bezpłatnie. Uaktualnimy w czerwcu lub lipcu :)
Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuńDziękujemy za miły komentarz i pozdrawiamy :)
Usuń